Szmyda: Tłumy kibiców to fantastyczny widok
Trzy pytania do Sylwestra Szmyda, kolarza grupy Liquigas: Za nami 3 etapy 66. Tour de Pologne. Jak pan podsumuje przebieg dotychczasowej rywalizacji?
- Myślę, że odbywa się wszystko zgodnie z planem. Płaskie etapy mają to do siebie, że bardzo trudno jest na nich skutecznie oderwać się od peletonu. To pokazały pierwsze trzy dni wyścigu. Mimo prób, wszelkie ucieczki były niwelowane i na mecie finiszował cały peleton. Mi osobiście jedzie się ciężko. Nie jestem przyzwyczajony do tak długich dystansów. Ostatnio trenowałem w górach, a tu pędzimy ze średnią prędkością ponad 40 km/h. Ale nie ma co narzekać. Polacy na razie są widoczni i mam nadzieję, że zostanie tak do końca wyścigu. No i wreszcie sprzyja nam pogoda, która tak bardzo dokuczała przed rokiem.
- Jak pan wspomina ubiegłoroczny etap z Nałęczowa do Rzeszowa i z jakimi planami przystąpi pan do dzisiejszej rywalizacji?
- Z tego co pamiętam, to był bardzo długi etap, tak zresztą będzie i dzisiaj. Nie ma wprawdzie na nim jakiś większych górek, ale dystans może zrobić swoje i trzeba uważać, aby nie przeliczyć się ze swoimi możliwościami. Jest na nim dużo wolnej przestrzeni i trzeba będzie uważać na boczny wiatr, który może nam przeszkadzać. Z etapu w tamtym roku najbardziej utkwiły mi w pamięci tłumy kibiców na mecie w Rzeszowie. To było coś fantastyczne, że mimo takiej fatalnej aury, tylu ludzi przyszło nam kibicować. Liczę, że w tym roku będzie podobnie, a być może nawet i jeszcze lepiej pod tym względem, bowiem pogoda jest przecież o wiele lepsza. Mam również nadzieję, że będziemy finiszować całym peletonem, bo to jest bardzo widowiskowego dla kibiców. Ja postaram się zająć jak najlepsze miejsce.
- Kiedy możemy się spodziewać decydujących rozstrzygnięć w tegorocznym wyścigu Tour de Pologne?
- Myślę, że stanie się to na etapie do Zakopanego. Tam naprawdę czeka na kolarzy prawdziwa próba i według mnie, to właśnie na tym etapie mają szansę zakończyć się powodzeniem wszelkie ucieczki. Tak było w roku ubiegłym i sądzę, że ten scenariusz powtórzy się również i teraz.
Rozmawiał: Marcin Jeżowski