Na straży spokoju
Rozmowa z generalnym inspektorem Leszkiem Szrederem, komendantem głównym policji.
Zygmunt Moszkowicz, INTERIA.PL: Czy jest Pan odporny psychicznie?
Leszek Szreder: Po ocenie swojej pracy z ostatnich lat, śmiem twierdzić, że tak...
Daje Pan sobie radę z zaprowadzaniem porządku w policji po ostatnich zawirowaniach?
Dam sobie radę! Powiedziałem to publicznie i słowa dotrzymam!
Czy potwierdziły się opinie, że działania byłego komendanta łódzkiej policji miały spowodować Pańską dymisję?
Sprawę bada prokuratura. Jeżeli takie będą ustalenia prokuratorskie, to rodzi się tylko jedna konstatacja: o ułomności ludzkiego charakteru.
Czy jest Pan człowiekiem lewicy? Czy posadę komendanta głównego dostał Pan z klucza politycznego?
Jestem człowiekiem apolitycznym. Proszę, oto prosty przykład: pierwszą gwiazdkę generalską dostałem za czasów ministra Marka Biernackiego, w okresie rządów pana premiera Buzka. Drugą - za rządów lewicy. Do konkursów na wyższe stanowiska stawałem i za rządów lewicy, i prawicy. Służyłem w różnych województwach. Jestem po prostu policjantem.
Jak to się stało, że został Pan policjantem, a właściwie milicjantem, bo kiedy zaczynał Pan służbę, istniała przecież Milicja Obywatelska?
Kończąc Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego zastanawiałem się nad tym, co mogę robić po studiach, z dyplomem magistra. Nie kryję, że zawsze lubiłem pracę z ludźmi. Skusiła mnie nie tylko niezła pensja, jaką oferowano w służbie, ale też perspektywa otrzymania mieszkania. Byłem już wtedy żonaty i chyba to mieszkanie przeważyło... Wybrałem pracę w pionie dochodzeniowo-śledczym, w żadnym innym nie podjąłbym się służyć.
Czym się Pan zajmował jako szeregowy funkcjonariusz? Pamięta Pan swoją pierwszą sprawę?
Pierwsza sprawa nie przyszła tak szybko. To nie jest takie proste, żeby od razu samodzielnie prowadzić śledztwo. Terminowałem u doświadczonych oficerów, a moje pierwsze sprawy związane były z prostymi kradzieżami i zaborami mienia. Później były to sprawy coraz bardziej skomplikowane, z zakresu gospodarczego, m.in. zajmowałem się sprawami przyjmowania korzyści majątkowych, czyli korupcją. Pracowałem też w pionie kryminalnym, przy śledztwach dotyczących zabójstw.
Co takiego musi mieć w sobie człowiek, żeby był dobrym policjantem?
Chyba najbardziej coś, co można nazwać przekonaniem do tego, co się chce w tej pracy osiągnąć, że polega ona na pomaganiu ludziom, że wymaga wyczulenia na ludzką krzywdę. Nie wolno o tym ani na chwilę zapominać... Nie wolno zapominać, że jest się policjantem, a więc strażnikiem spokoju obywateli. Nie wolno też zapominać o tym, że to jest służba, że w tym zawodzie nie można mówić o czasie wolnym, własnym itd.
Zostanie szefem policjantów to była propozycja czy rozkaz?
Propozycja, której mogłem nie przyjąć. To był mój wybór, zgodnie z powiedzeniem, że jak się już kiedyś zgodziłem przywdziać tę ciężką zbroję, to muszę ją dźwigać. I jak patrzę na bilans swoich dokonań w policji, to musze powiedzieć, że warto było poświęcić się temu zawodowi.
Wyższego stanowiska niż komendant główny policji już nie ma. Zastanawiał się Pan kiedyś nad tym, co będzie robił, jak przestanie być szefem policjantów?
Najpierw dobrze odpocznę, a potem rozejrzę się za jakimś zajęciem. Postaram się na pewno jeszcze coś z siebie ludziom dać.
Co Pan powie swojemu następcy podczas przekazywania obowiązków?
Porozmawiamy pewnie jak komendant z komendantem. Powiem mu parę zdań prawdy o trudzie bycia komendantem głównym policji, nie tylko o tych zaszczytach z tego płynących. Będzie to na pewno rozmowa dwóch mężczyzn - jednego po przejściach związanych z tą funkcją, a drugiego przed takimi przejściami.
Następca dowie się, że trzeba uważać na dziennikarzy?
Nie, raczej usłyszy, że dziennikarze są bardzo potrzebni. Wciąż zachowuję otwartość na dziennikarzy, nie winię ich za to, co piszą i nie przestaję czytać gazet. A następcy na pewno powiem, że bycie szefem policji to nie jest zwieńczenie służby, ale jakby powrót do jej początków. Na początku jest trudno, a na końcu chyba jeszcze trudniej.
Jak bardzo polska policja różni się od policji francuskiej, włoskiej czy niemieckiej?
Wbrew pozorom różni się niewiele. My wcale nie odbiegamy profesjonalizmem, poziomem wykształcenia czy doświadczenia zawodowego od poziomu policjantów zachodnich. Mamy oczywiście niższe pensje, wciąż jeszcze trochę gorsze wyposażenie techniczne... Ale pod każdym innym względem im dorównujemy.
Dokąd wysyłani są polscy policjanci na staże?
Właściwie do wszystkich krajów Europy. Czasem do USA.
Śledztwem szczególnie ważnym dla każdego komendanta polskiej policji jest dochodzenie w sprawie zabójstwa gen. Papały. Kiedy zagadka tej śmierci zostanie w stu procentach wyjaśniona?
Zrobiliśmy kilka milowych kroków w tej sprawie. Grupa prowadząca to śledztwo robi wszystko, by wszystko do końca wyjaśnić. Sądzę, że opinia publiczna dowie się nie tylko tego, kto pociągnął za spust, ale i kto za tym stał. Wierzę, że stanie się to w nieodległym czasie.
Za jakie przestępstwa policjanci zwalniani są ze służby?
Właściwie za każde przestępstwo, które powstaje z tzw. winy umyślnej. Jeżeli policjant popełnia przestępstwo nieumyślne, np. spowoduje wypadek, oczywiście nie po pijanemu, to w takich przypadkach los jego dalszej służby zależy od decyzji przełożonego.
O czym marzy dzisiaj szef polskiej policji?
Najbardziej? O spokoju w całej formacji i o spokoju wokół policji. Policjanci mają łapać złodziei i bandytów, mają być, powtórzę: strażnikami spokoju obywateli, a nie gwiazdami mediów.