Nowak: PiS straszy kryzysem
To jest nieodpowiedzialne. Dziś politycy opozycji straszą Polaków kryzysem, o którym wszyscy eksperci mówią, że Polsce nie zagraża - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Sławomir Nowak.
Szef gabinetu premiera powiedział, że propozycja spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuska jest ciekawa, ale - jak zastrzegł - została złożona w abstrakcyjnej formie. Przyznał, że premier wiedział o wprowadzeniu kuratora do PZPN.
Konrad Piasecki: Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera, w Kontrwywiadzie RMF FM. Dzień dobry.
Sławomir Nowak: Dzień dobry panu. Dzień dobry państwu.
Tego samego premiera, który wrócił wczoraj z wakacji, zobaczył polski krajobraz po bitwach i... zaryczał?
Pan premier jest w dobrej formie. Jak zwykle w dobrej kondycji. Pracujemy w nie mniejszym tempie.
Ale jak zobaczył to, co stało się ze stoczniami, a przede wszystkim z PZPN, to napełniło go to wszystko entuzjazmem?
Nic się nie stało ani z PZPN, ani ze stoczniami w ciągu ostatnich siedmiu dni. To jest proces, który narastał przez lata. To są rzeczy, z którymi jakoś trzeba nauczyć się żyć.
Czyli premier wiedział i zaakceptował - o wprowadzeniu kuratora do PZPN?
Tak.
I to jest decyzja całego rządu? Premier się pod nią podpisuje?
To nie jest decyzja rządu. To wprowadził Trybunał Arbitrażowy.
Ale na wniosek ministra sportu.
Nie. To jest właśnie taka mantra, która jest powtarzana trochę w mediach poprzez niezrozumienie.
Nie. Ja wszystko rozumiem...
Rząd nie jest stroną, więc rząd nie musiał podejmować decyzji w tej sprawie. Minister po kontroli przeprowadzonej w PZPN złożył wniosek...
... o wprowadzenie kuratora.
Tak. Decyzję o tym podjął Trybunał Arbitrażowy w PKOl, a nie rząd.
Ale rząd, minister sportu w całej tej historii występował trochę w roli takiego prokuratora, wnioskodawcy, człowieka, który wnosi o ukaranie.
W roli tego, który musi reagować, jeżeli naruszane jest prawo. Tutaj będziemy bezwzględni - niezależnie od tego, czy się panowie nazywają X czy Y. Tu prawo musi być równe wobec każdego i będziemy bezwzględni w egzekwowaniu prawa.
Rząd i premier są gotowi do wzięcia na siebie odpowiedzialności za wykluczenie nas z międzynarodowych rozgrywek piłkarskich?
Rząd i premier są od tego, żeby bezwzględnie, bez emocji wykonywać prawo, zgodnie z którym funkcjonuje całe polskie prawo. Również nie są wyjęte spod tego prawa związki sportowe.
Czyli nie będzie pokoju i rozejmu w wojnie futbolowej?
Tam nieprawidłowości - jak sam pan redaktor wie - jest całe mnóstwo.
Oczywiście. Ja PZPN nie bronię. Tylko zastanawiam się, czy jeśli w poniedziałek FIFA przyciśnie nas do muru i położy nóż na szyi to powiemy: "Trudno. Wykluczajcie nas!".
Myślę, że FIFA i UEFA trzeba wytłumaczyć, jaki jest polski kontekst - że tak naprawdę polski rząd nie dokonał zamachu na niezależną instytucję, autonomiczny związek, jakim jest PZPN, bo ta autonomia jest święta i musi być zachowana. Jeśli zrozumieją na czym polega problem, to nie sądzę, żeby chcieli kryć nieprawidłowości w PZPN.
Czyli informacje o tym, że dziś podczas spotkania ministra sportu z PZPN zawarty zostanie pokój, a kurator zostanie ale jako doradca PZPN są nieprawdziwe?
Nie wiem. Ja nie prowadzę tych negocjacji. Przyglądam się temu z nie tak bardzo daleka, ale jednak jako osoba niezaangażowana i raczej kibic niż uczestnik tego całego zamieszania. Wolałbym, żeby PZPN poszedł na współpracę z kuratorem, aby wyjaśnił nieprawidłowości. Jeżeli ci panowie nie mają nic do ukrycia i uważają, że zarzuty, które były im stawiane przez kontrolę, to niech je wytłumaczą. Niech położą karty na stół i normalnie wytłumaczą, a nie straszą i wysyłają listy do FIFA.
Panie ministrze - ujawniając trochę kulisy naszej rozmowy - jak 30 sekund przed wejściem na antenę pan mówił do jakiegoś Mirka: "Idziemy na twardo", to był to Mirosław Drzewiecki i rzecz dotyczyła PZPN?
To zostawmy na boku. Niejeden Mirek jest w Polsce.
I z niejednym się idzie na twardo.
...
I milczenie. Milczenie w radiu - to już wiem - problem dziennikarza. Dobrze. Czy minister sportu zapłaci za to wszystko posadą, jak pisze dzisiaj dziennik "Polska. The Times"?
Nie. To są jakieś fanaberie.
