Ukraiński dowódca: Jesteśmy prowadzeni do zamrożenia konfliktu
Nie możemy wrócić do granic z 1991 roku z tym, co mamy teraz. Ludzie muszą to zrozumieć, czy im się to podoba, czy nie - twierdzi ukraiński snajper "Did". Zastępca dowódcy jednostki specjalnego przeznaczenia "Grzmot" nie ukrywa swojego pesymizmu związanego z rozwojem sytuacji na froncie.
W rozmowie z kanadyjską telewizją TSN wojskowy podjął temat nieudanej ofensywy wojsk ukraińskich i wzmożenia ataków przeprowadzanych przez Rosjan.
Żołnierz nie ukrywa, że w ostatnich miesiącach widoczny staje się brak skuteczności w atakach prowadzonych przez Siły Zbrojne Ukrainy. Ma być to związane m.in. z przyjęciem złej taktyki przez dowódców.
- Nigdy nie wygramy tej wojny, jeśli będziemy postępować jak Orkowie (Rosjanie - red.). Jest ich więcej, mają wszystkiego więcej. Musimy być we wszystkim bardziej trzeźwi, myśleć inaczej, inaczej planować działania na poziomie taktycznym. Używać broni inaczej niż oni - stwierdził.
- Pamiętam, jak na początku wojny nasza grupa 10-12 osób walczyła na równych zasadach z kompanią Rosjan, a to jest 100-120 osób. Wyszliśmy bez zadrapania - wspominał.
Zastępca dowódcy jednostki "Grzmot" jest przekonany, że należy odejść od propagandowego przekazu mówiącego o zwycięstwie wyłącznie w sytuacji powrotu do granic uznawanych na arenie międzynarodowej.
- Nie możemy wrócić do granic z 1991 roku z tym, co mamy teraz. Ludzie muszą to zrozumieć, czym im się to podoba, czy nie. Z tym co mamy nie da się wyjść na te granice. Wyślemy kolejne 200 tysięcy żołnierzy, ale nie podejdziemy do granic z 1991 roku, bo problem nie jest w ludziach, ale w broni - podkreślił.
Zamrożenie konfliktu coraz bardziej możliwe
Zdaniem ukraińskiego snajpera, obecny rozwój sytuacji wskazuje, że kraje Zachodu będą namawiać ukraińskich dowódców do podjęcia rozmów z Rosją ws. zawieszenia broni.
- Mam poczucie, że jesteśmy prowadzeni do zamrożenia, do negocjacji, bo z tym, co mamy teraz, nie możemy być skuteczni - mówił.
- Nie będę temu przeciwny. Wielu chłopaków, z którymi rozmawiałem, też nie będzie przeciwnych. Ale trzeba zrozumieć, na jakich warunkach możemy zamrozić (...) Musimy wiedzieć, jakie są rzeczywiste plany naszego rządu i partnerów zachodnich - dodał.
Zdaniem wojskowego, władze mogą zgodzić się na zawieszenie broni wiedząc jednocześnie, że jest to czas na przygotowanie armii do kontynuacji walk.
- Jeśli trzeba przygotować się do decydującej bitwy, to dobrze. Ale jeśli nic nie zrobimy, to nie uda nam się osiągnąć celu - podsumował.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!