Marek Żyłka karate trenuje od 10 lat. I jak to zazwyczaj w życiu bywa do sportu trafił przez przypadek. - Kiedyś grałem z racji swojego wzrostu w siatkówkę. Była to jednak tylko taka zabawa w sport. Na karate namówił mnie mój tato, który kiedyś gdzieś tam na mieście wypatrzył plakat reklamujący Akademię Karate Tradycyjnego w Rzeszowie. Zaprowadził mnie na trening. Spodobała mi się ta dyscyplina sportu i tak zostałem karateką - opowiada o swoich początkach w wyczynowym sporcie Marek Żyłka, na co dzień uczeń II LO w Rzeszowie. To ambitny chłopak - Marek to bardzo ambitny chłopak - mówi o swoim podopiecznym jego klubowa trenerka, Marta Niewczas. - Jest młodym i obiecującym zawodnikiem. Jego dużym atutem jest wzrost. Mało jest tak wysokich i przy tym tak dobrze wyszkolonych technicznie zawodników. A przy tym ma bardzo dobrą i mocną psychikę. Byle co go nie zrazi. Nie załamuje się szybko. To pozwala mieć nadzieję, że we Włoszech powalczy na całego. Operacja "Mistrzostw Europy" Marek Żyłka i Marta Niewczas od dłuższego czasu razem przygotowują się do wyjazdu do Włoch. On, prawdziwy debiutant na europejskich salonach, walczyć będzie w kumite w kategorii juniorów. Ona, jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek na świecie w karate tradycyjnym, walczyć będzie również w kumite, tyle tylko, że w kategorii seniorów. - Razem jedziemy do Włoch i razem się do tego wyjazdu przygotowujemy - mówi Marta Niewczas. Trzymajcie kciuki - O medale zawsze było i jest bardzo ciężko. Każdy zawodnik jedzie przecież na mistrzostwa z nadzieją, że nie wróci z nich z pustymi rękoma. My też jedziemy do Woch z przekonaniem, że nam się uda pokonać swoich przeciwników i wywalczyć któryś z medali - mówi Marta Niewczas. - Marzyłem o powołaniu do kadry narodowej i marzenie to mi się spełniło. Teraz marzę o medalu mistrzostw Europy. Nie obiecujemy, że wrócimy z medalami, ale trzymajcie za nas kciuki. Na pewno powalczymy - zapewnia Marek Żyłka. Witold Socha