Aircombat to sport na takich samych prawach jak piłka nożna czy żużel. Został wymyślony 12 lat temu. W Europie gra już ponad 2 tysiące zawodników. Mimo że przypomina zabawę dużych chłopców, bawiących się modelami samolotów z I i II wojny światowej, to bardzo poważna sprawa. Postawił na włoskie Modele kosztują po kilka tysięcy złotych, aparatura do sterowania drugie tyle. Ale emocje są ogromne. Wojskowy radar zarejestrował niedawno, że taki mały samolot leciał z prędkością 249 km/h. Wrocławscy piloci do najważniejszego starcia w roku przygotowują się od kilku miesięcy. - Najważniejsze są dobry model i taktyka - tłumaczy Piotr Eciak, pilot wrocławskiej eskadry Black Eagles Fujifilm. Jaki model jest dobry? - Trzeba wybrać samolot, który będzie miał dobre właściwości lotne i mocny silnik. Ale przy tym będzie lekki. Bo jak się lata ciężkim, to jedyne co można zrobić, to się bronić - tłumaczy Eciak. Na mistrzostwa Europy przygotował dwa włoskie Ansaldo S.V.A. bo po wojnie takie samoloty kupiła Rzeczypospolita. Obserwowaliśmy ostatnie treningi wrocławskiej drużyny, która w piątek, sobotę i niedzielę zmierzy się z ekipami z całej Europy. Długie przygotowania Na lotnisku w Rakowie pustki. Stoją jedynie trzy - cztery samochody, w których przyjechały modele. Wrocławski pilot Zdzisław Wdowikowski lata włoskim Ansaldo Piotra Eciaka. Pierwszy ze swoich dwóch modeli zabrał do oblatania w sobotę. - Jego budowa zajęła mi tydzień - tłumaczył. Na poligonie najpierw kilka minut pieczołowicie przygotowywał go do lotu. Zatankował, wszystko jeszcze raz sprawdził, w końcu ustawił maszynę na trawie. Ta wystartowała, zrobiła dwa zwroty i spadła na ziemię. Okazało się, że rozłączyła się maleńka wtyczka. - Takie rzeczy niestety się zdarzają. Dobrze, że teraz, a nie na zawodach - pocieszał się Eciak. Impreza dla całej rodziny Przed nami walka na ostro przez 10 godzin dziennie. Siedem minut w powietrzu, osiem minut przerwy i kolejna walka. Każdy pilot będzie musiał polecieć cztery razy. Najlepsi awansują do niedzielnego finału. Przez trzy dni we Wrocławiu będzie więc co oglądać. Warto się wybrać nad Odrę z dziećmi, bo na pewno im się spodoba. Ostrzegamy, że oprócz normalnego cateringu, grilla i piwa, będzie tam także stoisko z modelami. Można się więc spodziewać, że nasze pociechy będą nas namawiać na zakup maszyn. Ale latające modele z silniczkami elektrycznymi można będzie kupić za kilkaset złotych. Serdecznie zapraszamy. Bartłomiej Knapik bartlomiej.knapik@echomiasta.pl