W poniedziałek kolarze musieli przejechać najdłuższy odcinek - 240 kilometrów, do tego w 30-stopniowym upale. Do akcji zaczepnych nie rwali się zawodnicy reprezentacji Polski. - Pierwsza lotna premia będzie dopiero na 199. kilometrze, więc nie chcemy zbyt wcześnie atakować. Trzeba to zrobić w odpowiednim momencie - mówił w miasteczku startowym w Rawie Mazowieckiej jeden z szefów ekipy biało-czerwonych Piotr Kosmala. Sytuacja na trasie ułożyła się jednak inaczej. Już kilkanaście kilometrów po starcie od peletonu odskoczył Marcin Sapa z włoskiej ekipy Lampre, do którego dołączył Bartłomiej Matysiak z reprezentacji Polski oraz Belg Tom Stubbe (Omega Pharma-Lotto) i Norweg Gabriel Rasch (Cervelo). Przewaga czwórki kolarzy błyskawicznie rosła, sięgając przed półmetkiem 11 minut i 40 sekund, ale potem równie szybko zaczęła topnieć. W Siewierzu, gdzie lotną premię wygrał Matysiak, wynosiła już niewiele ponad sześć minut, a przy wjeździe do Dąbrowy Górniczej, gdzie trzeba było przejechać po rundach 16 kilometrów - tylko minutę i 10 sekund. Sapa i Matysiak poderwali się jeszcze do walki, aby zdobyć punkty i sekundy na premii górskiej i lotnej. Obie wygrał kolarz Lampre i przy okazji zapewnił sobie koszulkę "górala". Dziesięć kilometrów przed metą peleton zlikwidował ucieczkę. Na ostatnim okrążeniu szalone tempo narzucili zawodnicy ekipy Vacansoleil, rozprowadzający Słoweńca Boruta Bozicia, potem bardzo mocno pociągnęli kolarze Astany, pracujący dla Davisa, ale na finiszu ubiegł wszystkich Greipel. Był bezapelacyjnie najszybszy, wyprzedzając Davisa o kilka metrów. Australijczykowi została na osłodę żółta koszulka lidera. - Nie jestem zawiedziony. Cieszę się, bo widzę, że jestem w dobrej formie, a o wygraną powalczę na następnych etapach. Dziś Greipel był nie do pokonania - przyznał Australijczyk. W klasyfikacji generalnej kolarz z antypodów ma ten sam czas co zwycięzca z Warszawy Włoch Jacopo Guarnieri oraz Greipel, ale wyprzedza ich niższą sumą miejsc na etapach. Ostatni zryw przyniósł Marcinowi Sapie różowy trykot najlepszego "górala", ale przed dekoracją bardziej jednak rozpamiętywał straconą szansę na etapowy sukces. - Ucieczka miałaby szanse powodzenia, gdyby był nieco silniejszy skład. Dobrze pracował Matysiak, siłę w nogach miał Norweg, ale Belg... Szkoda mówić - skomentował Sapa. We wtorek kolejny sprinterski i z kolei najkrótszy etap wyścigu, z Sosnowca do Katowic (122 km).