Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Znieczuleni na fakty

W renomowanej klinice podczas znieczulenia przed operacją doszło do urazu, który spowodował nieodwracalne zmiany w stanie zdrowia małego pacjenta. Mimo bezspornych dowodów dyrekcja nie chce uznać winy szpitala.

/Agencja SE/East News

Elżbieta i Piotr W. pragnęli dziecka. Gdy w 2002 roku pani Elżbieta zaszła w ciążę, aż do rozwiązania pozostawała pod stałą opieką ginekologa specjalisty i stan kobiety oraz dziecka nie budził żadnych zastrzeżeń.

Poród siłami natury miał miejsce w szpitalu w Jaworznie 24 stycznia 2003 roku. Chłopiec ważył 3950 g i w dziesięciostopniowej skali Apgar został oceniony na 8 punktów. Mimo niezbyt wysokiej oceny, lekarze nie stwierdzili u chłopca żadnej patologii, a jedynie wzdęcie brzucha. Gdy objawy wzdęcia utrzymywały się przez dłuższy czas, podejrzewając niedrożność przewodu pokarmowego, skierowano noworodka do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki.

Dziesiątego dnia pobytu w Centrum przeprowadzono badanie o charakterze biopsji jelita grubego (BAC), które pozwoliło ustalić, że chłopiec cierpi na chorobę Hirschsprunga.

17 lutego małemu pacjentowi przeprowadzono zabieg polegający na wyłonieniu sztucznego odbytu ponad odcinek bezzwojowy. Jak wynika z dokumentacji medycznej, podczas leczenia pooperacyjnego doszło do zakażenia uogólnionego organizmu.

12 marca Michał został wypisany do domu.

- Wiedzieliśmy, że w niedługim czasie będzie konieczna druga operacja polegająca na odtworzeniu fizjologicznej ciągłości przewodu pokarmowego - mówi Piotr W., ojciec Michała. - Podczas pobytu w domu syn rozwijał się prawidłowo. Szybko zaczął chodzić i mówić pojedyncze słowa. Nie przeszkadzało mu nawet to, że ma przymocowany do ubranka worek stomijny.

Syn miał pecha

2 września mały pacjent został ponownie przyjęty do GCZDiM, gdzie 13 listopada przeprowadzono zaplanowaną wcześniej operację.

- W trakcie zabiegu doszło do zatrzymania krążenia - wspomina pan Piotr. - Później dowiedziałem się, że podczas znieczulania, gdy anestezjolog dokonał wkłucia i usiłował wprowadzić cewnik, ten przemieścił się w taki sposób, że podawane leki zamiast do żyły podobojczykowej trafiły do jamy opłucnowej, co wywołało zatrzymanie pracy serca i niedotlenienie. Lekarz neurolog z Centrum powiedziała nam, że syn miał pecha. To było całe tłumaczenie wybitnych specjalistów ze znanej kliniki.

W maju ubiegłego roku rodzice dziecka złożyli pozew przeciw Górnośląskiemu Centrum Zdrowia Dziecka i Matki, w którym domagali się zasądzenia 400 tysięcy zł odszkodowania i zadośćuczynienia. W najbliższych dniach kwota roszczenia zostanie podwyższona o kolejne 300 tys. zł.

- W trzy lata po operacji dziecko nie jest w stanie nawet prosto trzymać głowy. Nie może siedzieć, nie potrafi samodzielnie jeść, nie mówi. Nie wiemy, czy widzi. Pewne jest tylko to, że słyszy - dodaje Piotr W. - Żadne pieniądze nie są w stanie zrekompensować tej tragedii. Jednak szpital musi zapłacić nie tylko za wszystkie konieczne zabiegi rehabilitacyjne, jakie do końca życia czekają naszego syna, ale także zabezpieczyć przyszłość dziecka, gdy nas już zabraknie. W tej sprawie nie chodzi tylko o szkodę wyrządzoną Michałowi. Opiekując się synem, który absorbuje naszą uwagę przez 24 godziny na dobę, nie mamy z żoną normalnego życia. Nie możemy mieć drugiego dziecka. Żona nie może podjąć pracy. Nie rozumiem, dlaczego wobec tak oczywistych dowodów dyrekcja szpitala robi wszystko, żeby przedłużyć proces i uniknąć wypłacenia odszkodowania.

