Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Policja w nocy nie śpi

"Przyjedźcie panowie, pogroźcie mojemu mężowi palcem" - to tylko jedno z nocnych zgłoszeń, jakie odebrała krakowska policja. Funkcjonariusze pełniący dyżur na brak pracy nie narzekają. Nie cały Kraków nocą śpi.

/INTERIA.PL

Ten wieczór też zapowiada się ciekawie. Jest 21.30, a ja nadal czekam na tramwaj. O tej godzinie miałam stawić się na Komisariat Policji nr II w Krakowie. Niestety, najpierw wsiadłam w zły tramwaj, a kolejny się spóźniał. Zdaję sobie sprawę, że jest już po odprawie funkcjonariuszy. Mimo to jadę. Na szczęście widzę budynek przy ulicy Lubicz. Wysiadam. Niestety było zgłoszenie. Funkcjonariusze wyjechali już na służbę. Interwencja nie może czekać. Ochrona prowadzi mnie do małego pokoiku kierownika ogniwa patrolowo-interwencyjnego, który legitymuje się jako inspektor Nalepka. Po drodze mijam robotników remontujących komisariat. Jak widać, nie tylko policja pracuje w nocy. Wchodzę do małego pokoiku.Jeszcze tylko okazanie dowodu tożsamości i mogę rozmawiać z kierownikiem.

Mundur, tonfa i odprawa

O 21. rozpoczyna się odprawa prowadzona przez kierownika ogniwa patrolowo-interwencyjnego. Policjanci przychodzą punktualnie. Przebierają się w mundury. Pobierają sprzęt. Otrzymują broń, tonfę, czyli pałkę, gaz, kajdanki, alkomat. Niezbędny jest też notatnik, w którym opisują każde wydarzenie, jakie miało miejsce i cały przebieg swojej służby. Kierownik podaje skład patrolu, który dobierany jest w oparciu o analizę zdarzeń i informację, jakim pojazdem będą jeździć. Wyjaśnia, na co zwrócić uwagę, mówi o zdarzeniach na terenie regionu Komisariatu nr II, kto zaginął, na jakie samochody zwrócić szczególną uwagę, gdzie się rozejrzeć. Patrole są przeważnie 2 - 3 osobowe. Policjanci otrzymują cedułki, czyli mapki graficzne danego regionu. Kierownik pełni nadzór nad dziesięcioma funkcjonariuszami na służbie. - Jeżdżę, kontroluję sposób pełnienia służby i rozliczam z niej. Odprawiam. Sam też podejmuję interwencję, jeśli jest taka konieczność - podsumowuje inspektor Nalepka.

Przyjedźcie panowie pogroźcie mojemu mężowi palcem?

Jest już godzina 23. Inspektor opowiada mi o interwencjach, jakie przyjmują. Często zdarzają się zgłoszenia do kłótni rodzinnych. A to żona prosi: "Przyjedźcie panowie, pogroźcie mojemu mężowi palcem", a to matka wzywa policję do pijanego syna, który nie pozwala jej zasnąć. Na miejscu okazuje się, że mężczyzna wrócił pijany i śpi, tylko chrapie. W takich sytuacjach policjant jest tylko albo aż wychowawcą, może jedynie pouczyć słownie. Pytam inspektora, jak wygląda sytuacja formalna, gdy zaszło jakieś zdarzenie w domu. - Jeśli mąż bije żonę, to nawet jeśli ona odwoła na miejscu zarzut, policjant musi wylegitymować osoby, porozmawiać ze zgłaszającą, przeprowadzić wywiad środowiskowy, a także pełną dokumentację z interwencji. Jeśli policjanci stwierdzą przemoc, pobicie, osoba zostaje zatrzymana. Następnie wypełniają notatkę urzędową, tzw. niebieską kartę, w której zostają zapisane dane pokrzywdzonej, sprawcy, zeznania dzieci, ewentualnie świadków, obrażenia, jakie poniosła osoba poszkodowana, a także jak wygląda sytuacja w mieszkaniu. Niebieska karta trafia potem do dzielnicowego i on dąży do tego, aby sytuację uregulować - opowiada ze szczegółami mój rozmówca.

Kradzieże, włamania, bójki...

