Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Opowieść, czyli klucz do życia

Jeśli chcesz się zajmować światem idei - zostań dziennikarzem albo pisarzem. Jeśli chcesz być scenarzystą, idee musisz przetransformować na problem, który da się sfilmować. Widza interesuje natura problemu, który reprezentuje bohater.

/INTERIA.PL

Scenariusz to tylko narzędzie, nic więcej. Myślisz, że masz temat? Chcesz coś opowiedzieć? Jesteś pewien, że widza to zainteresuje? Pamiętaj, że bez widza twoja opowieść nie istnieje.

- Czasy kryzysu to najlepsza sytuacja dla wyobraźni, czyli podstawowego warsztatu scenarzysty - twierdzi aktor Robert Gonera, pomysłodawca Międzynarodowego Festiwalu Interscenario, który w dniach 22-25 października odbył się we Wrocławiu.

- Deficyt środków na produkcję, a także pewna stagnacja w dziedzinie przekazu treści pozornie odsyłają twórców do lepszych czasów. Tak naprawdę to najlepszy czas na idee, pomysły i pracę nad scenariuszem. Bo scenarzyści powołują do życia nowe byty mając do dyspozycji tylko kartkę papieru i długopis.

Dlaczego potrzebujemy opowieści?

Dlaczego człowiek opowiada o czymś innemu człowiekowi? Świat jest chaotyczny i niepoznany. Ciągle przydarza się nam coś, co pozornie nie ma ze sobą żadnego związku. Człowiek czuje się w takim świecie zagrożony.

- Kiedy jednak zaczyna opisywać świat za pomocą jakiejś historii, nadaje mu pewną strukturę i uświadamia sobie, że jakieś związki w nim jednak istnieją. W ten sposób zyskuje szansę na to, żeby ten świat poznać - mówi Bohdan Slama, czeski scenarzysta i reżyser.

Historia jest dla twórcy filmu poszukiwaniem klucza do własnego życia. Nie musimy jednak szukać uniwersalnej historii. Najważniejsze jest to, co dzieje się w naszym życiu, naszym otoczeniu. Tam trzeba szukać opowieści o tym, co nas najbardziej boli, trapi czy denerwuje. - - Tam jest ukryta cudowność - podkreśla Slama.

Film nie jest od tego, by tworzyć zwierciadło rzeczywistości, bo tworzy własną. Ona nas wzbogaca i pomaga poznawać świat.

Szansa dla bohatera

Każda opowieść potrzebuje postaci. To one noszą i opowiadają historie.

- Każda postać wypływa z nas. Trzeba rozszczepić siebie do różnych postaci. Każda z nich ma swoją prawdę. Jeśli zabierzemy się do konstruowania postaci z góry ją osadzając, odbierzemy jej wewnętrzne życie. Trzeba dać postaci szansę, by opowiedziała swoją historię, choćby najbardziej problematyczną - kontynuuje Bohdan Slama.

Prawda naszego życia polega na tym, że nie pozostajemy ciągle tymi samymi ludźmi. Nieustannie się zmieniamy. To opowieść wiedzie człowieka do zmian.

To, w którą stronę będzie zmierzała postać, zależy od scenarzysty. Jednak bohater musi mieć szansę na przemianę. Czy będzie to przemiana na tyle interesująca, aby na tej podstawie nakręcić film, który zainteresuje innych?

Zaproszenie do finału

Monika skończyła scenariopisarstwo w łódzkiej "Filmówce" pięć lat temu. Od tej pory napisała kilka scenariuszy, dostała kilka stypendiów, jednak żadnego filmu nie udało się jej zrealizować.

W tym roku wysłała swój ulubiony tekst na konkurs scenariuszowy, który ogłoszono z okazji III edycji wrocławskiego festiwalu Interscenario. Główna nagroda to 50 000 złotych od Prezydenta Wrocławia.

/INTERIA.PL

- Najpierw bardzo się ucieszyłam, a zaraz potem przyszło otrzeźwienie. Już kilka razy, w różnych konkursach, byłam z tym tekstem w finale i na tym się kończyło. To thriller z elementami homoerotyzmu. Kobieta zafascynowana inną kobietą? To nie jest u nas popularna tematyka. Kiedy zaproponowałam ten temat na moją pracę dyplomową, kazali mi go sobie odpuścić. Ale i tak napisałam - mówi Monika.

Tworzą "drabinkę"

Emily Atef i Esther Bernstorff poznały się w szkole filmowej w Berlinie. Od tego czasu pracują razem. Najpierw razem piszą scenariusz, a Emily go reżyseruje. W ten sposób powstały już dwa ich filmy: "Droga Molly" i "Obcy we mnie". Ten pierwszy nakręciły w Polsce, w Wałbrzychu.

