Rozmowa rosyjskiego żołnierza z dziewczyną. "Jak to nie będzie Coca-Coli?"
Od piętnastu dni trwa rosyjska inwazja na Ukrainę. Rosyjskie wojska bombardują budynki mieszkalne, ostrzeliwują konwoje wiozące ewakuowanych cywili. Telewizja Ukraina 24 dotarła do nagrania szokującej rozmowa rosyjskiego żołnierza z dziewczyną, która jest teraz w Rosji. Kobieta mówi o kolejnych sankcjach nakładanych na kraj rządzony przez Władimira Putina, z kolei wojskowy chwali się mordowaniem cywili i kradzieżą telewizorów.
- Codziennie lista sankcji i firm, które odmawiają z nami współpracy powiększa się w tempie geometrycznym. Mamy przeje***e - powiedziała dziewczyna żołnierza.
- A KFC i McDonald zostają? - zapytał.
- Nie, oni już spier***li od nas. Wszystkie popularne sklepy z ubraniami też spierd***ją. Nie będzie nowego oprogramowania, iPhonów, nic. Sama chu***a zostaje. Coca-Coli nie będzie - ubolewała.
- Coca-Coli nie będzie? - dopytywał.
- Nie będzie.
"Przywiozę telewizor i blender"
- No dobra, przywiozę chociaż telewizor, taki za 70 tysięcy.
- A duży jest?
- Tak.
- A pozwolą wam to wywieźć?
- Tak.
- A czemu wam na to pozwalają? - dopytuje.
- Bo przełożeni sami się nachapali - odpowiada chłopak.
- Plądrujecie tam - stwierdziła.
- Wziąłem jeszcze blender - dodał.
- Ooo to mi się przyda - powiedziała.
"Zabiliśmy ich wszystkich w lesie"
- To, że jeszcze żyje to wygrałem w lotka, jako jeden na sto tysięcy. Wiesz dlaczego? Wysłaliśmy zwiad, który wskazał nam drogę. Ale my tę drogę pomyliliśmy i skręciliśmy w drugą stronę. Dzięki temu uniknęliśmy zasadzki. A wczoraj chłopaki pojechali do dowództwa i weszli do lasu, a tam kupa trupów, cywilów z torbami na głowach. Ja pier***ę.
- Ale co to było? To Ukraińcy?
- Tak.
- Ale czemu tak?
- Szli ulicą tacy jedni w naszą stronę, zatrzymaliśmy ich, rozebraliśmy do naga, sprawdziliśmy i nic nie mieli. No ale musieliśmy podjąć decyzję co z nimi zrobić. Nie mogliśmy ich puścić żywymi, bo mogliby przekazać nasze pozycje, a wtedy artyleria by nas nakryła. Więc zabiliśmy ich, ich wszystkich, tam w lesie.