Wałęsa: Nie wiem, co Komorowski kombinuje
Jeśli chodzi o Komorowskiego, to nie wiem, co on kombinuje. Ja wiem, że nie mogłem mu odmówić. Ja wiem, że wiele spraw inaczej bym rozgrywał, ale on jest prezydentem i proszę mu dać możliwość wykonywania różnych dziwnych rzeczy - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Lech Wałęsa.
Konrad Piasecki: Nie uwierało pana nieco towarzystwo generała Jaruzelskiego wczoraj?
Lech Wałęsa: - Zostałem zaproszony. Czy mogłem odmówić prezydentowi Komorowskiemu?
Ja mówię o atmosferze i o tym jak to wyglądało, kiedy generał Jaruzelski pojawił się na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
- W polityce nie jest jednoznacznie: tak - nie, czarno czy biało, są pośrednie kolory. Pan dobrze wie, że stałem na czele walki po stronie społecznej, a generał po przeciwnej stronie. Pan dobrze wie, że przegrałem parę bitew. 70. rok w stoczni przegrałem, 76. przegrałem, wyrzucenie ze stoczni przegrałem, wyrzucenie z Elektromontażu, ze ZREMBu. A więc wiele bitew przegrałem, by wojnę ostatecznie z generałem wygrać i strącić go z prezydentury.
I dziś, jako wygrany w tej bitwie, widząc generała Jaruzelskiego wczoraj w Pałacu Prezydenckim myślał pan sobie, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu?
- Ja tak nigdy nie myślałem. Ja go tam nie ustawiałem, ja go nie wybierałem, po prostu był. A jeśli chodzi o Komorowskiego, to nie wiem, co on kombinuje. Ja wiem, że nie mogłem mu odmówić. Ja wiem, że wiele spraw inaczej bym rozgrywał, no ale on jest prezydentem i proszę mu dać możliwość wykonywania różnych dziwnych rzeczy.
A wyczuwał pan jakieś napięcie wokół generała, jakieś nieprzychylne komentarze, jakieś złe spojrzenia?
- Nie, w tym gronie tak nie myślimy. My myślimy o tym, by dobrze służyć ojczyźnie i by powiedzieć, co się wie, by dobrze wypaść. Dobór należał do prezydenta Komorowskiego.
A generał służył prezydentowi dobrą radą? Udzielał się w dyskusji.
- Muszę powiedzieć, że mówił o tych sprawach..., ma rozeznanie od wielu lat większe i parę rzeczy mówił ciekawych, które może należałoby brać pod uwagę.
A powiedział pan prezydentowi na boku: panie prezydencie, błąd z tym Jaruzelskim?
- Nie, nie mówiłem, bo nie znam do końca jego koncepcji. On się nie tłumaczy z tego, co kombinuje i w związku z tym ja wiem jak mnie przeszkadzano, kiedy ja miałem różne kombinacje, a też nie mogłem ich ujawniać.
A uważa pan, że to błąd? Tak z perspektywy kilkunastu godzin.
- Nie, nie uważam, że błąd. To zależy co on kombinuje, co on chce osiągnąć. Prezydent dzisiaj w tych warunkach, innych niż były moje, powinien dążyć do porozumienia, powinien pomóc porządkować kraj, powinien robić różnego typu spotkania, by wyjaśniać, by budować zgodę. I to chyba robi. Takie jego zadanie, a że nie wszystko będzie nam się podobać... no tak, bo jesteśmy czarno-biali.
A po tych stu kilkunastu dniach prezydentury nie ma pan wrażenia, że jakaś ona taka niemrawa nieco?
- No tak, ten start był trudny, te warunki, ten Smoleńsk, wiele rzeczy, te demonstracje. A więc start miał wyjątkowo niewygodny.
A nie denerwuje pana bezwład prezydenta, premiera, rządu, to, że się tak niewiele dzieje?
- Oczywiście, że wolałbym... ja jestem, jak pan wie, szybkiego działania i w związku z tym wolałbym szybciej, no ale znów nie znam uwarunkowań, nie znam jego koncepcji.
Ale sercem jest pan cały czas za Tuskiem i Platformą.
- Daj pan mi dzisiaj lepszy wybór. Jakby był lepszy wybór, to ja bym był za lepszym.