Warsztat na Interscenario prowadziły razem i - co imponujące - według scenariusza. Każda wiedziała dokładnie, w którym miejscu ma mówić.

Opowiedziały o tym, jaka jest ich metoda twórcza. Najpierw dyskutują godzinami, wtedy wszystko jest możliwe - nie myślą o produkcji, o pieniądzach. Potem następuje faza zapisu konkretnych pomysłów i w końcu stworzenia "drabinki". Sceny wielokrotnie przepisują, wymieniając się nimi.

- Pod koniec pracy trudno powiedzieć, którą scenę kto napisał. One są nasze - mówią scenarzystki.

Czy panie medytujecie?

- Naucz się przyjmować krytykę. Jeśli słyszysz tylko osądy, przyjmujesz postawę obronną i stajesz się zapalczywy. Jednak jeśli któraś z kolei osoba mówi ci, że coś w tym pomyśle jest nie tak, pewnie tak właśnie jest. Wtedy po prostu go przepisz - radzą.

Pada pytanie z sali: Co w przypadku, gdy panie nie możecie zdecydować się na kształt jakiejś sceny?

- Dyskutujemy dalej!

- A czy sny albo wizje mają wpływ na rozwiązanie waszych scen? Czy panie medytujecie?

- Nie, ale bardzo chciałybyśmy się tego nauczyć - śmieją się Emily i Esther.

Na Zachodzie się da

Atef i Bernstorff, utalentowane Niemki, skończyły szkołę filmową pięć lat temu. W tym czasie zrealizowały dwa filmy i nad kolejnymi dwoma pracują. Trzeci ich film będzie kręcony najprawdopodobniej latem.

Monika wciąż czeka: - Łatwiej jest wydać książkę. To mi się już udało - mówi. - Słyszałam wiele razy, żeby przetłumaczyć mój scenariusz i wysłać go na Zachód. Jednak takie rozsyłanie po producentach podobno też jest niebezpieczne. Wysyłasz, niby nie ma odzewu, a po kilku latach w innym kraju powstaje film, który bardzo przypomina twój pomysł. Podobno w Stanach to się zdarza. Gdyby chociaż mieć agenta? Ale kto z nas ma agenta?

/INTERIA.PL

- Moi koledzy z filmówki albo pracują przy serialach, albo w ogóle wycofali się z pisania. Ja też mam inną pracę. Pamiętam takie szkolenie, ludzie z BBC, praca na projektami. I oni nam mówią, że od tego jest script developer, a od tego script editor. Jaki script editor - my się zastanawiamy? W Anglii jest taki zawód. Płacą ludziom za poprawianie cudzych scenariuszy - mówi z zazdrością Monika.

Na biurku u producenta

Clare Downs jest script konsultantem, trenerem, scenarzystą i producentem. W branży od ponad 20 lat. Na jej wykładzie siedzi około 40 osób. Większość z nich to studenci scenariopisarstwa i osoby, które próbują pisać po raz pierwszy. Jest kilku czynnych zawodowo scenarzystów i kilku filmowców.

- W moim biurze zatrudniam wielu młodych, ambitnych ludzi, na początku swojej kariery zawodowej, którzy są zdeterminowani, by zaistnieć w przemyśle filmowym. To oni czytają scenariusze, które przychodzą do naszej firmy producenckiej. Tygodniowo są ich dziesiątki.

- Dlatego wypracowaliśmy schemat ewaluacji. Moi ludzie mają dwustronicowy formularz, który wypełniają w miarę czytania. Przyznają oceny za konstrukcję: pomysł, fabuła, bohaterowie, sceny - świetne, bardzo dobre czy tylko dobre?

Note of intension

- Jeśli większość ocen za poszczególne składniki filmu znajduje się po tej "słabej" stronie, ograniczam się do wysłania listu do scenarzysty z podziękowaniem za zgłoszenie. Jeśli przeważą wyniki bardzo dobre i świetne, może jeszcze przerzucę stronę formularza i przeczytam streszczenie. Wtedy zastanowię się, czy będziemy jeszcze zajmować się tym scenariuszem - przyznaje Clare.

W uzyskaniu pozytywnego wyniku weryfikacji pomaga krótka notatka, którą każdy scenarzysta powinien stworzyć dla swojego projektu - note of intention. Musi ona zawierać odpowiedź na dwa pytania: po co chcę pisać tę historię i o czym ona jest?

- To pozwala czytelnikowi scenariusza od razu znaleźć się "w twoim świecie" i masz większą szansę zostać dobrze zrozumiany. Bo kto ma wiedzieć, po co piszesz tę historię, jeśli nie ty?

