Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Wcześniak też człowiek

W tarnowskim szpitalu doszło do śmierci noworodka. Rodzice dziecka zarzucają lekarzom niedbalstwo, szpital broni się, iż przestrzegał wszystkich procedur.

/AFP

To miało być ich pierwsze, oczekiwane przez całą rodzinę dziecko. Agata Dymon jest młodą zdrową kobietą. Nic dziwnego, że pierwsze tygodnie ciąży przebiegały prawidłowo. Matka i dziecko czuły się dobrze.

- Żona pozostawała pod opieką ginekologa, który przyjmował pacjentki w naszej rodzinnej podtarnowskiej Woli Rzędzińskiej - wspomina mąż Jarosław Dymon. - Następnie ten lekarz przyjmował już żonę prywatnie w Tarnowie. W 14 tygodniu ciąży ginekolog wykonał badanie USG i zapewniał nas, że wszystko jest w porządku. Niespodziewanie wystąpiło krwawienie z dróg rodnych, które mogło zagrozić życiu dziecka. Ze skierowaniem w ręku 30 sierpnia 2005 roku Agata została przyjęta na oddział ginekologiczno-położniczy Szpitala im. Szczeklika w Tarnowie. Wykonano badanie USG, podano lekarstwa.

Pacjent w stanie dobrym

W karcie informacyjnej leczenia szpitalnego napisano: "Pacjentka przyjęta z objawami zagrażającego poronienia. Po leczeniu i ustąpieniu dolegliwości wypisana do domu w stanie dobrym, z ciążą żywą utrzymaną".

- W szpitalu żona przebywała do 6 września. Jednak leczenie nie przyniosło spodziewanych efektów, gdyż 25 września po raz drugi musiała udać się do szpitala - dodaje Dymon.

W karcie informacyjnej z tego okresu pobytu w szpitalu widnieje następujący zapis: "Ciąża pierwsza, tydzień 18-19. Płód jeden, żywy. Poronienie zagrażające. Nadżerka szyjki macicy. Obserwacja w kierunku podejrzenia odpływania wód płodowych - negatywna. (...) Wypisana do domu (29 września - przyp. autora) w stanie ogólnym dobrym z ciążą żywą utrzymaną".

- Mimo takiej opinii lekarzy byliśmy z żoną bardzo zaniepokojeni, gdyż Agata dzień w dzień musiała chodzić z podpaską - wyjaśnia mąż. - Kazano żonie pić dużo płynów i zapewniono, że wszystko jest pod kontrolą.

A jednak nie było, gdyż 26 października zaszła konieczność kolejnej, trzeciej już hospitalizacji.

Ciąża pierwsza, tydzień 22, płód jeden żywy - czytamy w karcie informacyjnej. - Krwawienie z dróg rodnych, infekcja dróg moczowych, niezgodność serologiczna w układzie Rh. (...) Po ustąpieniu dolegliwości pacjentka wypisana do domu (31 października - przyp. autora) w stanie dobrym z ciążą żywą utrzymaną.

- Podczas każdego pobytu w szpitalu, wielokrotnie pytaliśmy się z żoną lekarzy, jaki naprawdę jest stan ciąży - mówi pan Jarosław. - Jak to możliwe, że cały czas występuje krwawienie, a mimo to Agata w "stanie dobrym" jest wypisywana do domu. I za każdym razem słyszeliśmy uspokajające wyjaśnienia, że nie ma się czego obawiać. A przecież był jeszcze czas, żeby wysłać żonę do bardziej doświadczonej placówki, na przykład do kliniki w Krakowie, gdzie nie tylko jest lepszy sprzęt, ale bardziej doświadczeni specjaliści.

4 listopada stan pacjentki ponownie się pogorszył i Agata Dymon po raz czwarty znalazła się w tarnowskim szpitalu.

- Nie wiem, dlaczego tym razem ginekolog badający Agatę w momencie przyjęcia na oddział nie wykonał badania USG - dziwi się mąż. - Dopiero na wyraźną i kategoryczną prośbę moją i teściowej, na cztery godziny przed porodem, lekarze łaskawie zgodzili się wykonać badanie USG.

W karcie informacyjnej można przeczytać następujący wpis: "Ciąża pierwsza, tydzień 23, płód jeden żywy. Położenie miednicowe. Brak wód płodowych. Poród przedwczesny. Dnia 6.11.2005 r.".

Wiktor Dymon urodził się siłami natury. Ważył zaledwie 570 gramów, a długość ciała wynosiła 32 cm.

