"Stalówka" (nie) tylko dla Polaków
W Stali Stalowa Wola nie będzie rewolucji kadrowej. Nie obejdzie się jednak bez poważnych wzmocnień, także z zagranicy.
Po jedenastu latach "Stalówka" wróciła do koszykarskiej elity. Zawodnicy zrobili co należy, teraz nadszedł czas wytężonej pracy dla administracji Stali. Zgodnie z wymogami PLK, do 10 czerwca klub musi zawiązać Sportową Spółkę Akcyjną i zbudować budżet w wysokości co najmniej 2 milionów złotych.
Stal liczy na pomoc miasta. Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak jeszcze przed sezonem zadeklarował, że w przypadku awansu wspomoże klub kwotą miliona złotych i to zdanie podtrzymuje. Sprawa stanie niebawem na sesji rady miasta.
Niefortunna wypowiedź
"Nie mam nic do czarnych, żółtych czy fioletowych. Klub nie dostanie od nas ani złotówki, jeżeli będą grali w nim obcokrajowcy" - to słynne stwierdzenie usłyszała niedawno niemal cała Polska. Niefortunna wypowiedź prezydenta odbiła się szerokim echem. Niektórzy przypięli Szlęzakowi łatkę rasisty.
- Rozmawialiśmy z prezydentem. Chodziło mu o umiar w ściąganiu nowych zawodników. Po prostu nie chce, żeby do Stalowej Woli zawitała zaciężna armia zawodników z zagranicy a koszykarze, którzy wywalczyli awans stracili pracę - tłumaczy Dariusz Szlage, dyrektor Stali.
Dwie strony medalu
- Bardzo mnie cieszy stanowisko pana prezydenta. Mamy tylu doskonałych polskich koszykarzy, którym kończą się kontrakty, że jest w czym wybierać. Prezydent Stalowej Woli ma taką wolę i to jest jego prawo. Sponsorzy często dyktują swoje warunki wobec finansowanych klubów, a prezydent chce mieć w składzie Polaków - mówi Roman Ludwiczak, prezes Polskiego Związku Koszykówki. Nie dodaje jednak, że utrzymanie polskich zawodników jest w wielu przypadkach kilkakrotnie droższe od szukających okazji do własnej promocji Amerykanów, Kanadyjczyków czy innych obcokrajowców.
Oferty już nadchodzą
Koszykarzy Stali czeka w tym sezonie jeszcze jeden mecz. W środę w Warszawie zagrają decydujące o mistrzostwie pierwszej ligi spotkanie z Polonią 2011. Potem czekają ich zasłużone urlopy, a w perspektywie renegocjacje kontraktów. Tymczasem klubowy telefon nie milknie. Z Kanady, Stanów Zjednoczonych i Australii już nadeszły faksem oferty od koszykarzy chętnych do gry w "Stalówce". Transferowa karuzela zaczyna się rozkręcać...
Piotr Pyrkosz