Emocjonalne konstruowanie

- Zastanówcie się nad filmami, które przyciągnęły was do kina, dzięki którym zapragnęliście zostać pisarzami. Spróbujcie odnaleźć w sobie te emocje i powodzenia w pisaniu - radzi Clare.

Nie łudźcie się jednak, że film to tylko emocje i historia. Równie ważna jest misterna konstrukcja: 3 akty, 8 sekwencji w pełnometrażowym filmie, dwa punkty zwrotne, "point of attack", climax i rytm.

Przez cały czas pisania scenariusza musicie zachować to uczucie, które skłoniło was do rozpoczęcia tej pracy i jednocześnie niemiłosiernie konstruować strukturę. Pisanie scenariusza jest długim i ciężkim procesem. Musicie przejść przez wszystkie jego fazy. Jedną z nich jest "faza gnicia", kiedy następuje zwątpienie. Wasze postaci wydają się wam martwe, a wasze pisanie do niczego.

Temat na czasie

Agata nie ukończyła żadnej szkoły scenariopisarskiej.

- Wypożyczyłam dużo książek. Przeczytałam i próbuję - mówi.

Agata pracuje w telewizji studenckiej.

- Najważniejsze jest, że miałabym jak ten film zrobić. Znam operatorów, aktorki, które zagrałyby za darmo. Znalazłam też fundacje, które dają pieniądze na takie projekty. Niewiele, ale może na sfinansowanie krótkiego metrażu by wystarczyło. Muszę tylko napisać scenariusz - mówi dziewczyna.

Pomysł Agaty jest bardzo współczesny, aktualny - pochwalił go Bohdan Slama podczas dodatkowego warsztatu, który poprowadził z wybranymi uczestnikami Interscenario. Tymi, którzy nie wstydzili się przedstawić swoich propozycji, mimo że są niedoskonałe.

Pracuj dalej!

Bohaterka Agaty ma pasję - fotografowanie gości pewnego hotelu i obsesję - tajemniczą młodą kobietę, która pojawia się na wielu zdjęciach, jednak na każdym z nich z innym mężczyzną.

- Myślę, że wielu ludzi chciałoby zobaczyć taki film - mówił reżyser. - Niezwykle interesujący projekt, pracuj dalej!

Zaproszony przez Roberta Gonerę Slama bardzo otwarcie omawiał z kandydatami na scenarzystów ich jednostronicowe propozycje na filmy. Tematyka różnorodna: biograficzna opowieść o dziadku - więźniu obozu koncentracyjnego; zmaganie się ze starzeniem; intryga rodzinna i poszukiwanie prawdziwego ojca; przyjaźń, która dla jednych jest niszcząca, a dla innych budująca; miłość i wojna. Były też kreacje autotematyczne - o scenarzystach.

Sens festiwalu

Reżyser poprosił każdego o podpisanie swojego projektu i zostawienie namiarów na siebie.

- Być może to nie jest ostatni krok w naszej wspólnej pracy nad waszymi tekstami. Być może zainteresują one jakiegoś reżysera albo scenarzystę. To przecież główny sens tego festiwalu - stwierdził Slama, który okazał się być bardzo cierpliwym nauczycielem.

Jury tegorocznego Konkursu uznało, że nagroda Prezydenta Miasta Wrocławia w wysokości 50 000 zł ze względu na wyrównany poziom nadesłanych scenariuszy zostanie podzielona między autorów wszystkich 5-ciu finałowych scenariuszy. Są nimi Sharath C. Chertlur (Journey), Marcin Krzyształowicz (Hauptsturmführer), Monika Mostowik (Urodziny), Arkadiusz Milcarz i Piotr Ferdek (Holiday) oraz Anna Piasek (London).

- Tak więc nie poniosłam porażki - cieszy się Monika.

Jak mówi francuski scenarzysta Jacques Akcheti, nie ma nic nudniejszego niż filmy o ideach. Jeśli chcesz się zajmować światem idei - zostań dziennikarzem albo pisarzem. Jeśli chcesz być scenarzystą, idee musisz przetransformować na problem, który da się sfilmować. Widza interesuje natura problemu, który reprezentuje bohater.

- Jeśli chcesz zrobić dobry film, pokaż człowieka, który ma problem - radzi Akcheti. - Pamiętaj, że widz jest partnerem twojej opowieści. W problemie, który opisujesz, musi odnaleźć siebie.

Na pewno nie jest to proste, a scenariusz to dopiero szkic filmu. Ale bądźcie dobrej myśli. W końcu czas kryzysu to czas scenarzystów.

INTERIA.PL

Zobacz także