Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Wieśniakiem być!

To nie miejsce zamieszkania decyduje o tym, jaki człowiek jest naprawdę. Przekonują się o tym zarówno ci, którzy wyjechali ze wsi do miasta za chlebem, jak i ci, którzy w ostatnich latach emigrują z miasta na wieś i stają się wieśniakami z wyboru.

/MWMedia

Nie zawsze okrzesany, niedouczony, nie potrafiący się zachować tak, jak oczekiwałyby tego miastowe normy - oto portret wieśniaka, do jakiego przywykliśmy, upowszechniany przez lata w rodzimej kulturze i skutecznie wzmacniany w mediach. Czy wieś istotnie pozostała - czy kiedykolwiek była? - tylko siedliskiem ciemnoty i zacofania? Okazuje się, że wieś sama w sobie postrzegana jest coraz bardziej pozytywnie - i to nie tylko pod kątem atrakcyjności jako miejsca zamieszkania.

Nie miejsce zdobi...

Wieśniak - w rozumieniu: mieszkaniec wsi - nie tylko prowadzi zdrowszy, ale i mniej stresujący styl życia. Zwłaszcza że kiedyś tak trudno na prowincji dostępne możliwości samorealizacji i kształcenia są obecnie na wyciągniecie ręki. Wystarczy tylko chcieć....

A tego niechcianego brudasa, z którym gdziekolwiek się pokazać to obciach, równie dobrze można spotkać na zapadłej wsi, jak i w pozornie tylko czyściutkim mieście.

Wsi spokojna...

Krowa, pola, zabrudzona maciora, podupadająca chata, widły i rolnik w gumowcach - taki obraz to obecnie mocno abstrakcyjny krajobraz. Polska wieś może i pozostała spokojna, może i nawet też wesoła, ale z pewnością nie tak zapuszczona. Przeszła głęboką metamorfozę, podobnie jak ludzie ją zamieszkujący. Wystarczy przyjrzeć się jej z bliska.

Wieś to obecnie nawet takie miejscowości, które na pierwszy rzut oka bardziej przypominają bardziej uzdrowiska. Chata pozostała, ale już nie taka mała. Świetnie utrzymana, nierzadko z pięknym ogrodem, trawnikiem jak spod igły. Miastowi mogą tylko zazdrościć.

Zdeklarowana wieśniaczka

Małgosia, lat 34, lekarz dwóch specjalności, na co dzień pracująca w jednej z największych klinik w Krakowie, swojej wiejskiej posiadłości nie zamieniłaby - jak sama twierdzi - na najlepsze mieszkanie w dużym mieście. Tylko tutaj tak naprawdę czuję się sobą. Nigdzie tak nie wypoczywa.

Tutaj jest w stanie nabrać dystansu, zwłaszcza do swojej pracy. W pracy codziennie dotyka ludzkiego cierpienia, czasem patrzy na śmierć. Wieś to dla niej taki zastrzyk zdrowia i energii. A kwiaty potrafią wyleczyć ją z największego stresu. Jej zachwytu i entuzjazmu wsią nie są w stanie ostudzić nawet żmudne, codzienne dojazdy. Zdeklarowana wieśniaczka - mówi o sobie ze śmiechem.

Dojeżdżają i koszą, bo chcą...

/MWMedia

Ania lat 24, która mieszka w małej miejscowości pod Krakowem, sąsiaduje z marynarzem, reporterem radiowym, lekarzem i badaczem naukowym. Wszyscy jej sąsiedzi są skazani na codzienne dojazdy do metropolii. czują się najlepiej. Codzienne przemieszczanie ułatwiły im samochody.

Czasem zamiast kierownicy szybkiego auta trzymają w dłoniach uchwyt kosiarki do trawy. Często tylko tutaj - jak w przypadku 33-letniego Marcina, maklera giełdowego - mogą uciec od zgiełku codzienności. Marcina, maksymalnie zakręconego w pracy, cieszy taka prosta czynność, jak koszenie trawy.

Wieśniacy nabyci

/MWMedia

Wybierają maleńkie miejscowości. Lekarze, prawnicy, dziennikarze, przedsiębiorcy.Mówi się o nich: wieśniacy nabyci, czyli ludzie kiedyś zamieszkujący wielkie miasta, dziś z wyboru wiodący wiejski żywot. Co ich najbardziej przekonało do życia na uboczu?

- Przede wszystkim swoboda - twierdzi Magda. - Tutaj nie muszę być kimś, kim nie chcę - dodaje. Jej ulubioną częścią dnia jest chwila, gdy zamienia sztywną garsonkę na ukochany, rozciągnięty dres, w którym może podlewać kwiaty w ogrodzie.

"U Magdy" najweselej

Największą radość sprawiają jej spotkania ze znajomymi, których wcale nie musi długo namawiać do tego, żeby pokonali kilkanaście kilometrów. "Impreza u Magdy" - to hasło brzmi jak zaklęcie i zawsze zwiastuje dobrą zabawę.

Jej sąsiadką została koleżanka, po której wszyscy szybciej spodziewali się, że zamieszka w szklanym apartamentowcu niż tego, że zagrzeje miejsce w wiejskim domku. A ona, co rano, w gigantycznych szpilkach,, żegnając się na podwórku ze swoim kocurem Salomonem, pozdrawia Magdę i powtarza, że jeszcze nigdzie nie czuła się tak szczęśliwa.

Ze wsi jesteś, na wieś wrócisz...

