Śmierć kliniczna. Co zobaczyli ludzie, którzy byli "po tamtej stronie"
Gdy dusza wychodzi z ciała umierającego, mózg wykonuje jeszcze wielki energetyczny zryw. To nauka potwierdza. O pękających kieliszkach i zatrzymujących się w chwili konania zegarach zagadkowo milczy. Do doświadczeń ludzi, którzy byli "po tamtej stronie", podchodzi z dystansem, ale definitywnie ich nie odrzuca. Bo dla wielu są dowodem na to, że istnieje jakieś "potem".
Czy boisz się śmierci?
Śmierć od samego początku była, jest i będzie wpisana w życie. Przerażeni nieodwracalnością ostatniego aktu próbowaliśmy ją oswajać poprzez rytuały pogrzebowe. Zresztą nie tylko my, bo szacunek dla szczątków wykazują również zwierzęta. - Słonie, jak natrafią na czaszki albo na kły, to zatrzymują się i medytują; podobnie jak ludzie, którzy modlą się przy mogile - wyjaśnia *profesor Vetulani.
Nauka do kwestii śmierci podchodzi z dystansem i na chłodno. W definicjach zamyka towarzyszące jej procesy, ale nie daje odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas wątpliwości. - Śmierć to nieodwracalne zatrzymanie części mózgu, w wyniku ustania czynności neuronów. Niemal zawsze jest to spowodowane niedokrwieniem, choćby dlatego, że neurony są bardzo wrażliwe na brak tlenu - tłumaczy ekspert .
Dowód na istnienie duszy
Umieramy pozostawiając po sobie tylko zwłoki. Odchodzimy z tego świata. Zagadką pozostaje tylko gdzie. Pozostajemy w nicości? Czeka nas sąd? A może udajemy się do krainy wiecznej szczęśliwości? Świadectwa ludzi, którzy byli "po tamtej stronie" dają nadzieję na jakieś potem. - Osoby, które były umierające, ale zostały odratowane, opisują swoje doznania w okresie, który my nazywamy śmiercią kliniczną. To, czego wówczas doświadczyły, jest definiowane jako zjawiska okołośmiertne . Dla wielu są one dowodem na istnienie niezależnej od ciała duszy, podobnie jak deja vu ma być świadectwem wędrówki dusz - wyjaśnia profesor Vetulani.
Zjawiska okołośmiertne nie mają naukowego potwierdzenia, ale neurobiologia ich nie neguje. Próbuje wyjaśniać te fenomeny poprzez zmiany zachodzące w umierającym mózgu. Profesor Vetulani wskazuje, że neurobiolodzy mają tendencję do interpretacji omawianych zjawisk jako halucynacji, w które wierzymy. Ich powstawaniu sprzyja wzrost serotoniny obserwowany u konających oraz kwasica mózgu, która następuje w momencie, kiedy nie mamy tlenu. Kluczowe jest też tempo umierania. - Podczas umierania wydzielają się beta-endorfiny, których poziom wzrasta w mózgu przy konaniu świadomym . Dowodem są badania przeprowadzone u psów. Jeżeli w chwili konania były w ogólnym znieczuleniu, poziom beta-endorfin nie podnosił się, ale wzrastał, gdy umierały w sposób świadomy - wyjaśnia ekspert.
Nieodwracalne zmiany w mózgu
Przeżycie śmierci klinicznej powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu i w charakterze człowieka. - Najczęściej przestają bać się śmierci, ale mówimy tutaj nie tylko o psychologii. Coś autentycznego dzieje się także w ich mózgu i obserwowana tam aktywność jest podniesiona w sposób trwały i to jest istotne - podkreśla profesor Vetulani.
Okres tunelu, o którym wspominają wszyscy ci, którzy zetknęli się ze śmiercią kliniczną to nie jedyny punkt wspólny raportowanych doznań. Zjawiskom wyjścia z ciała towarzyszy jeszcze autoskopia, depersonalizacja (utrata osobowości), dematerializację oraz uczucie odlotu. - W przypadku autoskopii osoba mówi, że widzi własne ciało z innej perspektywy, najczęściej uniesionej, towarzyszy jej również utrata osobowości i dematerializacja. Takie rzeczy mogą się zdarzyć bez umierania - wyjaśnia naukowiec. Autoskopia często występuje również u chorych zmagających się z padaczką.
