Religa o sprawie doktora G.
Błędem było proszenie mnie o ekspertyzę w sprawie doktora G. Jako minister nie powinienem był się na to zgodzić - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM prof. Zbigniew Religa.
Były minister zdrowia przypomniał też jednak, że od początku mówił o błędzie lekarskim kardiochirurga, a nie o zabójstwie. Jego zdaniem były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powinien przeprosić doktora G.
Konrad Piasecki: Zbigniew Religa rozczarowany i wzburzony?
Zbigniew Religa: Nie. Dlaczego?
Pan mówił: "Mirosław G. to zły człowiek". Nie aż tak zły, by go oskarżyć o zabójstwo?
Po pierwsze uważam, że jeżeli się wypowiadam to wypowiadam się o rzeczach, które znam. Nie jestem prawnikiem, w związku z tym moje komentowanie wyroków prokuratorów czy sądu byłoby nieuzasadnione.
Na początek proszę pana o ocenę polityczną. Miał być doktorem śmierci. Operacja CBA miała kryptonim "Mengele". Okazuje się tymczasem, że Centralne Biuro Antykorupcyjne i Zbigniewa Ziobro straszliwie w tej sprawie poniosło.
Zgadzam się. Od początku mówiłem w rozmowie zresztą z panem ministrem Ziobrą, że pewne słowa niepotrzebnie zostały użyte.
Czyli to sformułowanie: "Już nikt nigdy więcej przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" uważa pan za stanowczo za dużo?
Niepotrzebnie powiedziane.
Radziłby pan Zbigniewowi Ziobro przeprosić za to?
Kiedyś to oficjalnie powiedziałem w telewizji...
Bo Zbigniew Ziobro mówi: "nie przeproszę, nie mam powodu".
Że za słowa, które padły - a one są rozumiane dla większości ludzi, lekarzy zwłaszcza - że były celowe. Lekarz bez względu na to czy jest dobry, czy zły, jego zamiarem nigdy nie jest zabójstwo.
Czyli powinien przeprosić?
Tak. Powinien przeprosić.
A podpisałby się pan pod stwierdzeniem, że umorzenie śledztwa to skandal na polityczne zamówienie?
Niech pan nie każe mi komentować słów innych ludzi. Wolałbym trzymać się swoich słów.
To niech pan w takim razie skomentuje swoją opinię. Prokuratorzy mówią "to była negatywna dla doktora G. opinia".
Uważam, że moje nazwisko nie powinno tutaj padać. Powinno paść tylko i wyłącznie w kontekście wszystkich trzech nazwisk, trzech ekspertów. Dziennikarze, którzy chcą się odnosić do mojej ekspertyzy, powinni przeczytać najpierw te wszystkie trzy ekspertyzy.
Przeczytamy, ale proszę powiedzieć, co było w pańskiej ekspertyzie. Czy pan oskarżył doktora G. o zbrodnie, o zaniedbanie, czy o zwykły błąd lekarski?
Dziękuję za to pytanie, ono jest dla mnie bardzo ważne. Całej ekspertyzy panu nie przedstawię. Wnioski były trzy. Pierwszy brzmiał dokładnie tak: jeżeli nie wykonano badania oporów płucnych przed operacją, to popełniono istotny błąd lekarski. Drugi: nie rozumiem, dlaczego założono wspomaganie lewej komory, skoro niewydolna po operacji była prawa komora. Ja bym założył wspomaganie prawej komory lub dwóch komór. Trzeci: operacja została wykonana prawidłowo.
Czyli pierwsze dwa wnioski mówią o błędzie lekarskim, ale jednak nie o zabójstwie?
Od początku to mówiłem. Zresztą gazety nawet mi nieprzychylne cytowały też i mówiły o błędzie lekarskim.
Panie profesorze, ale tę ekspertyzę pisał pan jako minister zdrowia?
Tak i to był błąd.
No właśnie, czy nie jest błędem, że prokuratura sterowana przez ministra, prosi innego ministra o opinię?
Jest to błąd. Żałuję, bo w ogóle nie byłoby sprawy. Stało się. Ponieważ uważam się za człowieka niesłychanie uczciwego, to prosiłbym, żebyście się państwo zapoznali z tymi ekspertyzami i ocenili ekspertyzę a nie ministra.
Ale podejrzewa pan, że prokuratura miała tutaj złe intencje? Tzn. że chciała pana wykorzystać? To, że pan czuje niechęć do doktora G. to jest wiadome. Chciano wykorzystać tę niechęć?
