Nie zawsze okrzesany, niedouczony, nie potrafiący się zachować tak, jak oczekiwałyby tego miastowe normy - oto portret wieśniaka, do jakiego przywykliśmy, upowszechniany przez lata w rodzimej kulturze i skutecznie wzmacniany w mediach. Czy wieś istotnie pozostała - czy kiedykolwiek była? - tylko siedliskiem ciemnoty i zacofania? Okazuje się, że wieś sama w sobie postrzegana jest coraz bardziej pozytywnie - i to nie tylko pod kątem atrakcyjności jako miejsca zamieszkania. A ty gdzie wolisz mieszkać? Porozmawiaj o tym na czacie Nie miejsce zdobi... Wieśniak - w rozumieniu: mieszkaniec wsi - nie tylko prowadzi zdrowszy, ale i mniej stresujący styl życia. Zwłaszcza że kiedyś tak trudno na prowincji dostępne możliwości samorealizacji i kształcenia są obecnie na wyciągniecie ręki. Wystarczy tylko chcieć.... A tego niechcianego brudasa, z którym gdziekolwiek się pokazać to obciach, równie dobrze można spotkać na zapadłej wsi, jak i w pozornie tylko czyściutkim mieście. Wsi spokojna... Krowa, pola, zabrudzona maciora, podupadająca chata, widły i rolnik w gumowcach - taki obraz to obecnie mocno abstrakcyjny krajobraz. Polska wieś może i pozostała spokojna, może i nawet też wesoła, ale z pewnością nie tak zapuszczona. Przeszła głęboką metamorfozę, podobnie jak ludzie ją zamieszkujący. Wystarczy przyjrzeć się jej z bliska. Wieś to obecnie nawet takie miejscowości, które na pierwszy rzut oka bardziej przypominają bardziej uzdrowiska. Chata pozostała, ale już nie taka mała. Świetnie utrzymana, nierzadko z pięknym ogrodem, trawnikiem jak spod igły. Miastowi mogą tylko zazdrościć. Zdeklarowana wieśniaczka Małgosia, lat 34, lekarz dwóch specjalności, na co dzień pracująca w jednej z największych klinik w Krakowie, swojej wiejskiej posiadłości nie zamieniłaby - jak sama twierdzi - na najlepsze mieszkanie w dużym mieście. Tylko tutaj tak naprawdę czuję się sobą. Nigdzie tak nie wypoczywa. Tutaj jest w stanie nabrać dystansu, zwłaszcza do swojej pracy. W pracy codziennie dotyka ludzkiego cierpienia, czasem patrzy na śmierć. Wieś to dla niej taki zastrzyk zdrowia i energii. A kwiaty potrafią wyleczyć ją z największego stresu. Jej zachwytu i entuzjazmu wsią nie są w stanie ostudzić nawet żmudne, codzienne dojazdy. Zdeklarowana wieśniaczka - mówi o sobie ze śmiechem. Dojeżdżają i koszą, bo chcą... Ania lat 24, która mieszka w małej miejscowości pod Krakowem, sąsiaduje z marynarzem, reporterem radiowym, lekarzem i badaczem naukowym. Wszyscy jej sąsiedzi są skazani na codzienne dojazdy do metropolii. czują się najlepiej. Codzienne przemieszczanie ułatwiły im samochody. Czasem zamiast kierownicy szybkiego auta trzymają w dłoniach uchwyt kosiarki do trawy. Często tylko tutaj - jak w przypadku 33-letniego Marcina, maklera giełdowego - mogą uciec od zgiełku codzienności. Marcina, maksymalnie zakręconego w pracy, cieszy taka prosta czynność, jak koszenie trawy.