Kopacz: Jestem gotowa na walkę o środki dla NFZ
Wczoraj przyjęliśmy nowy przelicznik składki zdrowotnej dla rolników - stwierdziła w Przesłuchaniu Ewa Kopacz. Minister zdrowia zapowiedziała, że składka nie będzie zależeć od ceny kwintala żyta, a od poziomu najniższego wynagrodzenia. Dodała, że prezes NFZ nigdy nie będzie ubezwłasnowolniony, ale wszystkie swoje decyzje będzie musiał konsultować z resortem.
Agnieszka Burzyńska: Mirosław Drzewiecki zdrowieje?
Ewa Kopacz: Nie wiem.
A nie zaleciła pani jakieś kuracji, nie poprosili koledzy o pomoc?
Myślę, że ma swojego lekarza rodzinnego.
Ale zwykle koledzy prosili panią o pomoc w takich sytuacjach. Wczoraj Mirosław Drzewiecki był w Sejmie, pani też.
Nie widziałam wczoraj pana ministra Drzewieckiego, tym bardziej nikt mnie nie prosił o jakąkolwiek pomoc, ale jako lekarz, gdyby mnie zaprosili do pomocy czy konsultacji, na pewno bym jej udzieliła.
A oczyma wyobraźni już pani widzi powrót Zbigniewa Chlebowskiego na łono klubowe?
Dużą mam wyobraźnię, ale jeszcze pewnie trochę czasu przed nami. O tym na pewno nie ja będę decydować.
A według pani powinien wrócić, czy nigdy?
Zazdroszczę tym, którzy mają monopol na wiedzę pt. "już wiadomo" albo "jeszcze nie wiadomo". Ja jestem bardzo ostrożna w ocenach ludzi i - szczerze powiem - dobrze na tym wychodzę.
A szef NFZ powinien odejść czy odpokutował już swoje winy całkowicie?
Szef NFZ pracuje i powinien pracować tak solidnie, jak przez te ostatnie dwa tygodnie.
Ale wczoraj minął termin ultimatum. Pytam, czy poniesie prawdziwą karę za to co zrobił?
W polskim prawodawstwie karzemy tylko raz - z tego co wiem - i to nie tylko w obszarze zdrowia.
Drobna była ta kara.
Różnie można do tego podejść. Jeśli ktoś ze swoich błędów wyciąga wnioski, to może być bardziej przydatny niż przed ukaraniem.
A wyciągnął wnioski? Ma pani taką pewność i ma pani zaufanie do Jacka Paszkiewicza?
Na pewno to, że w tej chwili i w resorcie zdrowia te rozmowy wyglądają inaczej, i to, że potrafi uprzedzać o swoich pomysłach, potrafi rozmawiać, a nie korespondować. To dotyczy również urzędników Ministerstwa Zdrowia.
Ale czy ma pani całkowite zaufanie?
Zaufanie całkowite można mieć tylko i wyłącznie do siebie.
Czytam takie zdanie ministra Twardowskiego: "Przed publikacją każdego zarządzenia prezes NFZ musi informować resort, co chce zmienić i z jakiego powodu". Została pani właściwie opiekunką prezesa?
Nie, ale jak pani wie, wtedy, kiedy pomysły pana prezesa są recenzowane nie tylko przez media, to również za to dostaje i minister zdrowia, więc wolę wiedzieć, za co mam dostawać, kiedy te pomysły się rodzą i jaki jest powód tych zmian.
Ale po co nam taki ubezwłasnowolniony prezes?
Nieprawda. Nigdy nie będzie ubezwłasnowolniony. Zawsze pomysły, które będzie proponował, będą pomysłami, gdzie dwie głowy to nie jedna i urzędnicy resortu zdrowia będą w jakikolwiek sposób korygować, albo nawzajem będą się przekonywać co do tego, czy to jest słuszne czy nie, to tylko będzie służyło polskim pacjentom.
Pani minister, ustalmy fakty. 30 grudnia minister zdrowia wydaje prezesowi NFZ polecenie, aby poprawił owo feralne zarządzenie, a prezes macha ręką i nie robi nic. Pani minister, dlaczego 2 stycznia nie zawnioskowała pani o wyrzucenie osoby, która ignoruje panią?
To nie jest sprawa ignorancji. To jest niewątpliwie i sprawa takiego zapędzenia w tym wszystkim. Koniec roku, spotykamy się w ministerstwie, prezes Paszkiewicz powinien rzeczywiście powiesić na swoich stronach internetowych i poinformować swoich dyrektorów oddziałów, a dyrektorzy oddziałów powinni poinformować szpitale i przychodnie, w których leczeni są pacjenci. To się nie stało. To jest błąd. Do tego przyznał się Paszkiewicz i poniósł za to karę.
Dla mnie wytłumaczenie jest tylko jedno. Po prostu nie ma chętnego na stanowisko i nie ma następcy, a Jerzy Miller na nieszczęście został już szefem MSWiA.
Gwarantuję pani, że kolejka by się ustawiła, naprawdę, proszę mi wierzyć. Gdyby pani w tej chwili zaproponowała zmianę na stanowisku jakiegokolwiek ministra, myślę, że też miałaby pani kolejkę. Dotyczy to również Ministerstwa Zdrowia.
A teraz o innych w takim razie kłopotach, czyli dziurze w finansach NFZ. Grubo ponad miliard złotych.
Tak, ale o tym już mówiliśmy.
"Składka zdrowotna rolników nie może zależeć od ceny kwintala żyta" - tak mówiła pani dwa i pół miesiące temu, dodając, że macie już gotową receptę.
Tak jest.
I co? Do kosza trafiła?
