Zawodniczka warszawskiej Skry wprawdzie narzeka na uraz stopy, ale tryska humorem. - Ból pojawił się na jednym z treningów rzutowych w ostatnim tygodniu mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Nie przeszkadzało mi to jednak w normalnych zajęciach na siłowni, czy w robieniu sprawności - powiedziała była rekordzistka świata. Włodarczyk w Chula Viście była po raz czwarty. Tym razem siedem tygodni. Miejscowość, położona w Kalifornii nieopodal San Diego, ma doskonale przygotowany ośrodek dla lekkoatletów, ale Amerykanie niechętnie wpuszczają tam ludzi z zewnątrz. - Nam się udało. Pierwsze kroki stawiał tam Tomek Majewski. To właśnie on polecił ten ośrodek. Tak nam się spodobało, że latamy tam regularnie od czterech lat. Pogoda tam jest wspaniała, obiekty świetnie przygotowane, wszystko idealne. Europejczyków jest niewielu. Raz byli tyczkarze z Niemiec, innym razem Słoweńcy - dodała podopieczna Krzysztofa Kaliszewskiego. W tym roku Włodarczyk poleciała tam tylko z trenerem i fizjoterapeutą. Skupili się w stu procentach na sporcie, nie było wycieczek, wyjazdów. Za to rekordy życiowe na zajęciach. - Byłam w tym miejscu po raz czwarty. Okolicę zwiedziliśmy wcześniej, więc nie było sensu ruszać gdzieś jeszcze raz. Pojechaliśmy tylko do San Diego, trochę połazić. To bardzo urokliwe miejsce, spokojne z fajnym klimatem. Niesamowite jest to, że po dwóch, trzech godzinach jest się w górach i można jeździć na nartach - powiedziała. W planach mieli też wizytę u Marcina Gortata, który gra w koszykarskiej lidze NBA w drużynie Phoenix Suns. - Niestety, chwilę wcześniej złapał kontuzję i zrezygnowaliśmy z tego wyjazdu. Z Marcinem mam stały telefoniczny kontakt. Znamy się nieźle i gdy możemy, to się odwiedzamy. W zeszłym roku ja byłam u niego w Phoenix, on natomiast potem przyjechał do ośrodka we Władysławowie, gdy przygotowywałam się tam do sezonu - zaznaczyła Włodarczyk. Największym sukcesem pobytu w Chula Viście jest ustanowienie rekordu życiowego w... podciąganiu na drążku. - To było zawsze moja najsłabsza strona. Jak udawało mi się raz, to był sukces. A teraz, pod koniec zgrupowania, podciągnęłam się siedem razy. Uważam, że to mój największy sukces - powiedziała. W USA czuje się już jak w domu. Lubi tamtejszą kuchnię, klimat. - Jeszcze nigdy ten okres nie minął mi tak szybko jak tym razem. Pozwoliłam sobie na dobrego hamburgera, czy steki. Kocham jeść i na szczęście mogę sobie na to pozwolić - dodała. Mistrzyni świata z Berlina (2009) wróciła jednak do kraju z kontuzją śródstopia. - Nie jest to nic groźnego i mam nadzieję, że w ciągu tygodnia wszystko wróci do normy. To sprawa przeciążeniowa. Po siedmiu tygodniach ciężkiego treningu w Stanach Zjednoczonych może dochodzić do takich sytuacji. Najważniejsze, że mogę normalnie ćwiczyć. Ograniczam jedynie zajęcia techniczne, bo w nich odczuwam największy ból - przyznała. W Ośrodku Przygotowań Olimpijskich "Cetniewo" we Władysławowie Włodarczyk będzie do 9 maja. Pierwsze starty ma zaplanowane pod koniec maja. Najważniejszą imprezą będą sierpniowe mistrzostwa świata w Moskwie. W ostatnich, w koreańskim Daegu (2011) zajęła piąte miejsce.