Badania dowodzą, że istnieją takie miejsca w mózgu, które generują zjawiska podobne do tych raportowanych przez osoby, które przeżyły śmierć kliniczną. - Analizy zbiorcze uszkodzeń mózgu wykazały, że najczęściej dochodzi do nich w okolicy złącza skroniowo-ciemieniowego. To takie miejsce, które pozwala nam na wejście w tok myślenia innych osób i ocenę cudzych reakcji na to, co robimy sami - tłumaczy neurobiolog.
Wzrost aktywności elektrycznej
Doświadczenia przeprowadzone na umierających pacjentach, którzy za zgodą rodziny byli odłączani od aparatur podtrzymujących ich przy życiu, pozwalają z całą pewnością stwierdzić, że tuż przed śmiercią następuje wzrost aktywności elektrycznej u człowieka.
Taką tezę - na co zwraca uwagę neurobiolog - potwierdzają też badania, jakim poddano osoby, od których pobierano narządy. W obu przypadkach - zarówno u tych, u których stwierdzono śmierć mózgową, jak i tych ze zgonem sercowym - efekt był taki sam. Co ciekawe, bliscy pacjentów, którzy towarzyszyli im w ostatniej drodze, zwykle były przekonani, że widzą, jak dusza wychodzi z ciała.
Pod dyktando kultury
Dyskusja o znaczeniu zjawisk okołośmiertnych i hipotezy życia po życiu trwa. Profesor Vetulani podkreśla, że najwięcej raportów pochodzi od pacjentów, którym groziła nagła śmierć sercowa, a ich doświadczenia generują przed wszystkim uwarunkowania kulturowe. - W raportach osób, które przeżyły śmierć kliniczną często pojawia się tunel, ale to, co znajduje się na jego końcu, ma związek z kulturą - wyjaśnia ekspert. - Pacjenci z naszego kręgu kulturowego twierdzą, że czekają tam krewni, którzy przyjmują w "nowy świat". W innych kulturach obraz tunelu jest nieco inny. Przykładowo u wyznawców hinduizmu, na jego końcu nikt się nie pojawia, co ma bezpośredni związek z tym, że w tej kulturze nie ma duszy personalnej i pozostającej, ona wciela się w coś zupełnie innego - dodaje. Zatem, to kultura dyktuje nam, co mamy widzieć w naszych zjawiskach okołośmiertnych.
Dlaczego śmierć zatrzymuje zegary?
- Bardzo ciekawe wyniki dały analizy przeprowadzone w Chinach. Badaniom poddano tam też pacjentów, u których stwierdzono zatrzymanie akcji serca. Pierwsze uczucie, jakie im towarzyszyło to zdziwienie, a drugie to poczucie bezradności - tłumaczy naukowiec. Ich doświadczenia różniły się jednak od siebie. - Jeden widział postaci mu życzliwe, a kolejny groźne zwierzęta, które wypominały mu złe uczynki. Zatem po dobrych przychodzili ci, którzy prowadzili do nieba, a na złych czekały diabły. Trzeci pacjent miał zmienny obraz; raz była to figura geometryczna, a innym razem zwierzę. Ostatecznie obiekt go wchłonął - dodaje ekspert.
Zdaniem profesora Vetulaniego, kwestią nadal niewyjaśnioną, o której uczeni nie mówią w ogóle, a wiele osób raportuje, pozostaje to, że w momencie śmierci człowieka w jakieś niedalekiej odległości często pękają kieliszki, albo zatrzymują się zegary. - Natura tych zjawisk, z powodu braku metod, dotąd nie została zbadana, ale nie można wobec nich przejść obojętnie - zaznacza neurobiolog.
*Artykuł powstał w oparciu o wykład "Neurobiologia śmierci i zjawiska okołośmiertne" prof. Jerzego Vetulaniego, neurobiologa, psychofarmakologa i biochemika; członka Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności.