Za mężem pójdą na stos
Pewna indyjska kobieta popełniła samobójstwo rzucając się na stos pogrzebowy męża. Miała 45 lat. Mieszkańcy wioski, z której pochodziła, twierdzą, że do niczego jej nie namawiali i że nawet niczego nie zauważyli.
Ta historia, choć wydarzyła się zaledwie kilka dni temu, ma związek z odwiecznym indyjskim zwyczajem, zwanym rytuałem sati. Jest on zakazany od dwóch wieków, ale władze Indii wciąż muszą z nim walczyć.
Zwyczaj dobrowolnej śmierci na stosie wraz ze zwłokami męża nadal jest bardzo popularny, szczególnie na terenach wiejskich, gdzie kobiety wierzą, że przyniosą pecha i tragedię społeczności, jeśli nie dokonają samospalenia.
Wolały śmierć niż harem
Sati to barbarzyński obyczaj hinduski nakazujący żonie popełnić samobójstwo wraz ze śmiercią męża. Niegdyś na całym niemal świecie wierzono, że zabijanie żony lub żon albo konkubin księcia lub bogacza, wraz z niewolnikami i niewolnicami jest niezbędne, aby troszczyły się o niego na tamtym świecie.
Jednak nazwa rytuału pochodzi od bogini Sati, żony Śiwy, która jako pierwsza dokonała samospalenia. W ciągu wieków tysiące wdów poszło w jej ślady rzucając się na stos pogrzebowy męża. Sama nazwa sati oznacza właśnie kochającą żonę.
O obyczaju tym wspomina się m.in. w starożytnych indyjskich eposach Ramajanie i Mahabharacie.
W połowie XVI wieku, w czasie walk z wojskami władcy Kabulu Babura, założyciela późniejszej dynastii Mogołów w Indiach, kobiety indyjskie wolały śmierć na stosie wraz z poległymi wojownikami od dostania się do haremów najeźdźców.
Starożytny geograf Strabon donosi, że rytuał sati rozpowszechniony był w Indiach za czasów Aleksandra Wielkiego i że uczyniono je prawem obowiązującym, aby żonom nie opłacało się truć swych mężów.
Bez męża, bez sensu
Dawniej małżeństwo wiązało hinduską żonę z mężem na zawsze. Jej powtórne zamążpójście było śmiertelnym grzechem. Prawo nakazywało wdowom życie w celibacie, golenie głowy i poświęcenie reszty życia dobroczynności i trosce o dzieci. Nic więc dziwnego, że kobiety bardzo często dobrowolnie zgadzały się na swego rodzaju "samobójstwo".
Sati traciło jednak na popularności w miarę rozwoju kontaktów Indii z Europą. Prawnie zwyczaj ten został zakazany przez kolonialne władze brytyjskie w 1829 roku. Obecnie według prawa do więzienia może trafić każdy, kto namawia do sati, obiecuje korzyści majątkowe rodzinie kobiety albo nawet bezczynnie patrzy, gdy kobieta rzuca się na stos.
Jednak tam, gdzie tradycja jest silna, nikt nie przejmuje się prawem, odwołując się w codziennym życiu do tradycji i dawnych rytuałów. Jest to szczególnie zakorzenione na wsiach, gdzie hinduskim kobietom wciąż odmawia się wielu praw. Dlatego współcześnie ten okrutny rytuał ma związek przede wszystkim ze statusem społecznym kobiety niż z religijnymi nakazami. W rzeczywistości hinduizm potępia bowiem wszelkiego rodzaju samobójstwo, chwaląc ponad wszystko życie.