W odpowiedzi na pozew rodziców Michała pełnomocnik szpitala wniósł o oddalenie powództwa w całości.

W uzasadnieniu czytamy: (...) Po wprowadzeniu cewnika do żyły podobojczykowej i jego umocowaniu (...) zostało sprawdzone jego działanie. (...) Takie badanie sprawności centralnego dostępu dożylnego jest wykonywane rutynowo i gdyby stwierdzono jakiekolwiek nieprawidłowości, wykonano by rewizję dostępu. (...) Pozwany przeprowadził zabieg operacyjny zgodnie ze wszystkimi obowiązującymi standardami medycznymi. (...) Przesunięcie kaniuli rozpoznano najwcześniej jak to było możliwe. (...) Znieczulenie ogólne pozbawione ryzyka nie istnieje. (...) Nie można ściśle przewidzieć powikłań anestezjologicznych zagrażających życiu pacjenta. (...) W czasie znieczulenia u powoda nie stwierdzono zatrzymania akcji serca, a jedynie jego zwolnienie. (...) Tym samym stwierdzenie powoda o konieczności stosowania reanimacji jest nieprawdziwe. (...)

- Dla mnie odpowiedź szpitala na pozew jest przyznaniem się do winy - stwierdza ojciec dziecka.

Zgubiła go rutyna

O sporządzenie opinii sąd zwrócił się do profesora Tadeusza Szretera, uznanego specjalisty z zakresu anestezjologii z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

(...) Na podstawie powyższych nie w pełni kompletnych danych można stwierdzić, że w okresie znieczulenia i zabiegu operacyjnego doszło do ciężkiego powikłania, które doprowadziło do zatrzymania czynności serca - czytamy w opinii profesora. - Najbardziej prawdopodobnym mechanizmem takiego powikłania było w czasie wprowadzania cewnika do żyły podobojczykowej lewej, wprowadzenie go do jamy opłucnowej lewej. Podawane przez cewnik płyny gromadziły się w jamie opłucnowej, doprowadzając do ucisku płuca i serca, co doprowadziło do zatrzymania czynności serca. Po stwierdzeniu tego faktu odessano z cewnika 410 ml podanych płynów. Czas zatrzymania czynności serca i spadku ciśnienia systemowego do wartości nieoznaczalnych trwał co najmniej 30 minut.

- Założenie cewnika u tak małego dziecka jest obarczone większym ryzykiem niż u osoby dorosłej i dlatego lekarz anestezjolog musi upewnić się, że zrobił to z należytą starannością - mówi dr Ryszard Frankowicz. - Żeby mieć pewność, że cewnik jest prawidłowo założony, powinien wykonać zdjęcie RTG. Tego nie zrobiono. Efektem niedbalstwa anestezjologa było długotrwałe niedotlenienie mózgu dziecka. Lekarz zbyt zawierzył swoim umiejętnościom. Zgubiła go rutyna. Dziś dziecko przypomina roślinę i ten stan jest praktycznie nieodwracalny. Takie zachowanie, szczególnie w klinice, jest niedopuszczalnym skandalem.

Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka i Matki to jeden z największych i najbardziej znanych szpitali pediatrycznych w kraju. 22 oddziały dysponują 400 łóżkami. 26 poradni każdego roku udziela blisko 80 tysięcy porad specjalistycznych. Małymi pacjentami opiekuje się wielu profesorów i samodzielnych pracowników nauki. Warto jednak pamiętać, że to ten sam szpital, gdzie półtora roku temu pielęgniarki wyciągały wcześniaki z inkubatorów i robiły sobie "pamiątkowe" zdjęcia.

Na swoich stronach internetowych Centrum zapewnia, że świadczy usługi medyczne najwyższej jakości. Niestety, nie zawsze jest to zgodne z prawdą.

Krzysztof Różycki

Angora

Zobacz także