- Syn żył zaledwie 10 minut - dodaje Jarosław Dymon.

Zgodnie z utartym zwyczajem w karcie informacyjnej Agaty Dymon znowu pojawiło się stwierdzenie: "Wypisana w stanie ogólnym dobrym. Prócz tego lekarze zalecili pacjentce kontrolę w poradni "K" i poradni psychiatrycznej". - Wkrótce po śmierci Wiktora napisałem pismo do szpitala z żądaniem wyjaśnienia przyczyn śmierci dziecka - dodaje pan Jarosław. - W odpowiedzi otrzymałem pismo dyrektora Marcina Kuty.

28 grudnia 2005 r. (...) Jest nam przykro, że spotkało państwa tak smutne doświadczenie jak strata oczekiwanego dziecka - napisał dyrektor. - Rozumiejąc państwa ból, pragnę jednak zauważyć, że w oparciu o opinie specjalistów w tej dziedzinie dzieci urodzone po ukończeniu 22 tygodnia ciąży nie mają pełnych szans przeżycia (...) nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Państwa dziecko należało do grupy wcześniaków ze skrajnie niską masą urodzeniową. (...) Dziecko w 22 tygodniu ciąży jest niezdolne do podjęcia samodzielnych czynności życiowych. (...) Przyczyną śmierci państwa dziecka było skrajne wcześniactwo oraz obniżenie punktacji w 10-punktowej skali Apgar. Państwa dziecko otrzymało jeden punkt. (...) Ponadto wyjaśniam (...), iż pani Agata Dymon została przyjęta do oddziału z zachowanym pęcherzem płodowym i w momencie przyjęcia nie stwierdzono odpływania wód płodowych. Badanie przy przyjęciu przeprowadził specjalista z zakresu ginekologii i położnictwa, który (...) nie widział pilnych wskazań do wykonania badania USG. (...) Ponieważ w chwili przyjęcia na oddział nie stwierdzono odpływu wód płodowych, nie było więc wskazań na zastosowanie antybiotykoterapii.

- Teraz już wiem, dlaczego pan dyrektor uparcie dwa razy napisał, że Wiktor urodził się w 22 drugim tygodniu ciąży, mimo że naprawdę poród nastąpił tydzień później. Ten jeden tydzień decyduje, czy mamy do czynienia z poronieniem czy porodem - wyjaśnia Jarosław Dymon.

Śmierć - szkoda niemajątkowa

21 marca 2006 roku Agata i Jarosław Dymon złożyli pozew do sądu, domagając się od Szpitala im. Szczeklika 200 tysięcy złotych odszkodowania.

W odpowiedzi na pozew radca prawny szpitala napisał: "(...) Strona pozwana wnosi o oddalenie powództwa. (...) W opinii pozwanego szpitala powództwo jest całkowicie bezzasadne. (...) Brak jakichkolwiek dowodów, na to, że względem powódki i jej (...) dziecka zaniechano diagnostyki leczniczej. (...) Powodowie nie wykazali ani szkody majątkowej, ani okoliczności, że śmierć noworodka nastąpiła z winy pozwanego szpitala, a (...) w jej wyniku nastąpiło pogorszenie ich sytuacji życiowej".

- Ponieważ podczas ostatniego przyjęcia pacjentki do szpitala nie wykonano jej USG, więc nie ma wiarygodnego dowodu na to, że już wówczas nie wystąpił proces odpływu wód płodowych - mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. - To klasyczny brak ostrożności zawodowej. Gdyby szpital dokładniej zbadał pacjentkę, wiedziałby, że ma do czynienia z bardzo poważną patologią ciąży i wówczas mógłby przekazać chorą do specjalistycznej kliniki w odległym o 70 kilometrów Krakowie. Wbrew temu, co pisze dyrektor szpitala, w takiej klinice noworodek miałby o wiele większe szanse na przeżycie. Niestety, w Tarnowie nie dano mu szansy. A co do zarzutu szpitala, że śmierć pierworodnego dziecka nie spowodowała pogorszenia sytuacji materialnej jego rodziców, to jest on bezzasadny, gdyż rodzice mogli liczyć, iż w przyszłości Wiktor będzie ich życiową podporą. To przecież jeden z podstawowych powodów, dlaczego ludzie decydują się mieć dzieci.

Krzysztof Różycki

Tekst powstał przy pomocy dr. Ryszarda Frankowicza.

Angora

Zobacz także