A jak będzie z proponowanym przez Jarosława Kaczyńskiego spotkaniem z premierem, poświęconym gospodarce?
To ciekawa propozycja. Ona do tej pory została złożona w jakieś abstrakcyjnej formie. Nie ma żadnego formalnego wystąpienia o takie spotkanie.
A jakie ma być oficjalne? Na razie liderzy PiS oficjalnie wystąpili z ofertą spotkania.
Żyjemy w kręgu cywilizacji łacińskiej, są pewne formy zapraszania, spotykania się...
Jak tak czasami patrzę, to myślę, że trochę też bizantyjskiej?
Nawet nie, bizantyjska forma władzy odeszła w przeszłość.
Łacińska skażona trochę wschodnią.
Na pewno to skażenie Wschodem jest bardzo silne i to bardzo często jest widać w kłótniach parlamentarnych niepotrzebnych i w takim podgrzewaniu atmosfery i chociażby w tym, że dzisiaj politycy opozycji straszą obywateli, straszą Polaków kryzysem, który wszyscy jak jeden mąż - analitycy, eksperci - mówią, że ten kryzysy Polsce nie zagraża, a PiS, jak pijany płotu, trzyma się tej swojej mantry, że Polsce zagraża niebezpieczeństwo. To jest nieodpowiedzialne, niebezpieczne.
Ale kiedy Jarosław Kaczyński występuje z ofertą spotkania, to premier i rząd przyjmuje tę ofertę czy ją odrzucają?
Przyjmujemy ofertę, bo mówimy, że zapraszamy PiS do współpracy przy reformach gospodarczych niezbędnych do przeprowadzenia, też do budowania stabilności gospodarczej w Polsce.
Czyli spotkanie Tusk-Kaczyński będzie?
Więc zapraszamy PiS do tego, aby w Sejmie głosowali nad bardzo ambitnym projektem budżetu, który - jak wszyscy twierdzą - jest bardzo prorozwojowy, redukuje deficyt budżetowy, aby zagłosowali za naszą ustawą o swobodzie działalności gospodarczej, która ułatwia funkcjonowanie polskim przedsiębiorcom, aby zagłosowali za całym pakietem ustaw deregulacyjnych, które ludziom ułatwią życie.
Teraz to pan ma swoją mantrę, którą pan powtarza.
Mogę się z panem tutaj założyć, że PiS, który ma usta pełne frazesów i tutaj straszy niepotrzebnie ludzi jakimś kryzysem, zagłosuje przeciwko naszemu budżetowi.
Pan wie, że w radiu, zwłaszcza komercyjnym, czas to bardzo cenna historia, wobec czego powtórzę pytanie: Czy premier spotka się z Jarosławem Kaczyńskim?
Na pewno dzisiaj premier będzie między innymi w parlamencie, więc jeśli pan Kaczyński też tam będzie, to będzie to forma spotkania.
A czy będzie takie spotkanie w cztery oczy, nie w parlamencie, tylko w Kancelarii Premiera albo na innym, neutralnym gruncie? Tak czy nie?
Najlepszą formą współpracy jest parlament. Żyjemy w kraju demokratycznym. Po to ludzie wybierają nas posłów do parlamentu, aby tam współpracować, niekoniecznie drzeć koty, kłócić się nieustannie, jak tej kłótni nieustannie szuka Prawo i Sprawiedliwość. My mówimy Prawu i Sprawiedliwości: Współpracujcie z nami, nie atakujcie, nie przeszkadzajcie, tylko współpracujcie...
Dobrze, uznaję, że nie odpowiedział pan na pytanie o spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim.
... zagłosujcie za naszym budżetem, zagłosujcie za ustawami.
Tak, mantra, mantra, mantra ministra Nowaka.
Nie mantra.
No mantra, bo zamiast odpowiedzieć prosto na pytanie, pan mówi: Zagłosujcie, zagłosujcie, zagłosujcie.
A pan proponuje, żebyśmy się poddali takiej dziwnej logice, kto kogo zaprosi, będzie spotkanie czy nie będzie spotkania. Jest miejsce do współpracy, to nie od spotkań się biorą projekty ustaw, tylko od konkretnego głosowania.
Tak czy inaczej, spotkanie z Kaczyńskim, tylko że Lechem będzie, bo z tego co wiem, wkrótce prezydent ogłosi, że chce zwołać w tej sprawie Radę Gabinetową. Dobry pomysł?
Prezydent ma takie prawo, to jest jego narzędzie, którym może się posługiwać. Nie zawsze ono dobrze mu wychodzi.
Ale panu się ten pomysł podoba czy uważa pan to za zło konieczne?
Ja nie jestem od oceniania prezydenckich pomysłów, bywają oryginalne, ale zostawmy już tę ocenę opinii publicznej.
Ale rozumiem, rząd karnie stawi się na Radzie Gabinetowej.
Wie pan, jeżeli prezydent zwołuje, to jest jego konstytucyjne prawo, my konstytucję szanujemy i nie nadużywamy jej.
Szef gabinetu premiera, Sławomir Nowak, dziękuję bardzo.
Dziękuję, miłego dnia.