Expose Donalda Tuska, które nie zostanie wygłoszone, ale które chcielibyśmy usłyszeć
Przedstawiamy Państwu alternatywne expose premiera. Choć nie ma jeszcze karnawału, postanowiliśmy pobawić się w przebieranki. Nałożyliśmy na chwilę garnitur premiera Donalda Tuska (jeden z tych sławetnych nienagannie skrojonych garniturów) i przygotowaliśmy do Was taką przemowę, jakiej sami chcielibyśmy wysłuchać.
Drodzy Rodacy! Pani Marszałek! Panie Marszałku Senatu! Posłanki i Posłowie! Drodzy Goście!
Nie będę zaczynał przemówienia od chwalenia się. Obywatele śledzą wiadomości, wiedzą dobrze, co zostało zrobione, a co nie. Co mieli docenić - docenili. Co mieli wytknąć - wytykają.
"Pierwszym zadaniem naszego rządu będzie wyzwolenie pozytywnej energii z Polaków przy całej świadomości różnic" - mówiłem w 2007 roku. To się nie udało. Katastrofa smoleńska i wybory z 2005 i 2011 roku sprawiły, że partyjna wojna PO-PiSowska stały się wojną polsko-polską, w czasie której PiS i moja partia okopały się po przeciwnych stronach cywilizacyjnego konfliktu. Dla jednych najważniejsze w życiu jest przestrzeganie tradycyjnych zasad, dla innych ważniejsze jest poszukiwanie konstruktywnych rozwiązań, często kosztem tych właśnie zasad. Antagonizm międzypartyjny opanował obie strony tego tradycyjnego sporu i wrósł w nie. Źle, że do tego doszło. Nie jestem dumny z faktu, że w ten sposób potoczyły się sprawy w kraju.
Wiem, że aby obudzić "pozytywną energię przy całej świadomości różnic" musimy diametralnie zmienić podejście do debaty publicznej.
Zdając sobie sprawę z głębokości różnic poglądów w naszym kraju, nakładamy na siebie zobowiązanie kierowania się w niej wyłącznie zdrowym rozsądkiem zbliżonym do matematycznej kalkulacji.
Zobowiązujemy się informować społeczeństwo wyczerpująco, w jaki sposób zamierzamy mierzyć się z problemami i dlaczego decydujemy się na te a nie inne rozwiązania. Będziemy inicjować publiczną debatę, w której pytać będziemy, kiedy warto zachować tradycyjne rozwiązania, a kiedy trzeba się zastanowić, czy tradycja nie staje się skansenem. Debata będzie prowadzona bez emocji, bo rząd nie może sobie na nie pozwolić. I bez gry politycznej. Debata publiczna służyć ma rozwiazywaniu problemów, a nie ich generowaniu i zobowiązujemy się moderować ją tak, by nigdy przeciw tej zasadzie nie występować.
Ważne jest - w kontekście obecnej "wojny polsko-polskiej" i strachów z niej wynikającej po obu stronach - by zapewnić tych chcących przestrzegać tradycyjnych wartości, że nikt nie zamierza pozbawiać ich możliwości ich kultywowania. I zapewnić tych, którzy nie uznają rzeczonych wartości za wartość samą w sobie, że nikt nie pozbawi ich możliwości wyboru własnej ścieżki życiowej, nawet, jeśli nie podoba się ona tradycjonalistom.
Ponadto - państwo będzie szanowało różne wizje Polski i polskości jako takiej. Nie ma jednej, homogennej Polski - niezależnie, czy patrzymy na to zagadnienie pod kątem regionalnym czy światopoglądowym.
W polityce zagranicznej nasz kraj opiera się o Zachód i integruje z nim, ponieważ dzieli z tym regionem geopolityczne i ekonomiczne interesy oraz wspólną tradycję. Opierając się o Zachód, Polska umacniać będzie swoją pozycję na Wschodzie. A umacniając tam własną pozycję, umacniać będzie jednocześnie pozycję i wartości Zachodu.
W polityce zagranicznej nie będziemy kierować się emocjami, tylko chłodną kalkulacją, w ramy której wchodzą jak najlepsze stosunki z partnerami. Nie będziemy pozwalali się wpuszczać się w politykę "małych honorowych zwycięstw" , bo taka krótkowzroczna polityka do niczego nie prowadzi, a może zrujnować długoterminowe plany. Drobne, niefundamentalne konflikty rozwiązywać będziemy doraźnie, w sposób nie szkodzący szerszej wizji stosunków międzypaństwowych.
Będziemy prowadzili politykę odpowiedzialną. Będziemy pamiętać, że w rękach mamy los obywateli, a nie własną dumę.
Nie możemy dopuścić do tego, by powtórzyła się sytuacja, w której nasz kraj znajduje się pomiędzy wrogimi nam sąsiadami. Dlatego tak ważna jest są dla nas UE i NATO. Wzmacnianie tych instytucji leży w naszym najgłębszym interesie. Nie możemy jednak zadowalać się podejściem roszczeniowym w odniesieniu do nich, bo nie będziemy traktowani poważnie. Musimy brać czynny udział w działaniach NATO i nie możemy bać się głośnego wzywania do reform UE, które wydają się konieczne, by organizacja ta mogła odgrywać istotną rolę w przyszłości.
Musimy grać z Europą - w tym, oczywiście, z Niemcami - w jednej lidze a z Rosją utrzymywać jak najlepsze stosunki. Pamiętać musimy jednak, że to zbliżenie musi odbywać się na bazie wartości zachodnich: humanitaryzmu, demokracji i praw człowieka. Musimy krzewić zachodnie rozwiązania demokratyczne w krajach objętych Partnerstwem Wschodnim, bowiem zwiększa to stabilizację w regionie.
Musimy być asertywni w odniesieniu do naszych gospodarczych i politycznych interesów, asertywności tej jednak nie wolno nam mylić z pieniactwem. Naszej siły w UE nie będziemy mierzyli natężeniem "mocy blokującej". Będziemy prowadzić politykę realną i przeliczać siły na zamiary, bo tylko taka polityka przynosiła w historii wymierne efekty.
W sprawach wojskowych trzeba będzie przeprowadzić głęboką zmianę struktury wydatków i przeprowadzić do końca reformę emerytur mundurowych oraz zredukować dublujące się stanowiska w strukturze organizacyjnej. Środki zaoszczędzone w ten sposób - a mówimy o około 2/3 wydatków budżetowych na wojsko - przeznaczymy na modernizację armii.
Będziemy dążyli do takich reform w zakresie służby zdrowia, by rozwiać lęki tej części społeczeństwa, która obawia się, że mogłaby zostać pozbawiona darmowej opieki zdrowotnej i to mówimy z całą stanowczością: ta zasada jest kwestią najważniejszą i niepodważalną. Wszelkie działania odnoszące się do poprawy systemu zarządzania i wynagradzania pracowników służby zdrowia przeprowadzali będziemy tak, by ze wspomnianą zasadą nie kolidowały. Będziemy dążyli do sytuacji, w której najbardziej potrzebujący, a znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej mieli możliwie najszerszy dostęp do koniecznych leków.
Zobowiązujemy się do podjęcia głębokich reform w strukturze wewnętrznej państwa. Kierować się tutaj będziemy tą samą zasadą, która przyświecała komisji "przyjazne państwo", czyli odbiurokratyzowaniem kraju, uproszczeniem do koniecznego minimum procedur i wyplenieniem u kadry urzędniczej przekonania, że jej istnienie jest wartością samą w sobie. Tak nie jest, urzędnicy i urzędy powołani są wyłącznie do służby obywatelom i ułatwianiem, a nie utrudnianiem im życia. To samo dotyczy służb mundurowych: tu wymusimy nie tylko teoretyczny, ale i praktyczny obowiązek stosowania się do zasad humanitaryzmu i poszanowania godności osób, wobec których służby te prowadzą jakiekolwiek działania.
Zobowiązujemy się chronić to, co stanowi nie tylko wizerunek naszego kraju ale i miejsce, w którym żyjemy i w którym chcemy czuć się dobrze: krajobraz, i to nie tylko ten naturalny, w którego ochronie kierować się będziemy zdrowym rozsądkiem a nie histerią z jednej strony, a wymuszaniem najprostszych rozwiązań z drugiej, ale i ten kulturowy, który od lat 90-tych rozwija się w zupełnie nieusystematyzowany sposób, co doprowadziło do chaosu budowlanego i zaśmiecenia przestrzeni publicznej.
W stosunkach państwo-Kościół przestrzegać będziemy bezwzględnie zasady rozdziału obu instytucji. Pamiętać jednak będziemy o drodze, w jakiej kształtowała się europejska - a więc i nasza - cywilizacja i o roli, jaką spełniło w tym rozwoju chrześcijaństwo. Odwoływać się będziemy do tej tradycji, nie zapominając jednak o innej, co najmniej równie istotnej - o tradycji Oświecenia, która spowodowała, że nowoczesna europejska cywilizacja ma taki, a nie inny kształt i pozostaje najpewniej najbardziej atrakcyjną kulturowo i najbardziej humanitarną cywilizacją na świecie.
Odniesienie państwa do kultury i jej twórców będzie uwzględniało specyfikę tego wycinka działalności jego obywateli. Pamiętać będziemy, że sztuka wysoka, która powinna być wizytówką naszego kraju i podnosić jego atrakcyjność, niekoniecznie jest sztuką najbardziej popularną i przynoszącą dochód. Dlatego nawet, jeśli w warunkach kryzysu państwo nie będzie w stanie szeroko dotować kultury, nigdy nie doprowadzi do sytuacji w której kultura będzie pozostawiona sama sobie. I na pewno nie będzie piętrzyło przed twórcami dodatkowych trudności. Wszystkie działania państwa w tym kierunku, jakiekolwiek by nie były, bazować będą na podstawowej i nienaruszalnej zasadzie: ułatwiać działalność artystyczną twórcom i instytucjom kulturalnym ich funkcjonowanie w przestrzeni prawnej.
Należy podnosić pozycję polskiej nauki w świecie, a osiągać ten cel trzeba nie tylko za pomocą zwiększenia dotacji na nią. Trzeba rozbić obecną strukturę w placówkach naukowych sprzyjającą ich kostnieniu i podnieść mobilność naukowców - co jest standardem na Zachodzie - poprzez odbiurokratyzowanie i uproszczenie systemu stypendialnego. Musimy stworzyć warunki, w których polski biznes coraz chętniej będzie wspierać rodzimą innowacyjność.
Gospodarka
W obszarze gospodarki naszemu rządowi nie może zabraknąć konsekwencji w zwalczaniu objawów kryzysu w światowych, zwłaszcza europejskich finansach. To plan na najbliższy okres, lecz kryzys nie będzie przecież maltretować Starego Kontynentu przez całą naszą najbliższą kadencję i dlatego nakreślę dwa scenariusze dla polskiej ekonomii - średnioterminowy i długofalowy.
W pierwszym nie przestaniemy odbiurokratyzować gospodarki i tworzyć trwałego, przejrzystego prawa. To pozwoli utrzymać i uruchomić naturalne w Polakach tendencje do radzenia sobie w ramach swoich możliwości bez zbytniego gorsetu przepisów. Tam, gdzie to możliwe obowiązywać będą oświadczenia zamiast zaświadczeń, załatwianie formalności przez internet.
Do czasu wyjścia naszego biznesowego otoczenia z kryzysu trzeba będzie jednak zacisnąć pasa - nie wiemy (i nikt nie wie) w jakim stopniu spowolnienie w Unii Europejskiej i u naszego głównego partnera handlowego - w Niemczech - będzie głębokie. Stąd tu i teraz stoimy przed wyzwaniem ograniczania dziury budżetowej. Jesteśmy jednak pewni, że skoro przetrwaliśmy pierwszą falę kryzysu, także ta druga nas nie zatopi. W najgorszej wersji, gdy nie będzie już innego wyjścia, od 1 stycznia 2013 r. podniesiemy VAT i ostatecznie zlikwidujemy OFE, którego wprowadzenie do naszego systemu emerytalnego okazało się kosztownym błędem. Budżet Polski nie może udźwignąć takiego ciężaru jak emerytury kapitałowe z OFE.
W przypadku gdy ziści się czarny scenariusz i PKB spadnie o 1 punkt procentowy, podniesiemy także składkę rentową i akcyzę. W takiej sytuacji w powiązaniu z szybkimi zmianami w KRUS i po błyskawicznym dokończeniu reformy emerytalnej oszczędności wyniosą 60 mld zł. Na te pieniądze czeka budżet, a za nim m.in. szpitale i miliony potrzebujących.
Trzeba to wyraźnie powiedzieć - na początku naszej drugiej kadencji czas także na likwidację przywilejów wynikających z nierównego, lepszego traktowania służb mundurowych, górników i rolników. Ten czas uważamy za idealny na rozpoczęcie zrównywania w prawach emerytalnych policjantów, wojskowych i innych służb z resztą obywateli.
Proces ten właśnie zaczynamy i trwać on będzie przez kilkanaście najbliższych lat z zachowaniem praw nabytych.
