Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Pierwsza pomoc to jego specjalność

Najpierw postawił na turystykę, ale nie zdał egzaminu z języka angielskiego. Żeby nie marnować roku, przeniósł papiery do Studium Pielęgniarskiego. I tak to się zaczęło... jakieś 19 lat temu.

/INTERIA.PL

Pierwsze miejsce pracy Pawła Wójcika to Pogotowie Ratunkowe Miasta Stołecznego Warszawy.

- Wystartowałem od erki kardiologicznej w budynku Pogotowia i równolegle dobierałem dyżury w karetce, ale nie na stanowisku pielęgniarza, lecz sanitariusza (sic!). Wtedy dopiero zaczęła się moja właściwa edukacja.

Wyniesione ze szkoły podstawy teoretyczne z realną pracą z pacjentem w karetce dawały mi z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, coraz większą pewność siebie (nie mylić z zarozumialstwem). Dodatkowo skończyłem całą masę kursów medycznych, mniej i bardziej zaawansowanych.

Dla niektórych praca...to tylko praca, dla innych - życiowa pasja. A dla Pawła - coś pośrodku.

- Na pewno coś więcej, niż tylko zawód, chyba można użyć tutaj górnolotnego sformułowania "pasja". Ale, że nie samą pasją i satysfakcją się żyje (bo zarobki w tej branży nie były i nadal nie są zbyt oszałamiające), to zdarzało się, że pracowałem w kilku miejscach. Najsympatyczniej wspominam 5-lat na sali pooperacyjnej jednego z warszawskich szpitali pediatrycznych... oj, dostałem tam solidnie w kość.

Praca z dziećmi, to bardzo odpowiedzialne zadanie. Sporo stresu, ale jakże bogate doświadczenia zawodowe - dziś, jak dostaję wezwanie do dziecka, jestem znacznie spokojniejszy, niż było to kilka lat temu. Teraz traktuję pracę w karetce - mam nadzieję, że nikogo nie urażę - hobbystycznie, a wszystkie moje siły kieruję w stronę organizacji szkoleń - jestem koordynatorem szkoleń medycznych w wiodącej w Polsce firmie medycznej.

Pierwsza reanimacja? Jasne, że pamięta. Jesień, 1991 roku. Było nerwowo, ale skończyło się dobrze. To najważniejsze. Czasem opowiada kursantom, jak stres wpływa na racjonalną ocenę sytuacji i działanie.

- Późny wieczór, wezwanie: nieprzytomny. Dojeżdżamy na miejsce na sygnale, wchodzimy do domu chorego. Zaczynamy reanimację. Kolega pielęgniarz zrobił wkłucie do żyły, zaczął nabierać leki, lekarz po zaintubowaniu pacjenta prowadził wentylację płuc przy pomocy worka Ambu, a ja zacząłem uciskać klatkę piersiową.

Byłem tak zestresowany, że nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu, po chwili nasz kierowca karetki, doświadczony "pogotowiarz", oparł mi rękę na ramieniu i powiedział: "Stary spokojnie, wolniej i bardziej miarowo". Trochę mnie to uspokoiło i jakoś dotrwałem do końca reanimacji. Pacjenta - na szczęście - udało się uratować.

Reanimacja inne niż wszystkie? Oj, była taka... około 15 lat temu.

- Dostaliśmy wezwanie: "nieprzytomny w tramwaju", warszawskim, pod Rotundą. Podjeżdżamy na miejsce, pacjent leży na podłodze tramwaju. Doktor wykazał się niezwykłą trzeźwością umysłu - kazał motorniczemu wyprosić ludzi, zamknąć drzwi i zatrzymać się dwa przystanki dalej, na skrzyżowaniu al. Jerozolimskich z ul. Lindleya. Ambulans jechał z boku, a my w tym czasie podjęliśmy reanimację. Przy Lindleya przełożyliśmy pacjenta do karetki i przejechaliśmy 200 metrów do szpitala - przeżył.

Rady dla przyszłych pielęgniarzy i ratowników? Lepiej się dobrze zastanówcie!

- Musicie czuć wewnętrznie, że chcecie to robić, pomagać innym, ratować ludzi. Musicie liczyć się z tym, że jest to zawód wysokiego ryzyka. Jeśli ktoś chce tylko jeździć karetką, bo chce się przejechać na sygnale, to niech sobie daruje i idzie do pracy do jakiegoś lunaparku, gdzie też jest głośno i migają światełka...

Szkolenia z pierwszej pomocy - dla kogo i po co?

- Krótka odpowiedź: Dla ludzi. Żebyście wiedzieli, jak ratować innych. Szkolenia powinno przejść możliwie jak najwięcej osób, bez względu na wiek i wykształcenie. Wzrost świadomości w Polsce w kwestii pierwszej pomocy przedmedycznej - na pewno wzrasta, ale tempo jest zdecydowanie zbyt wolne, bo niestety wiąże się to z kosztami (wynagrodzenia dla instruktorów, zakup sprzętu szkoleniowego etc.).

Prowadzenie kursów i przekazywanie wiedzy - to nie "bułka z masłem", ale...

- Śmiało mogę powiedzieć, że mam solidne kwalifikacje i umiejętności. Trzeba wciąż się uczyć - ja to robię i doradzam to wszystkim, dlatego ukończyłem Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Warszawie na kierunku Edukacja Zdrowotna i Profilaktyka Uzależnień. Często przyczyną tego, że nie reagujemy w danej sytuacji, nie jest nasza obojętność, a zwyczajnie - niewiedza i lęk z tego właśnie wynikający. Oczywiście mam świadomość, że zaledwie dotknęliśmy pewnych zagadnień, ale dobre i to - może dzięki temu przybędzie nam ratowników przedmedycznych? Oby!

Jeśli ktoś z was chciałby dowiedzieć się czegoś więcej na temat pracy pielęgniarza oraz wziąć udział w przeprowadzanych przez Pawła Wójcika szkoleniach - zapraszamy na stronę www.bls-aed-szkolenia.strefa.pl.

Rozmawiała: Ewa Mickiewicz

INTERIA.PL

Zobacz także