Adam znów wyciśnie nam łzy!
Miejsce na podium mistrzostw świata w Libercu w konkursie indywidualnym oraz minimum szósta lokata w drużynówce - to główne cele polskich skoczków narciarskich w tym sezonie. W piątek pierwsze zawody Pucharu Świata w Kuusamo.
Głównymi atrakcjami sezonu są Turniej Czterech Skoczni, styczniowe skoki w Zakopanem i MŚ w Libercu (przełom lutego i marca), gdzie Małysz broni tytułu sprzed dwóch lat z Sapporo. Wiślanin, który na skoczniach całego świata wygrał już wszystko, marzy o jednym - złocie olimpijskim. Ostatnią szansę będzie miał za dwa lata w Vancouver. Ten sezon ma być więc etapem przygotowań do najważniejszych lotów Małysza w życiu.
O nowym sezonie rozmawiamy z Markiem Siderkiem, zastępcą dyrektora ds. sportowych w Polskim Związku Narciarskim, który od 30 lat mieszka w Czeskim Cieszynie.
Jakie kryteria sportowe postawił PZN przed polskimi skoczkami w nowym sezonie?
- Sezon podporządkowany jest zaplanowanym na luty 2009 roku mistrzostwom świata w Libercu. Oprócz tego zawodnicy przygotowują się do startu w Igrzyskach Zimowych w Vancouver w 2010 roku. Zakładamy, że w Libercu drużyna polskich skoczków uplasuje się w pierwszej ósemce, oczywiście liczymy także na dobry występ w zawodach indywidualnych.
Przed nami początek sezonu w PŚ. Czy zespół jest dobrze przygotowany do pierwszego startu w Kuusamo?
- Atmosfera w drużynie jest znakomita. Wszyscy nie mogą się już doczekać początku sezonu i osobiście liczę na dobry występ całej polskiej kadry w Kuusamo. Znaleźli się w niej: Adam Małysz, Kamil Stoch, Łukasz Rutkowski, Stefan Hula i Marcin Bachleda. Mamy aż pięciu skoczków w rozpoczynającym się Pucharze Świata, a to z racji dobrych występów w Letnim Grand Prix. Kadra w ostatnich dniach pilnie trenowała w Lillehamer, od wtorku przebywa już w Kuusamo. Każdy z zawodników oddał po 50 skoków, a więc wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Ale w pełni przekonamy się o tym dopiero podczas zawodów. Ja jestem optymistą i chciałbym, by w zawodach Pucharu Świata przynajmniej trzech naszych skoczków regularnie plasowało się w pierwszej trzydziestce.
Adam Małysz zapowiedział, że chce skakać aż do olimpiady w Vancouver. To chyba pozytywny sygnał dla jego młodszych kolegów?
- Pozytywny i mobilizujący. Adam jest ikoną polskiego sportu i cieszę się z jego decyzji. W rozmowie ze mną przyznał, że po niezbyt udanym ubiegłym sezonie na serio rozważał zakończenie kariery. Jednak igrzyska w Vancouver tak go zmotywowały, że zrezygnował z tych planów. Jestem przekonany, że Adam jeszcze dostarczy nam wielu emocji i wyciśnie niejedną łezkę.
W tym roku cały sztab szkoleniowy jest wyłącznie polski...
- Wróciliśmy do modelu sprzed lat, który wtedy się sprawdzał. Jest z kadrą m.in. biomechanik Piotr Krężałek, fizjoterapeuta Rafał Kot, jest fizjolog - profesor Jerzy Żołądź, skoczkom pomocą służy też psycholog Kamil Wódka. Pomyślano o każdym szczególe, bo sezon będzie długi i męczący.
Który z młodych skoczków może w tym sezonie zabłysnąć?
- Trudno powiedzieć, będzie to zależeć od wielu czynników. Mamy utalentowanych zawodników, którzy u boku Małysza skaczą już od kilku sezonów z większym lub mniejszym powodzeniem, ale są obecni w Pucharze Świata. I nie zapominajmy o kadrze "B", która w tych dniach trenuje w Ramsau. Przed naszymi młodymi skoczkami w zbliżającym się nowym roku stoi ważny cel - muszą godnie zaprezentować się na mistrzostwach świata juniorów w Sztrbskim Plesie, które zaplanowano na początek lutego 2009.
Rozmawiał: JANUSZ BITTMAR