Rozłamowcy z PiS-u pana nie uwodzą?
- Nie no, problem polega na tym, że dobrze, że z tej grupy, na którą dużo płacimy z naszych podatków, że wychodzą ludzie, którzy chcą rozsądniej służyć Polsce no i to cieszy, a tamta grupa powinna być zminimalizowana i odstawiona na bok, jeśli nie zmieni swojej filozofii.
Rozumiem, że cieszy, ale nie na tyle, żeby do stowarzyszania Polska jest Najważniejsza Lech Wałęsa się zapisał?
- No, nie, no wie pan, ja tylko bym się cieszył. Pierwszy ruch mi się podoba, że coś się zaczyna dziać porządkującego. Natomiast wszystko dalej nie. Gdybym tak bliżej się przyjrzał, jakie niebezpieczeństwo stworzyli. Gdyby pozwolili Kaczyńskiemu wygrać wybory, no wie pan, to byśmy się urządzili, z tym charakterem, z tą filozofia, a więc mogli być sprawcami wielkich nieszczęść, i dlatego trzeba na nich bardzo uważać. Ale dobrze, że mimo wszystko są w rozsądniejszej grupie.
Wybory samorządowe to piąte z rzędu wygrane wybory przez Platformę Obywatelską. Nie znudziły się panu jeszcze te ciągłe zwycięstwa Platformy?
- Wie pan, byłoby inaczej, gdyby partie nie miały takich pieniędzy z podatników. Dlatego to tak się trzyma, bo ludzie jednak patrzą na pieniądze. Ja proponuję zabrać partiom pieniądze dlatego, że polska scena jeszcze jest źle ułożona. Jeszcze należy pozwolić by powstały i inne partie, które by wyglądał bardziej na przekrój społeczeństwa. A teraz to jakieś tam nazwy, jakieś tam PiS-y, jakieś Platformy, co to za nazwy, kto się będzie zastanawiał co to jest. Trzeba nazywać się tak jak społeczeństwo wygląda.
Czyli jak?
- Lewica, prawica, siły umiarkowane, najemnej pracy, siły prywatne, radykałowie. Coś z tego co proponowałem 20 lat temu.
A Tusk mówi, że jeszcze cztery lata będzie rządzić.
- No wie pan, no zobaczymy jak Pan Bóg to zaplanował.
Panie prezydencie, najnowsza książka Instytutu Pamięci Narodowej, podręcznik dla licealistów, pański biogram brzmi tak: oprócz oczywiście opisu działalności opozycyjnej, zarejestrowany jako TW Bolek, formalnie wyrejestrowany w 1976, jednak realna współpraca trwała tylko kilkanaście miesięcy - to jest coś, z czym Pan będzie walczył?
- Proszę pana, no są ludzie, którzy nic nie rozumieją. Proszę pana ja w 70. roku byłem przywódcą tego strajku i ja musiałem rozmawiać z przeciwnikami, ja nie wiem, co oni na mnie pisali. Przecież nikt mi nie dawał do sprawdzenia, niczego nie podpisywałem, ja nie miałem się kogo pytać, jak mam się zachowywać.
Ale jak pan długo rozmawiał, do takiego momentu, kiedy pan powiedział: Panowie, już z wami nie będę rozmawiał, nie przychodźcie do mnie, nie nachodźcie mnie?
- Zacząłem się orientować, że oni moje rozmowy zaczynają jakoś tak traktować właśnie do kierunku współpracy. Ja nie podejmowałem współpracy. Nigdy się nie zgodziłem. Kiedy zacząłem się orientować, że to nie jest jakaś polityczna rozmowa, to nie jest rozmowa jako szefa strajku z przeciwnikami, o, to powiedziałem: proszę panów, no nie, nie ze mną takie numery Bruner.
To kiedy pan powiedział SB-kom: nie ze mną te numery panowie?
- Mniej więcej tak powiedziałem, są świadkowie, mogę podać nazwiska, bo są świadkowie tych rozmów...
Ale mniej więcej kiedy, po roku, po dwóch, po trzech?
- Proszę pana, już nie pamiętam, ale gdzieś koło roku 74, 72, nie pamiętam.