Nie, wczoraj na kierownictwie przyjęliśmy nowy przelicznik dotacji, która będzie przekazywana z KRUS-u do Narodowego Funduszu.
To od czego teraz będzie zależeć składka?
Już na pewno nie będzie zależała, jeśli oczywiście będzie zgoda i przyjęte to będzie przez rząd, i będzie zgoda parlamentu?
Ale jaki jest projekt?
Projekt jest taki, aby ta cena kwintala żyta nie była podstawą, od której naliczamy w tej chwili dotacje, ale najniższe wynagrodzenie, które jest regulowane i oznaczane?
Czyli będzie więcej pieniędzy w NFZ?
Tak, będzie więcej pieniędzy w NFZ.
O ile?
Przynajmniej w tym roku powinno być więcej o to, co zabrakło, czyli ten miliard trzysta.
Ale będzie mnie w budżecie państwa o ten miliard trzysta.
Ale, jak wszyscy wiemy, gdyby cena żyta nie spadła, to te pieniądze byłyby w NFZ, a więc te pieniądze trafiłyby do pacjentów, do szpitali, do przychodni i o to mi właśnie chodzi.
Ale to idzie pani na wojnę z ministrem Rostowskim, wie pani?
To nie jest wojna. Na pewno to będzie merytoryczna rozmowa. Pan minister Rostowski jest moim ulubieńcem w rządzie i to jest człowiek, z którym można na argumenty się spierać. Z tym człowiekiem wielkiej kultury nie można się kłócić. Można się spierać.
A pan minister już wie o tym, o tych planach pani?
Wstępnie żeśmy o tym rozmawiali, natomiast nie było szczegółów.
I?
Mówiliśmy o tym, że bardzo by nam zależało na tym, żeby ten niedobór został wyrównany. Jak pani się może spodziewać, kraj jest w dosyć nieciekawej sytuacji: wychodzimy z kryzysu, więc czasy są trudne i entuzjazmu ze strony pana ministra na pewno się nie spodziewam.
Pytam o realne szanse, po prostu może premier panią wesprze jakoś?
Nie wiem, ale będę się o to biła na pewno - jeśli już w tym wojennym języku mówimy.
A może dla uspokojenia w takim razie papierosa, pani minister?
Nie, papierosy szkodzą.
A powalczy pani z całkowitym zakazem palenia w miejscach publicznych, knajpach? Bo pali pani?
Oczywiście, że palę. Nawet podejmowałam kilka razy próbę pozbycia się tego nałogu, taką bezskuteczną. Ale mam tę cywilną odwagę powiedzieć, że palę, ale też zachowuję wszelkie zasady obowiązujące w normalnym, kulturalnym świecie. Kiedy wiem, że osoby nie palą albo są mi mało znane, to wtedy pytam, czy mogę zapalić. Nie chcę szkodzić innym. Sama sobie szkodzę paląc, więc nie chcę szkodzić innym.
A nie uważa pani, że to nie jest najmądrzejszy pomysł, żeby zakazywać całkowicie palenia?
Ja generalnie nie jestem zwolennikiem wychowywania przez zakazy, nakazy, karanie. Jeśli można, to trzeba dotrzeć do tych, którzy palą, na wszystkie możliwe sposoby: informacją o tym, że to szkodzi, ale też pomóc im wyjść z tego nałogu. Ale nie traktować ich jednocześnie jak obywateli drugiej kategorii.
To powalczy pani z tym zakazem, czy nie?
Ja będę walczyć ze swoim nałogiem, ale też będę pomagać tym, którzy jeszcze palą.
Ale w imię liberalizmu! Braku tych zakazów!
No właśnie. Brak zakazów. Ale chciałabym, żeby w tym wolnym świecie, demokratycznym państwie i liberał do państwa mówi dzisiaj, żeby ten, który ma ochotę, obywatel, który pali, ma ochotę pójść do restauracji, żeby miał taką szansę.
A wie pani, że w Macedonii rozpoczął się strajk restauratorów, bo obroty spadły o 70 procent. To nie powinno być ostrzeżenie?
Nie tymi kategoriami się kieruję. Kieruję się kategoriami zdrowotnymi. A więc po pierwsze, ci, którzy nie palą muszą być chronieni przed tymi, którzy niestety są w szponach nałogu. Ci, którzy palą, muszą mieć szansę, niestety, pławić się w tym swoim nałogu w tych miejscach, które będą wydzielone.
To na koniec: pomoże pani Rzecznikowi Praw Obywatelskich w walce o pozbycie się z organizmu wirusa H1N1? Może jakaś specjalna kuracja dla niego?
Nie chcę tego komentować, ponieważ ja szanuję każdego, kto choruje, jako że jest lekarzem i przede wszystkim jestem lekarzem. To niezależnie od tego, kto na co choruje, wymaga ode mnie szacunku i taki szacunek otrzymuje.
Ale Janusz Kochanowski czuje się tak bardzo pokrzywdzony, że chce pozwać państwo polskie o symboliczną złotówkę za swą udrękę spowodowaną przez panią i spowodowaną brakiem szczepionek, których pani nie chciała zakupić.
Pan rzecznik ma wiele żalu do całego świata, o wiele rzeczy, bo zasypuje korespondencją nie tylko ministra zdrowia. Ale to jest kwestia chyba charakteru, nie skuteczności czy przydatności.
Nie oczekuje pani słowa "przepraszam"?
Wie pani, to jest puste słowo. Jak się mówi słowo "przepraszam" i się w nie wierzy, to ma to jakiś sens i jakąś wartość . Jak się mówi przepraszam tylko dlatego, że naciskają media albo opinia publiczna, albo znajomi mówią "to ci się bardziej opłaca", to ja wolę bez tego słowa "przepraszam".