Gruby jak Polak
Problem otyłości to dla nas wciąż "nie nasz problem". Pytamy: gruby jak kto? Jak Amerykanin oczywiście. Wystarczy jednak rozejrzeć się na ulicy, by zobaczyć, że grubych Polaków stale przybywa.
Człowiek gruby to człowiek szczęśliwy - mówi powiedzenie, ale prawdy w tym jest niewiele. Osoby otyłe mają nie tylko problemy z wykonywaniem podstawowych czynności, ale co ważniejsze ze zdrowiem. Są bardziej narażeni na choroby serca, układu oddechowego czy nadciśnienie.
Polska rzeczywistość
W Polsce jest już około 30 proc. ludzi otyłych, a będzie jeszcze więcej. Wpływa na to przede wszystkim styl życia Polaków, którzy za wszelką cenę dążą do zminimalizowania wysiłków. Po co na przykład wyjść na zakupy, jeśli można wszystko zamówić przez internet, a nawet jeśli już się wyjdzie, to supermarkety zadbały o to, żeby wszytko było w jednym miejscu. Praca, stres i chroniczny brak czasu to kolejni sprzymierzeńcy tycia. Sprawiają, że ludzie jedzą byle co i byle gdzie. Restauracje typu Mc Donald's czy KFC, o których od dawna wiadomo, że oferują bardzo niezdrowe posiłki, nigdy nie muszą narzekać na brak klientów. W dalszym ciągu w modzie jest też tradycyjna kuchnia polska, która obfituje w tłuste smażone mięsa i ziemniaki, ignorując przy tym warzywa i surówki.
Uwaga na dzieci
Problem otyłości dotyczy już około 10 proc. dzieci i młodzieży. Co gorsza, dzieci rzadko zdają sobie sprawę, że coś jest nie tak, a zapracowani rodzice bagatelizują problem. Wystarczy tylko zwrócić uwagę na to, co jedzą. Jak mówi większość właścicieli szkolnych sklepików, towarem, który najlepiej się sprzedaje, są chipsy, a zaraz za nimi słodkie, gazowane napoje. A mała paczka chipsów to około 500 kalorii, plus niezdrowe tłuszcze i sól. Takie jedzenie tylko niepotrzebnie zaśmieca żołądek nie zaspokajając głodu.
Dzieci i młodzież niechętnie się ruszają. Świadczy o tym zwiększająca się co roku liczba zwolnień z zajęć wychowania fizycznego. Większość z nich nie ma żadnego uzasadnienia w rzeczywistości, ale nauczyciele rozkładają bezradnie ręce. Młodzież często nie chce ćwiczyć, bo wstydzi się swojej słabej sprawności fizycznej, wynikającej z tuszy. A tusza wynika z siedzącego trybu życia i złego odżywiania się. I tu koło się zamyka.
- Jest na to sposób - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" prof. dr hab. med Jerzy Stańczyk, kardiolog w Szpitalu Uniwersyteckim nr 4 Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Jeśli chłopiec czy dziewczyna nie mogą przeskoczyć przez kozioł lub przebiec długiego dystansu, to nauczyciel powinien wziąć to pod uwagę - mówi prof. Stańczyk. - Można przecież wybrać takie ćwiczenia, z którymi dzieci mniej sprawne dobrze sobie poradzą - dodaje.
Ameryka podjęła walkę
Wciąż niekwestionowanym liderem w dziedzinie otyłości pozostaje Ameryka. Tam przybrała ona rozmiar epidemii. Szacuje się, że co roku z powodu otyłości umiera około 280 tysięcy osób. A przyczyny jak wszędzie te same - brak ruchu i niezdrowe jedzenie. Amerykański rząd nie bagatelizuje problemu i wydaje rocznie na walkę z otyłością około 110 miliardów dolarów.
W akcję włączyło się wiele znanych osób, między innymi Bill Clinton, który stwierdził, że to właśnie otyłość, a nie terroryzm jest głównym zagrożeniem dla Ameryki. To właśnie były prezydent wywalczył, by ze wszystkich szkół wycofano gazowane napoje w puszkach. Zastąpiły je mleko, soki i woda. Clinton zapowiada, że to nie koniec. Na drugi ogień mają iść szkolne stołówki. Hamburgery, chipsy i frytki mają zostać zastąpione zdrowymi posiłkami z dużą ilością warzyw i owoców.
Choć amerykański rząd się stara, rezultatów na razie nie ma. Clinton zapowiada, że wyniki będą widoczne w 2010 roku, ale patrząc na to, w jaki sposób Amerykanie podchodzą do problemu, to raczej wątpliwe, żeby szybko udało się odchudzić społeczeństwo.
Otyłość stała się już chorobą cywilizacyjną XXI wieku. Jeśli się jej nie powstrzyma i nie zmieni swoich przyzwyczajeń, to wkrótce widok szczupłych osób na ulicy będzie czymś wyjątkowym.