Kobiety w UE do końca roku będą pracować za darmo. Także w Polsce
Kobiety w Unii Europejskiej przez dwa miesiące w ciągu roku pracują za darmo. Wszystko przez różnicę w zarobkach mężczyzn i kobiet. Komisja Europejska opublikowała raport, z którego wynika, że panie zarabiają średnio o 16 procent mniej niż panowie. - Luka płacowa, czyli różnica w zarobkach między kobietami a mężczyznami, to problem dużo głębszy niż tylko kwestia innych płac za tę samą pracę - wyjaśnia w rozmowie z Interią Vera Jourova, jedna z autorek raportu.
Jako przyczynę takiej różnicy w zarobkach komisarz ds. sprawiedliwości i równości płci Vera Jourova wskazuje kilka czynników. Różnice widać zwłaszcza na szczeblach kierowniczych - wśród prezesów dużych firm tylko 4 procent to kobiety. Ale nie tylko: mężczyźni pracujący spędzają średnio 9 godzin tygodniowo na opiece nad dziećmi i zajęciami domowymi, a kobiety aż 26. Dodatkowo 1 na 3 kobiety pracuje w niepełnym wymiarze godzin, podczas gdy tylko 1 na 10 mężczyzn robi to samo.
Kobiety robią także więcej przerw w karierze niż mężczyźni. Te przerwy wpływają nie tylko na ich obecne płace, ale także na przyszłe zarobki i emerytury.
Jourova w swoim raporcie zaznacza także, że na rynku pracy nadal mamy do czynienia z dyskryminacją na tle płci.
Komisja Europejska wyliczyła różnicę całkowitych zarobków na podstawie trzech rodzajów nierówności, z jakimi borykają się kobiety (niższe wynagrodzenie za godzinę, mniejsza liczba godzin przepracowanych na płatnych stanowiskach i niższa stopa zatrudnienia). Średnia różnica całkowitych zarobków według płci wynosi w Polsce 29,6 proc. (Średnia różnica całkowitych zarobków według płci w UE wynosi 41,1 proc.).
- W raporcie liczono różnicę występującą między płacami. Trzeba tę różnicę zdekomponować. Jest metoda, która pozwala wyjaśnić, w jakim stopniu struktura zatrudnienia, czyli praca kobiet w sektorach nisko płatnych, czyli np. szkolnictwo i edukacja, i w jakim stopniu czas zatrudnienia i poziom wykształcenia wpływa na te płace - wyjaśnia proces badawczy w rozmowie z Interią Irena E. Kotowska, profesor zwyczajny w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. - Liczy się wskaźnik ogólny, a potem się wyjaśnia, dlaczego ten wskaźnik jest na takim poziomie - dodaje ekspertka.
"Masa krytyczna narasta"
Polska na tle innych państw europejskich nie wypada aż tak źle. Luka płacowa wynosi u nas 6,4 procent. Profesor Kotowska wyjaśnia, że za ten wskaźnik odpowiada przede wszystkim struktura zatrudnienia. - Kobiety podejmują pracę w tych gorzej płatnych branżach. Do tego przyczynia się trochę ten "szklany sufit", czyli struktura zawodowa w sensie zajmowania określonych pozycji zawodowych. Trzeba wiedzieć, w jakim stopniu te czynniki odpowiadają za tą różnicę - zaznacza profesor.
Według ekspertki za wynik Polski w badaniu KE w dużo mniejszym stopniu odpowiada czas pracy, który w naszym kraju jest mniej więcej równy dla kobiet i mężczyzn. Kotowska uważa także, że coraz mniej mamy do czynienia także z jawną dyskryminacją na tle płci.
Na pytanie, czy różnica między zarobkami mężczyzn i kobiet będzie maleć, profesor Kotowska udziela optymistycznej odpowiedzi. - Możemy się tego spodziewać. Kobiety mają coraz lepsze wykształcenie i mimo wszystko zajmują coraz lepsze stanowiska. To się będzie zmieniać, bo kobiety coraz lepiej sobie radzą na rynku pracy. Możemy się tylko zastanawiać, czy te zmiany nie powinny być szybsze. Trzeba o tym dyskutować, aby te zmiany były widoczne - uważa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.
- Miejmy nadzieję, że ta ofensywa kobiet w polityce przyniesie jakieś skutki, choć na razie są one w tej polityce traktowane instrumentalnie, ale one się nie dadzą - mówi ekspertka. - Te 2-3 najbliższe lata przyniosą zmianę, bo masa krytyczna narasta - podsumowuje prof. Kotowska w rozmowie z Interią.
Nieco mniej optymistyczne zdanie mają przedstawiciele KE. Według nich różnice w płacach zmniejszają się tak wolno, że będziemy musieli poczekać aż 70 lat na ich zrównanie.
Co tak naprawdę kryje się za luką płacową?