Małgorzata Foremniak
Małgorzata Foremniak, najbardziej znana jako filmowa Zosia z serialu "Na dobre i na złe", jest obecnie jedną z najpopularniejszych i najbardziej lubianych aktorek w Polsce. Z aktorką rozmawiała Anna Kempys.
Czy pamięta pani, kiedy po raz pierwszy stanęła przed kamerą. Co pani wtedy czuła?
Małgorzata Foremniak: Oczywiście, że pamiętam. Mój debiut to trzy minuty na ekranie w komedii "Kingsajz" Juliusza Machulskiego. Byłam studentką drugiego czy trzeciego roku aktorstwa. Wystąpiłam wtedy obok Jurka Stuhra, z czego byłam bardzo dumna, tym bardziej, że nie wycięto tych trzech minut. Mam nawet zbliżenie - przez minutę na ekranie było wielkie zbliżenie mojej twarzy. Miałam się czym chwalić, film był wyświetlany w kinach w Łodzi, a ja wtedy studiowałam w Filmówce. Przed kinem były fotosy, a na jednym z nich ja obok Stuhra. To był mój debiut przed kamerą i czułam się bardzo dumna.
Zyskała pani ogromną popularność, dzięki roli Zosi w serialu "Na dobre i na złe". Jak pani znosi popularność, która tak na panią spadła?
Małgorzata Foremniak: Ja swoje pięć minut miałam już wcześniej, kiedy zagrałam w serialach "Bank nie z tej ziemi" i potem w "Radiu Romans". Byłam nową twarzą, która się pojawiła w ciekawej roli, a co ważne - zaakceptowali mnie widzowie. Bywało tak, że jeżdżąc autobusami byłam rozpoznawana, ludzie się do mnie miło odnosili. Nie było to oczywiście aż tak silne jak teraz, ale dzięki temu umiem sobie z tym poradzić. Nie jest to dla mnie szok, ani coś, co przewraca mi życie do góry nogami. Jestem kojarzona z miłą, ciepłą, sympatyczną osobą, jaką jest Zosia i ludzie się do mnie w ten sam sposób odnoszą, kojarzą mnie z tą postacią. Mówią: "Pani Zosiu, dzień dobry!". Ostatnio rzadko ktoś mówi do mnie pani Małgosiu, najczęściej mówią do mnie Małgosiu-Zosiu, zarówno na planie, jak i poza nim. Otrzymuję od ludzi dużo ciepłych sygnałów i to jest dla mnie bardzo miłe. Zawsze jest przyjemnie, kiedy ktoś tak ciepło reaguje. Cieszę się, bo to są proste odruchy, bezinteresowne i dające coś dobrego i czystego, a tego się nie da niczym zastąpić ani sztucznie spreparować.