Ligoccy, przypomnijmy, nie zgodzili się na podpisanie nowego regulaminu kadry, w którym znalazł się kontrowersyjny zapis mówiący o tym, że związek ma prawo do wykorzystania całkowitego wizerunku zawodnika wraz z jego nazwiskiem i pseudonimem. - Chodziło o podpis pod regulaminem, który był kompletnie niezgodny z prawem, przynajmniej w części dotyczącej wizerunku zawodników. Związek ma do niego prawo, ale tylko w stroju kadrowicza. Tak mówi ustawa o sporcie kwalifikowanym i tu nie ma o czym mówić. Ale oni chcą położyć łapę także na moim wizerunku poza kadrą. A przecież snowboard to nie tylko zawody pod egidą FIS, czyli igrzyska, mistrzostwa i Puchary Świata. Są też zawody innych organizacji i tam nie startuję w stroju reprezentanta - wyjaśniał "Dziennikowi" Mateusz Ligocki. Spór rozgorzał na dobre. Opisały go wszystkie gazety, co spowodowało, że Marek Król, prezes PZSnow, postanowił wyciągnąć rękę na zgodę. - Zależy mi przede wszystkim na zawodnikach. Jednak w pierwszej kolejności muszę uregulować sprawy formalno-prawne. Zasady postępowania wydawały mi się jasne i ostateczne. Nie są mi ani bliskie, ani znane metody walki medialnej i wyrażam zadowolenie z powrotu do rozmów przy wspólnym stole - zaznaczył Król. Zgody chcą też bracia Ligoccy. - Napsuliśmy sobie troszkę krwi, ale dzięki temu zaczęto z nami rozmawiać. Dobrze, że w sprawę włączyły się media. Mogę przeprosić za ostre słowa, ale walczyłem o ważne dla nas sprawy. Wynikiem podjętych działań jest ostatecznie przyspieszenie porozumienia - przekonuje Matys. Wkrótce planowana jest konferencja prasowa, podczas której strony będą miały okazję oficjalnie zakończyć konflikt i zarysować strategię na rozpoczęty sezon. Mediatorem pomiędzy braćmi a związkiem będzie Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. TWO