Tylko jeden punkt dla Resovi
Nadkomplet publiczności w hali na Podpromiu przecierał oczy ze zdumienia, kiedy zobaczył w jakim składzie na rozgrzewkę wybiegli siatkarze Asseco Resovii. Tajemniczy wirus, jaki dopadł w sobotę zespół trenera Ljubo Travicy, mocno zdziesiątkował ekipę wicemistrzów Polski, która zdołała wywalczyć tylko punkt.
Dziewięciu zawodników jeszcze dzień wcześniej było hospitalizowanych i zupełnie nie nadawało się do gry. W meczowej dwunastce znalazło się tylko jedenastu graczy (nie wszyscy byli jednak w pełni zdrowi) z czego zabrakło Pawła Papke, Mikko Oivanena, Bartosza Gawryszewskiego i Tomasza Kusiora. Wobec problemów szkoleniowiec gospodarzy zmuszony był z trybie awaryjnym postawić na rekonwalescenta, Łukasza Perłowskiego, który do gry miał wrócić dopiero pod koniec roku.
Gospodarze rozpoczęli mecz w ustawieniu, które od początku sezonu prezentuje Skra Bełchatów, czyli z trójką przyjmujących, z czego najbardziej obciążonym zawodnikiem w ataku był Aleh Achrem. Białorusin w I secie atakował (60 proc. Skuteczność) 20 razy na 30 całego zespołu. Końcówka set mimo prowadzenia wicemistrzów Polski 24:21 pokazała, że jednym zawodnikiem nie da się wygrać. Tym bardziej, że w kluczowym momencie przyjęcie zaczęło szwankować. Częstochowianie w szeregach, których pierwszoplanowe role w końcówce odgrywał Dawid Murek, najpierw obronili cztery setbole, a po chwili sami za piątym razem dopięli swego.
Jeszcze większe emocje towarzyszyły setowi nr.2. Od samego początku trwała zacięta walka, a żadnej z drużyn nie udało się uzyskać znaczącej przewagi. Przy stanie 17:17 na boisku zrobiło się nerwowo i tak było już do końca. Arbitrzy uznali, że Achrem atakując dotkną siatki co wywołało oburzenie po stronie gospodarzy. Żółtą kartką ukarany został nawet nie zgadzający się z tą decyzją trener Ljubo Travica.
Zaiskrzyło też między Piotrem Łuką a jednym z trenerów Resovii. Tego pierwszego, którzy przez ostatnie pięć lat bronił barw rzeszowskiego klubu poniosły nerwy i rzucił niecenzuralne słowa w stronę włoskiego trenera od przygotowania technicznego, który siedział poza boiskiem. Od tego momentu publiczność, która przez ostatnie sezony uwielbiała Łukę nie szczędziła mu gwizdów przy każdej niemal nadarzającej się okazji. W końcówce więcej opanowania wykazali częstochowianie, którzy w ciemno ustawiali blok na Achrema.
W III secie gra gospodarzy w ataku była już bardziej zróżnicowana. Trafny posunięciem okazało się wejście Krzysztofa Gierczyńskiego, który już w końcówce II seta zastąpił Marcina Wikę. Dobra gra w ataku, a przede wszystkim ogromna determinacja i wola walki sprawiły, że rzeszowianie w miarę gładko wygrali tą partię. Prawdziwa siatkarska woja rozgorzała na dobre w IV secie. Częstochowianie robili wszystko, żeby zakończyć mecz w czterech partiach, natomiast resoviacy niesieni dopingiem walczyli do doprowadzenie do tie-breaka. Jak natchniony blok rywali obijał Krzysztof Gierczyński, który odciążył nieco w ataku Achrema. Tak grający rzeszowianie bez większych problemów doprowadzili do tie-breaka.
Ten do stanu po 12 przebiegał pod dyktando gości. Resovia zdołała wyjść na prowadzenie (13:12), ale ostatnie słowo należało do częstochowian.
ASSECO RESOVIA 2
DOMEX TYTAN AZS Czstochowa 3
(29:31, 22:25, 25:15, 25:19, 15:13)
RESOVIA: Perłowski, Mika, Achrem, Grzyb, Redwitz, Wika oraz Ignaczak (libero), Kreek, Gierczyński,
AZS: Kardos, Łuka, Wiśniewski, Janeczek, Murek, Nowakowski oraz Zatorski (libero), Wierzbowski, Gradowski, Mikołajczak
Trener Grzegorz Wagner
Sędziowali: M. Twardowski (Radom) i M. Herbik (Warszawa).
Widzów 4800.
rm