Szewińska nie poda się do dymisji
Prezes PZLA Irena Szewińska nie zamierza podawać się do dymisji, chce dotrwać do końca kadencji władz i wyprowadzić związek z zapaści finansowej. Na pytanie czy będzie kandydować po raz czwarty na prezesa, nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi.
- Moim zdaniem, i nie tylko, ale także Ministerstwa Sportu i Polskiego Komitetu Olimpijskiego, prezesa nie powinno być w składzie takiego zespołu, bo to jest groteska - ocenił Chmara.
W rozmowie z PAP Szewińska wyjaśniła, że to z jej inicjatywy zarząd powołał zespół doradczo-naprawczy. - Uznałam, że jest naturalną rzeczą abym była w takiej komisji, bo co kilka głów, to nie jedna, jeśli mamy szukać drogi wyjścia z kryzysowej sytuacji. Podpisałam już umowę na przeprowadzenie audytu za 2007 rok. Ta kontrola potrwa do 20 czerwca i wiele wyjaśni.
Sebastian Chmara, jeden z nielicznych członków zarządu, który już wcześniej zwracał uwagę na wiele nieprawidłowości w działalności PZLA, z wynikami audytu wiąże duże nadzieje. - Ta doświadczona firma, która sprawdzała m.in. PKOl, wspólnie z nową księgową dokona rzetelnej analizy dokumentów i wreszcie będziemy wiedzieć, na czym stoimy, kto i gdzie popełniał błędy, jeśli oczywiście takowe zostaną ujawnione.
Jak dodał, informacje na temat finansów przekazane we wtorek zespołowi problemowemu przez główną księgową nie były zbyt optymistyczne. Z szacunkowych wyliczeń wynika, że zadłużenie może oscylować w graniach 1,4 - 1,5 mln zł.
Szewińska podkreśliła, że do tej sytuacji nie doszłoby, gdyby otrzymywała rzetelne informacje. "Skoro sekretarz generalny oświadczył z końcem roku, że stan kasy związku jest bardzo dobry, nie miałam powodów, by nie wierzyć. Dlatego też zakupione zostały m.in. nagrody dla trenerów. Czuję się zatem odpowiedzialna. Wiem, że mój wizerunek został przez to nadszarpnięty, ale nie wiem, czy zasłużyłam aż na taką krytykę z jaką się spotykam".
Od początku tej kadencji nie odbyła się żadna konferencja prasowa dotycząca działalności PZLA. Okazji było sporo - chociażby mistrzostwa Polski w hali oraz na stadionie. Dziennikarze nie mieli zatem rzetelnych i oficjalnych informacji ze strony władz. Zdaniem Szewińskiej rzeczywiście brakowało spotkań z mediami.
Pytana o zawirowania wokół jej zatrudnienia, prezes wyjaśniła: "Kiedy rozwiązana została umowa z sekretarz, ktoś musiał zająć to miejsce. Proponowałam członkom zarządu, ale nikt nie wyraził ochoty więc zaproponowałam siebie. Jest to zgodne ze statutem PZLA, że mogę być prezesem urzędującym. Natomiast na stanowisko sekretarza generalnego może być obsadzone tylko w drodze konkursu, a to jest czasochłonne".
Jak poinformował Chmara w uzgodnieniu z Ministerstwem Sportu zatrudniony zostanie niebawem dyrektor biura PZLA. "Najważniejsze są teraz przygotowania do igrzysk olimpijskich. Potrzebna jest osoba, która zadba o realizację planów i będzie nadzorować pracę centrali".
Wcześniej niż to zamierzano, na 4 czerwca, zwołane zostało posiedzenie zarządu PZLA. Irena Szewińska zapytana przez PAP czy będzie po raz czwarty ubiegać się o fotel prezesa (kadencja obecnych władz kończy się w styczniu) - odpowiedziała: "Czy teraz mam mówić? Jeszcze za wcześnie...".
INTERIA.PL/PAP