Oczywiście, wieś się zmieniła, ale przede wszystkim przemianę przeszli ludzie w niej mieszkający czy z niej pochodzący. Nierzadko są to już osoby gruntownie i wielokierunkowo wykształcone, czasem piastujący wysokie stanowiska.

Co ciekawe: studenci i absolwenci, którzy urodzili się w małych miejscowościach, często biją pod względem ambicji swoich kolegów z miasta na głowę. Realizują marzenia i nie zapominają o korzeniach. Przesadnym nie pozostanie nawet stwierdzenie, że mają mniejsze, od swoich przyjaciół z dużych metropolii, problemy z poczuciem własnej tożsamości.

Krok po kroczku

Karolina skończyła niedawno 24 lata. Ale zdążyła już osiągnąć niemało. Może się już pochwalić tytułem magistra jednego kierunku, drugi tytuł zdobędzie w tym roku akademickim.

Jak sama twierdzi, były lepsze i gorsze chwile, ze zdecydowaną przewagą tych drugich, ale nie poddawała się... Ciągle jej powtarzano, że taka zwykła dziewczyna ze wsi nie jest w stanie się przebić, ani nawet konkurować z pewnymi siebie rówieśnikami z dużych miast. Oni mieli wszystko, ty nie masz nic - powtarzali "życzliwi". Ale ona niewiele sobie z tego robiła i - krok po kroczku - osiągała wyznaczone cele.

Pan Ryszard z małej podlimanowskiej wsi często powraca - zwłaszcza w rozmowach ze swoimi studentami - do czasów, kiedy to na przemian doglądał łaciatej i połykał książkę za książką w trakcie przygotowań do egzaminów na uczelni. Dziś jest pracownikiem naukowym, autorem wielu publikacji i ... profesorem zwyczajnym.

Jak powtarza, jego powroty na wieś to żadna przygoda sentymentalna. - To tutaj jest mój prawdziwy dom - powtarza z uporem. - A moje pochodzenie raczej mi pomagało niż utrudniało życie. Byłem zahartowany i jeszcze bardziej uparty w dążeniu do celu.

Upór nie wystarczy

/MWMedia

Na studia wyjeżdżała jako zwykła Marysia, nieśmiała blondynka. Sąsiedzi powtarzali, że jest zbyt ambitna. Że za bardzo lubi się uczyć. Ale osiągnęła to, czego chciała. Dostała się na swój wymarzony kierunek. Szło jej na tyle dobrze, że wkrótce mogła podjąć się realizacji swojego kolejnego marzenia.

Rozpoczęła naukę na drugim kierunku. A w uszach miała tylko słowa sąsiadów: "ambicja ją zżera, ale i tak nie osiągnie tego, co chce. Upór nie wystarczy." Ale ona chciała się uczyć, no i miała trochę zdolności.

Marysia, dziś magister jednego kierunku, w tym roku akademickim skończy drugie studia. Za sobą ma już kilka miesięcy pracy w zawodzie, który sobie kiedyś wymarzyła. Czy kiedyś narzekała na swój los, na swoje pochodzenie?

Prowincjuszka w cenie i ma powodzenie!

Może początkowo tylko jej koleżanki z "wielkiego miasta" dały jej czasem - zwłaszcza wzrokiem - odczuć, że są od niej trochę lepsze, że to bardziej ich miejsce. Ale wraz z częstszymi kontaktami te pozorne bariery gdzieś się rozmywały.

- W trakcie studiów - jak opowiada, mocno rozbawiona - okazało się, że dziewczyna z prowincji może być... w cenie. Nie tylko można z nią porozmawiać do rzeczy, ale w dodatku nie tylko kanapki zrobić umie , ale i obiad ugotować potrafi.

Zawsze bawiły ją wyznania kolegów, którzy twierdzili, że nic w stanie nie jest ich tak pokonać jak ten jej sernik. Jeszcze dziś przy okazji spotkań powtarza, że właśnie tym sernikiem niejednego supermana by pokonała - szybko i skutecznie.

Szpilki i pielenie

Gdy Marysia po dłuższej nieobecności wróciła w rodzinne strony, by odwiedzić rodziców, z ust sąsiadów słyszała tylko opinie: "Jak ta Marysia się zmieniła: elegancka, wykształcona, ale co najważniejsze pozostała naszą Marysią. Potrafi pogodzić te swoje dyplomy i szpilki z motyką i pieleniem w ogródku".

Marysia nie ukrywa, że druga część tego stwierdzenia o wiele bardziej ją cieszy: - Bo można mieć nie wiadomo ile dyplomów, chodzić w nieziemsko eleganckich ciuchach, ale tego kim i jakim jesteś naprawdę nie można się wyuczyć, ani wystudiować. To nie pochodzenie - wieś czy miasto robi z ciebie człowieka - mówi uśmiechnięta. - Albo jesteś i starasz się nim być naprawdę, albo udajesz, że żyjesz.

To nie miejsce...

Ktoś kiedyś powiedział, że smaczku i pikanterii życiu dodają przeciwności. I wieś taka jest, jednocześnie nowa i stara. Potrafi być radosna i smutna. W niczym nie ustępuje miastu. Jest co najmniej ambiwalentna. Zresztą podobnie jak życie. Kwintesencja przeciwieństw.

Bo nie miejsca uczy bycia tym, kim chcesz być naprawdę.

INTERIA.PL

Zobacz także