Zeznanie zza grobu
To miało być rutynowe badanie. Jednak niedbale wykonana gastrofiberoskopia wywołała lawinę schorzeń, które w krótkim czasie doprowadziły pacjentkę do śmierci w strasznych męczarniach.
Wanda Kincer była doświadczoną emerytowaną pielęgniarką, która ostatnie 16 lat pracy zawodowej spędziła, pracując na oddziałach chirurgicznym i laryngologicznym. Na początku 2006 roku pani Wanda zauważyła u siebie objawy, które dawały podejrzenie krwawienia z przewodu pokarmowego. 8 stycznia zgłosiła się więc na gastrofiberoskopię do Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej.
- To miała być zwykła, rutynowa diagnostyka. Tak w każdym razie zapewniano nas w szpitalu - wspomina mąż Henryk Kincer. - Zabieg przeprowadzono na oddziale internistycznym. Żona nie była w stanie wytrzymać bólu, bardzo krzyczała. Później lekarze z oburzeniem powiedzieli mi, że zachowywała się "jak nienormalna".
Wynik badania wykazał widoczne w świetle przełyku oraz w przestrzeni żołądka skręty zhemolizowanej krwi.
- 10 stycznia dostałem telefon od zastępcy ordynatora, która kazała mi zaraz przyjechać na oddział, gdyż żona znajduje się w "dołku psychicznym" i chce uciekać ze szpitala - mówi pan Henryk. - Tymczasem Wanda wiła się z bólu, co lekarze kwitowali lekceważącymi uśmiechami. Mówiła, że ma przebite gardło i prosi o konsultację laryngologiczną, na co pani ordynator oświadczyła mi, że nie ma mowy o żadnym uszkodzeniu, gdyż badanie odbyło się pod kontrolą, a zachowanie żony należy tłumaczyć uczuleniem na ból.
17 stycznia pacjentce wykonano badanie TK, które wykazało: perforację przełyku, odmę śródpiersia i przestrzeni pozagardłowej. Zdecydowano o natychmiastowym przewiezieniu chorej do Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej w Zabrzu.
Obiecaj, że im tego nie darujesz
- Gdy czekałem z żoną na transport, Wanda powiedziała: "Wiem, że umrę, obiecaj, że im tego nie darujesz". Następnie podyktowała mi coś, co dziś nazwałbym zeznaniem zza grobu.
"W dniu przyjęcia do szpitala 8.01.2006 r. przeprowadzono mi gastroskopię dwukrotnie. Gdy ordynator wprowadziła mi wąż do gardła, wyrwałam go, ponieważ dusiłam się i zabieg przeprowadzono bez znieczulenia. Po powtórnym wprowadzeniu węża miałam silne pchnięcie, jakby sztyletem. Jakaś treść wlała się do rurki, która spowodowała, że nie mogłam oddychać. Wtedy po raz wtóry wyrwałam wąż. Po dwóch godzinach zgłosiłam lekarzowi dyżurnemu przeszywający ból w klatce piersiowej podobny do zawału serca. Po czterech godzinach krzyków z bólu zrobiono mi EKG, które nie wykazało uszkodzenia serca. Od tego momentu zostałam uznana za histeryczkę".
- 19 stycznia w Zabrzu profesor Wojciech Rokicki przeprowadził żonie operację naprawczą polegającą na zszyciu przełyku. Zabieg trwał 5 i pół godziny - dodaje pan Henryk. - Z okolic płuc wyciągnięto 650 ml ropnego płynu, stwierdzono zgorzel. Już wówczas lekarze powiedzieli mi, że szanse na przeżycie nie są zbyt duże.
Z kliniki pani Kincer została przewieziona do pobliskiego szpitala w Zabrzu Biskupicach, gdzie trafiła na oddział anestezjologii i intensywnej opieki medycznej.
- Przez wiele dni pobytu w tym szpitalu Wanda pozostawała w śpiączce farmakologicznej - wyjaśnia mąż. - Gdy się obudziła, nie mogła mówić, straszliwie cierpiała. Poprosiła o kartkę i napisała kilka zdań.