Jak sam inspektor podkreśla, są tygodnie spokojne i tygodnie o wzmożonej przestępczości. Obecnie najczęściej dochodzi do kradzieży samochodów i rowerów, włamań do mieszkań oraz jak zwykle powtarzają się kradzieże kieszonkowe, laptopów, torebek. Grasują też oszuści, którzy przedstawiają się jako siostry z PCK, panowie z energetyki lub jako znajomi wnuczka. Okradają w ten sposób starsze osoby. W Krakowie, licznie odwiedzanym przez turystów i zamieszkiwanym przez studentów, jest wiele wezwań związanych z zakłócaniem ciszy nocnej lub z bójkami. Inspektor zaczyna wyliczać interwencje z ostatniego tygodnia: "Włamanie do piwnicy, kradzież roweru, trzech samochodów, rozbój, kradzieże kieszonkowe, usiłowanie wymuszenia pieniędzy". Naszą rozmowę przerywa wejście dwóch funkcjonariuszy i wezwanie na interwencję. - Dobrze, pojedzie pani ze mną, chyba że chce się pani przekonać, jak się jeździ na "plastikach"? - pyta inspektor. - Jasne - odpowiadam, nie wiedząc, co to oznacza i co mnie czeka.

Plastikowe siedzenia, drzwi bez klamek

/INTERIA.PL

Wsiadam do radiowozu z dwoma funkcjonariuszami. Od razu przekonuję się, co oznaczały "plastiki". W radiowozie zamiast tylnych, wygodnych foteli są plastikowe siedzenia, drzwi nie mają klamek, a okien nie można otworzyć. "To będzie ciekawa podróż" - pomyślałam. Kilka minut później żałuję, że nie zabrałam się z kierownikiem.

Jedziemy na interwencję. Okazuje się, że było włamanie do firmy. Złodziei spłoszył alarm, nic nie zdążyli ukraść. Nie udaje się jednak ustalić sprawcy, osoba zgłaszająca dzwoniła z nieznanego numeru. Wiadomo, że sprawców było trzech. Po kilku minutach pojawia się kierownik ogniwa patrolowo-interwencyjnego. Sprawdza pracę funkcjonariuszy i proponuje, abym pojechała z nim. -To może trochę potrwać. Policjanci muszą sprawdzić teren, zabezpieczyć ślady i przeprowadzić pełną dokumentację z miejsca zdarzenia - wymienia inspektor. Wsiadam do radiowozu, tym razem siedzenia są już wygodne. Inspektor informuje mnie, że jedziemy na dworzec.

Noc na dworcu

Wchodzimy na dworzec. Czuję się nieswojo. Na ławkach śpi wielu bezdomnych. "To ich dom" - nasuwa mi się pierwsze skojarzenie, które po chwili potwierdza inspektor. Kilku bezdomnych otacza swoich dwóch kolegów. Wygląda na to, że jeden od drugiego próbuje coś wymusić. Inspektor zatrzymuje się i z boku obserwuje rozwój sytuacji. - Spokojnie, nic się nie dzieje. Koledzy - przekonuje nas jeden z bezdomnych. Idziemy dalej. Przy wyjściu spotykamy młodego chłopaka z rowerem. Jeździ po Polsce w ramach akcji z odblaskami. Z krótkiej rozmowy wynika, że jedzie z Łodzi i zmierza do Rzeszowa. Jest rozmowny, zwraca się do funkcjonariusza na "ty" i pyta, czy może zapalić. Policjant jest jednak nieugięty: "Nie młody człowieku, tu jest zakaz palenia. Na górze jest palarnia, proszę się tam udać". Chłopak odchodzi, a my zmierzamy dalej. Przed wejściem na dworzec spotykamy mężczyznę palącego papierosa. Policjant grzecznie prosi go o zgaszenie, wskazując na zakaz palenia. Po wyjściu przed dworzec mężczyzna zostaje jeszcze wylegitymowany. Na górze spotykamy też patrol policji, który zatrzymał trzech awanturujących się mężczyzn. Po okazaniu dowodów tożsamości wszyscy w zgodzie odchodzą w swoją stronę. Inspektor informuje mnie, że przejdziemy teraz na peron.

Policjant ma wiedzieć wszystko

Na dworcu policja czuwa również nad odprawami pociągów w nocy. Sprawdza perony. Po raz kolejny przekonuję się, iż policjant powinien wiedzieć wszystko. Jest kilka minut po 2. w nocy. Na peron wjechał pociąg, wysiada kobieta i idzie prosto w stronę funkcjonariusza. - O której odjeżdża pociąg do Rzeszowa? - pyta. Policjant grzecznie mówi, że nie wie, a informacja jest na dole. Po kilku sekundach słychać kolejne pytanie: "Przepraszam, gdzie jest postój taksówek". "Wszechstronny zawód" - zaczynam się śmiać. Funkcjonariusz też się uśmiecha, ale podkreśla, że ludzie mają często pretensje o to, że nie wie, o której jest pociąg. A to czasami bywa męczące.