Bardzo wątpię. Prawda jest taka. Przyjechano do mnie i powiedziano: "Mamy do oceny wykonanie sekcji zwłok u pacjenta. Kogo pan z kardiochirurgów radzi?" Pytam, jaki to jest przypadek. Transplantacja serca. Pomyślałem, dlaczego to jest takie tajemnicze i dlaczego nie wolno mi nic powiedzieć na ten temat. Pomyślałem, że obarczę kolegów. To bez sensu. Wezmę odpowiedzialność na siebie.
Ale to było jeszcze przed wybuchem całej tej sprawy?
Tak, przed wybuchem. Niepotrzebnie postanowiłem wziąć odpowiedzialność na siebie i traktuję to jako mój błąd.
Zarzut zabójstwa umorzony, pozostają zarzuty korupcji i mobbingu. Czy w tej sytuacji doktor G. powinien wrócić do pracy w szpitalu?
W momencie, gdy są postawione te zarzuty, a wiemy, że jest postawionych ponad 40 zarzutów o korupcję, wydaje mi się, że lepiej dla wszystkich jest, jeżeli nie stwarzamy znowu kolejnej sytuacji niewyjaśnionej i poczekamy na wyrok sądu.
Czyli pan uważa, że powrót na stanowisko szefa oddziału szpitala MSWiA nie powinien wchodzić w grę?
W mojej ocenie nie, ale to jest ocena, która jest moją prywatną oceną i nie ma znaczenia.
A to prawda, że ma pan z tym oddziałem, czy z tym szpitalem jakieś związki rodzinne, to znaczy, że pana syn ma wejść na miejsce doktora G.?
Znowu dziękuję, że pan o tym mówi, dlatego, że ja nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, że w prasie pojawiają się wiadomości w stu procentach nieprawdziwe.
Czyli to nieprawda, że pański syn się ubiega o stanowisko szefa oddziału kardiochirurgii?
Ponieważ jest to mój syn, to ja z nim rozmawiam na różne tematy i mówię mu m.in. tak: Grzesiek, na samodzielne stanowisko powinieneś przejść dopiero jak zrobisz habilitację, czyli najpierw habilitacja, a potem myśl w ogóle o ordynaturze. Poza tym każdemu odradzam, żeby szedł do szpitala MSWiA. W związku z tym w ogóle takiej mojej intencji, żeby mój syn był w tym szpitalu nigdy nie było i uważam za skandal puszczanie przez niektóre gazety zupełnie nieprawdziwych wiadomości.
Panie profesorze, ale w takim razie doktor G. w ogóle powinien trzymać się cały czas z daleka od medycyny? To jest jednak fachowiec, więc może powinien badać, konsultować, może nie powinien być szefem, może nie powinien być człowiekiem na stanowisku, ale może jednak jego nieobecność to strata dla polskiej transplantologii?
Zadaje pan pytania strasznie dla mnie niezręczne. Ja odpowiem w ten sposób: jeżeli są zarzuty, które w sierpniu, czy w lipcu mają być wyjaśnione - to raptem trzy miesiące - czy nie lepiej jest poczekać, aż sąd określi, czy te zarzuty były prawdziwe, czy nie?
Czy pan uważa, że strach przed prywatyzacją szpitali jest racjonalny?
Generalnie prywatyzujemy wszystko i jest to rzeczą złą i tak, jak długo mogę się przeciwstawiać, będę się przeciwstawiał, ponieważ znam skutki tego na przykładzie Stanów Zjednoczonych - są fatalne.
Ale to pan kiedyś powiedział: "Byłbym idiotą, gdybym powiedział, że prywatyzacja to wyłącznie nieszczęście".
Ale oczywiście, w dalszym ciągu to mówię.
Jaka część prywatyzacji jest dopuszczalna, a od jakiego stopnia, szczebla to zaczyna być problem?
Według mnie powinny być dwa sektory medycyny: jeden publiczny i drugi prywatny, konkurujące z sobą, natomiast w zasadzie dla większość ludzi w Polsce medycyna musi być oparta o medycynę publiczną, bo tak jest w Europie. Nie skaczmy za ocean, bo nie potrafimy tego zrobić.
Czyli 20 procent prywatnej służby zdrowia?
Może być, proszę bardzo, śmiało, reszta publiczna!
40 procent byłoby już za dużo?
Byłoby za dużo zdecydowanie, natomiast kierunek: prywatyzujemy wszystko, co jest możliwe, jest skandalem.
Dziękuję za rozmowę.