Wejście smoka
- Doba jest dla mnie za krótka - mówi łodzianin Krystian Grzejszczak, wicemistrz świata, kilkukrotny mistrz Polski i Europy w karate tradycyjnym, trener młodzieży, nauczyciel i organizator imprez sportowych.
Ulica Grabowa, jedno z miejsc w Łodzi, o którym mówi się "zła dzielnica". Tam wychowywał się mały Krystian i mimo nie najlepszej sławy okolicy udało mu się skończyć wyższe studia, spotykać światowe i polskie sławy, zdobywać medale największych imprez sportowych. A na drogę sportów walki skierowało go nie "prawo podwórka", ale... Bruce Lee.
Poniżej zera
- Zaczęło się od "Wejścia Smoka" i innych filmów z Bruce'em - opowiada mistrz karate. - Zawsze miałem dryg do walki, zapasów, od przedszkola lubiłem pojedynki z kolegami. Ale nigdy nie chciałem nikogo uderzyć, wolałem złapać, przytrzymać, poddusić.
Krystian swój pierwszy krok w kierunku wielkiego sportu zrobił dość nieświadomie. W 1990 r. w jego ówczesnej szkole - podstawówce przy ul. Anczyca - pojawiło się ogłoszenie o rozpoczęciu treningów karate tradycyjnego. Na pierwszych zajęciach pojawiło się ponad sto osób.
- Trener ustawił nas w kilku szeregach, nie mieściliśmy się w sali - wspomina sportowiec. - Te szeregi z każdym dniem, tygodniem i miesiącem topniały.
W międzyczasie Krystian zdobywał kolejne stopnie wtajemniczenia w karate. Sukcesów sportowych jeszcze nie było - brakło szczęścia i trenera. Ba, siedemnastolatek do egzaminu na brązowy pas przygotowywał się przez trzy miesiące sam, na strychu swojego domu.
Wstawał o piątej rano, żeby pobiegać, a czasem w zaimprowizowanej salce treningowej temperatura spadała poniżej zera. Były też zajęcia w Łódzkim Klubie Karate Tradycyjnego, no i nauka w normalnej szkole. Ale wtedy zaczęły się sukcesy - pierwsze medale seniorskich mistrzostw Polski...
Zarażam pasją
Później na szyi Krystiana Grzejszczaka zawisły kolejne krążki. Żeby wymienić tylko najważniejsze: trzy razy złoto czempionatu Europy, cztery razy Polski, dwukrotne srebro mistrzostw świata i raz Europy... No i oczywiście sportowiec zdobył czarny pas w karate. W czerwcu w Macedonii znów walczyć będzie w mistrzostwach świata. Dlatego pilnie przygotowuje się do najważniejszego startu w tym roku. Niejako przy okazji zajmuje się także treningami brasilian jiu-jitsu, swojej drugiej miłości, w której również zdobywał medale mistrzostw Europy.
Krystian Grzejszczak, dziś trzydziestolatek, swoją wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami, przede wszystkim w karate, postanowił podzielić się z innymi. - Zarażam innych swoją pasją - podkreśla mistrz, który prowadzi treningi w klubie przy ul. Wodnej. - Również moi podopieczni zaczęli zdobywać medale - pęcznieje z dumy.
A na treningach pojawia się tzw. trudna młodzież. Adepci sztuk walki zagryzają zęby i ćwiczą, ale pot, krew i łzy wyciągają ich z okolicznych bram. Bo po forsownym treningu nie ma już czasu i sił na trawkę i browarek.
No i hartuje się charakter, jak u Krystiana. Cały dzień to jeden wielki trening jego i innych. Mistrz sam już nie wie, jak udaje mu się jeszcze wygospodarować czas na organizację wielkich sportowych imprez, takich jak niedawne Mistrzostwa Polski w Brasilian Jiu-Jitsu. W łódzkiej hali przy ul. Małachowskiego pojawiło się ponad 400 sportowców z całego kraju. A marzenia, poza sportowymi zdobyczami? - Chciałbym się kiedyś dobrze wyspać - mówi Krystian Grzejszczak.
Michał Bogusiak