Opowieść o neandertalczykach
Za wiele, wiele lat - a może nie za tak wiele - za siedmioma górami i siedmioma rzekami, uczonym z Rurytanii udało się wskrzesić neandertalczyków.
Najpierw wskrzeszono jednego - poruszał się nad podziw sprawnie - więc z DNA zachowanego na kawałku węgla, którym malowano w jaskiniach Lescaut, odtworzono parkę (natychmiast przystąpiła ochoczo do rozmnażania się!), potem z DNA na kawałku krzemienia, którym rozłupywano głowy - a to tygrysom szablistym, a to innym neandertalczykom - udało się odtworzyć jeszcze dziesiątkę.
Samic, niestety, nie udało się nauczyć czytać, pisać, ani nawet rozumieć dzisiejszej mowy, więc zajęte były głównie rodzeniem - ale samce okazały się pojętne i wkrótce zaczęto je wykorzystywać do różnych celów. Najpierw prostych, typu: "Narąb drzewa do kominka" - a potem coraz bardziej skomplikowanych.
Zgodnie z prawem każdy neandertalczyk musiał być czyjąś własnością - i właściciele bardzo o swoich Neanów (bo tak zaczęto ich nazywać, gdy stali się powszechnie obecni) dbali. Byli w cenie - kto sprzedawał rocznie jednego- dwóch młodych Neanków, stawał się człowiekiem zamożnym. A samce ewoluowały coraz bardziej; nic dziwnego: mózg Neana był o połowę większy od mózgu dzisiejszego człowieka!
Z czasem ludzie zamożniejsi zaczęli powierzać Neanom swoje interesy - sami bawiąc się i podróżując. Status Neanów ujęto, określając je jako "osoby pradawne". Ponieważ zaś podaż Neanów nie dorównywała popytowi, to ubożsi przedstawiciele klasy średniej zaczęli kupować Neany wspólnie, by te prowadziły ich wspólne interesy.
Wspólne interesy zaczęły być nazywane od imion prowadzących je Neanów. Niektórzy z Neanów - nie mam na myśli kosmatego Enrona czy umaszczonego na żółto Daewoo, ale np. Citicorpsa - prowadzili naprawdę wielkie interesy, zapewniając swoim właścicielom bogactwo.
Sami Neani zaczęli żyć też coraz lepiej - budząc zazdrość ludzi.
Dlaczego - pytali się drobni przedsiębiorcy - mamy tolerować nieuczciwą konkurencję jakichś obcych, cóż, że "pradawnych" istot? Drobny przedsiębiorca nie może z nimi konkurować, bo ma po prostu za mały łeb do interesów. Oczywiście: za kilkadziesiąt lat wszyscy będą mieli swoich Neanów i szanse się wyrównają - ale czy po to panujemy na Ziemi, by żywić i rozwijać jakiś obcy nam gatunek?
W istocie: Neani zaczęli zachowywać się wyzywająco i arogancko. Co gorsza: zaczęli robić afery finansowe - a władze dofinansowywały ich firmy, twierdząc, że muszą popierać mniejszości. Szczerze pisząc: większość ludzi zaczynała z wolna mieć tych Neanów dość..
... jednak przez 200 lat ludzie tak przywykli do ich obecności, do tego, że trzeba je traktować jak święte krowy, że - choć dla ludzi pozbycie się Neanów byłoby bardzo proste - nikt nawet nie odważał się rzucić takiego projektu. Bo jakże tak? Uczciwie pracują, wytwarzają bogactwo...
I tak cywilizacja - jeszcze nazywana "ludzka" - trwała i trwała, wegetując - aż wreszcie okazało się, że w gruncie rzeczy gospodarka zaczęła służyć dobru Neanów, a nie ludzi. W krajach Europy Wschodniej, gdzie Neanów upaństwowiono, wręcz nie pozwalano ludziom otwierać prywatnych przedsiębiorstw, by nie mogli konkurować z Neanami!
W innych krajach nie było lepiej. Jeden z prezydentów USA zrobił sobie zdjęcie z rosłym Neanem o przezwisku "Generał" i oświadczył, wymawiając pieszczotliwie jego imię:
"Co dobre dla "Generała" Motorsika, to dobre dla Stanów Zjednoczonych?.
Nie minęło i sto lat, a okazało się, jak bardzo się mylił!
(To jest bajka o Neanach. Wszelkie aluzje do innych stworzonych przez Człowieka "osób prawnych" - jako to spółki, spółdzielnie itd. - są nie na miejscu!)