- Napisanie tego krótkiego listu sprawiło żonie bardzo wiele trudności. Wiedziała, że umiera. Na nic zdały się uspokajające zapewnienia lekarzy. Była na to zbyt dobrą pielęgniarką - mówi Henryk Kincer.
Niedbalstwo za niedbalstwem
21 marca 2006 roku chora ponownie znalazła się w zabrzańskiej klinice chirurgii klatki piersiowej, gdzie przeszła zabieg tzw. niskiej tracheotomii.
8 maja Wanda Kincer została przyjęta na OIOM Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, gdzie zmarła 24 maja 2006 r.
30 maja 2006 roku wykonano sekcję zwłok, stwierdzając: obrzęk mózgu, zrosty włókienne w świetle śródpiersia, rozsiane włókniste zapalenie tchawiczo-oskrzelowe, koncentryczny przerost serca w całości, zapalenie ropne rozlane jamy brzusznej, martwicę balserowską osłonki tłuszczowej trzustki i narządów jamy wewnętrznej, liczne zrosty w świetle jamy otrzewnowej, stan po perforacji przełyku, stan po przebytej torakotomii, stan po perforacji dwunastnicy i penetracji wrzodu do trzustki, stan po saturacji dwunastnicy i odroczonym zaszyciu jamy brzusznej.
- W tej sprawie wina Miejskiego Szpitala w Rudzie Śląskiej jest bezsporna - mówi dr Ryszard Frankowicz. - Badanie gastrofiberoskopowe wykonano niedbale, przebijając przełyk. To był klasyczny uraz jatrogenny. Lekarz przeprowadzający zabieg nie wykrył wrzodu na dwunastnicy, co jest kolejnym przykładem niedbalstwa. Pacjentka sama przez dłuższy czas musiała dopominać się konsultacji laryngologicznej. Podczas pierwszej konsultacji w dniu 11 stycznia laryngolog nie zlecił badań obrazowych. Gdy 16 stycznia laryngolog polecił wykonać w trybie pilnym badanie TK, zrobiono je dopiero następnego dnia. Rozpoznanie perforacji nastąpiło z bardzo dużym opóźnieniem. Tak więc przez wiele dni bakterie z przewodu pokarmowego mogły przedostawać się do śródpiersia, co wywołało sepsę i w konsekwencji zgon.
Jeszcze za życia żony, 27 lutego 2006 roku, Henryk Kincer powiadomił prokuraturę w Rudzie Śląskiej o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy przeprowadzających badanie gastrofiberoskopii.
- Dochodzenie ślimaczy się niesłychanie - skarży się pan Henryk. - Dopiero niedawno prokuratura zwróciła się o sporządzenie opinii medycznej do biegłych z Krakowa. Niezależnie od dochodzenia kończę pisać pozew cywilny przeciw szpitalowi w Rudzie Śląskiej, w którym domagam się 200 tysięcy zł odszkodowania. Złożę go w sądzie w najbliższym czasie.
- Szpitalem kieruję dopiero od 8 stycznia - stwierdza Anna Glińska, dyrektor Miejskiego Szpitala w Rudzie Śląskiej. - Dziś mogę tylko powiedzieć, że perforacja przełyku podczas gastroskopii nie jest błędem w sztuce lekarskiej. Jest powikłaniem, które może się zdarzyć. Problem polega na tym, że należy szybko je rozpoznać i skierować pacjenta na specjalistyczne leczenie. Mówię to nie tylko jako lekarz, ale i wieloletni zastępca rzecznika odpowiedzialności zawodowej izby lekarskiej. Nie mogę jeszcze wypowiedzieć się, czy rozpoznania perforacji dokonano odpowiednio wcześnie czy też zbyt późno. Nic nie wiem o dochodzeniu prokuratorskim, a o przygotowywanym pozwie cywilnym przeciw naszemu szpitalowi dowiedziałam się od pana.
Krzysztof Różycki