"Nie ma lęku, nie myślimy o tym"

Wracam do radiowozu z "plastikami". Policjanci niechętnie chcą ze mną rozmawiać i wolą pozostać anonimowi. Przejeżdżamy wolno jedną z uliczek. Pod murem widzę dwóch wyraźnie zmęczonych mężczyzn. Podnoszę głowę i czytam na głos: "Pusi cats". - A co to jest? - pytam funkcjonariuszy. - Nie domyśla się Pani? - odpowiadają ze śmiechem. Od tego momentu zaczynają być bardziej rozmowni. Pytam o interwencje, które szczególnie utkwiły im w pamięci. Słyszę o zgłoszeniu z całodobowego sklepu, po którym biegał nagi mężczyzna. W radiowozie powiedział policjantom, że do jego mieszkania weszły jakieś osoby, kazały mu się rozebrać, uprowadziły mu żonę, a jego wyrzuciły przez okno. Pod adresem wskazanym przez mężczyznę policjanci rzeczywiście zastali otwarte okno, weszli więc do środka po drabinie. W mieszkaniu panował bałagan. Brak świadków, żony nie było. Mężczyzna stwierdził, że porwał ją były mąż. Policja ustaliła adres byłego męża oraz numer telefonu kobiety. Okazało się, że żona odeszła, a części swej garderoby delikwent sam rozrzucał po przydrożnych ogrodzeniach w przypływie szału.

Inna historia dotyczy starszej kobiety, która w celu zabezpieczenia się przed złodziejami rozsypywała mąkę po całym mieszkaniu, by mieć ślady stóp, a także smarowała klamkę szminką, żeby zostały odciski palców. Policjant musi jechać na miejsce każdego zdarzenia bez wyjątku. Niezależnie czy zgłoszenie brzmi wiarygodnie, czy nie. Jednak nie wszystkie interwencje budzą śmiech czy kończą się dobrze. Jeden z policjantów przypomina sobie o zdarzeniu sprzed kilku lat. - Kolega pojechał na interwencję. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, "klient" zadał mu cios nożem. Niestety nie przeżył. Byłem w rejonie, ale gdy dojechałem na miejsce, było już za późno. Gdy jedziemy na interwencję, nie ma lęku, nie myślimy o tym, a czasami bywa różnie - podkreśla.

"Chce się pracować"

Korzystając z okazji pytam policjantów, dlaczego wstąpili do policji, co podoba im się w ich pracy. Odpowiadają zgodnie, że nie ma monotonii. - Zdecydowałem się na pracę w służbie, gdyż ciągle coś się dzieje, każda sytuacja jest inna, nieprzewidywalna, trzeba dużo myśleć i działać. Nie jest to praca schematyczna i nie powiela się ciągle tego samego - podkreśla jeden z funkcjonariuszy. Inny z policjantów mówi: "Praca w policji jest stała. Największą satysfakcję jednak czerpię z tego, że mogę pomóc innym, angażuję się w życie publiczne. Gdy komuś udzieliłem pomocy i ta osoba na drugi dzień przynosi pisemne podziękowanie, to miło zapada to w pamięć. Chce się pracować". Mimo to policjanci przyznają, iż praca ta jest ciężka, wykańcza psychicznie. - Zdarza się tak, że policjant musi przekazać po wypadku rodzinie informację o śmierci bliskiej osoby. To jest bardzo trudne. Trzeba być odpornym psychicznie i potrafić oddzielić życie zawodowe od prywatnego - podkreśla kierownik. Pytam, czy policjanci potrzebują psychologa. -Tak. Była nawet taka sytuacja, że jeden z policjantów po roku zrezygnował z pracy w policji, nie wytrzymał psychicznie - odpowiada inspektor.

* * *

O godzinie 6. wracamy pod komisariat. Wstaje nowy dzień. Kraków tętni życiem, ludzie spieszą się do pracy. Moi bohaterowie dopiero będą ją kończyć za 1,5 godziny, o ile nie będzie interwencji, która się przedłuży. Żegnam się z policjantami i dziękuję za poświęcony czas. Kilka dni później jadę autobusem o 7. rano w rodzinne strony. W jednej z uliczek widzę radiowóz. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, teraz już wiem - policjanci kończą swoją nocną zmianę. Ciekawe, ile interwencji mieli tej nocy?

Katarzyna Blak

INTERIA.PL

Zobacz także