Zajmiemy się także sprawą górników - szanujemy ich ciężką pracę, lecz czas zmienić system - muszą oni dostawać od spółek ich zatrudniających godziwe pensje w okresie aktywności, lecz system emerytalny będzie teraz dla nich taki sam, jak dla milionów innych obywateli.
Państwo stworzy fundusz aktywizacji byłych górników przed przejściem na emeryturę, która docelowo przysługiwać będzie Polkom i Polakom od 67. roku życia.
Czas na zmiany na wsi. Beneficjent unijnych programów pomocy, polski rolnik, wyszedł na zmianach w naszym kraju najlepiej. Wieś po wstąpieniu do Unii pięknieje, modernizuje się, lecz fiskus nic z tego nie ma i nawet nie wie on jakie dochody mają rolnicy. Zmienimy to przez wprowadzenie powszechnej deklaracji podatkowej i - w pierwszym etapie -taksowania wysokotowarowych gospodarstw. To pozwoli nam na szybkie zmniejszenie dziury budżetowej i oszacowanie kondycji wsi. W powiązaniu ze stojącym za progiem podatkiem katastralnym będzie to wstęp do powszechnego opodatkowania dochodowych przedsiębiorstw z tych obszarów i wyrównywania sytuacji miasta i wsi wobec fiskusa.
Czas na to w 22 lata po upadku komunizmu. Przypominamy, że status płatnika VAT uprawnia do odliczeń tej daniny, co powinno być dla rolników korzystne. Na końcu procesu modernizacji wsi, jeśli kryzys nie będzie przyspieszać, połączymy deficytowy KRUS z powszechnym ZUS, zamykając furtkę, przez którą przechodziły całe masy kombinatorów, także z miasta. Nie możemy się godzić z permanentną sytuacją, że starsi rolnicy dostają emeryturę od państwa chociaż niemal się na nią nie składali.
Te szybkie ruchy dla ratowania finansów państwa wzbogacone zostaną o uporządkowanie wydatków na zasiłki i pomoc dla rodziców z dziećmi. Odchodzimy od błędnej koncepcji wspomagania za pieniądze wszystkich zmiany modelu rodziny polskiej z 2+1 na 2+2, a najlepiej 2+3 i więcej.
Polskiego państwa nie stać na pomoc dla rodzin, nigdy nie było stać i nie wiemy kiedy będzie stać. Polska to teraz kraj wilczego kapitalizmu, w którym na dzieci stać będzie tylko najbogatszych a biedniejsi z dziećmi będą jeszcze biedniejsi. Kurek z pieniędzmi na te cele zmuszeni jesteśmy zakręcić, stąd niepopularne decyzje o likwidacji m.in. becikowego i ulg na dzieci. Są to jednak pociągnięcia konieczne w sytuacji zagrożenia kryzysem i nasz rząd za to bierze pełną odpowiedzialność polityczną.
Chcemy też wyraźnie zakończyć spekulacje prasy i ekonomistów -" podatek Belki", choć wprowadzony kiedyś na dwa lata, okazał się dla budżetu przydatną daniną i zostanie utrzymany w tej kadencji rządu.
System bankowy obciążymy też nowa taksą bankową. Od razu odrzucam zarzuty, że polskie banki nie mogą płacić za kryzys, którego nie wywołały, w którym nie uczestniczyły i w pełni w nim zdały egzamin dojrzałości. Pozostanę głuchy na te podszepty - na budżet składać się teraz będą także rolnicy, górnicy, policjanci, wojskowi, prokuratorzy i banki.
Planujemy też wprowadzenie, wzorem Wielkiej Brytanii z liberalną gospodarką, podatku od wysokich pensji (stawka 50 procent) oraz - wzorem Szwecji - daniny od wielkich fortun.
Uelastycznimy kodeks pracy, gdzie znajdą się zapisy o możliwości zatrudniania na umowach tymczasowych w firmach przez 10 lat. To spowoduje poprawę na rynku pracy po stronie pracodawców poprzez spadek oczekiwań płacowych po stronie pracowników.
W obliczu nadchodzącego kryzysu nie boję się ostrzec Polaków, że może im się w najbliższych latach żyć - niestety - dużo gorzej. Wszystkim.
Infrastruktura
Zwracam się teraz do wielomilionowej rzeszy właścicieli samochodów i kierowców. Czuję się jednym z Was. Rozumiem problemy, które gnębią zmotoryzowanych, myślę, że znam również ich oczekiwania. Obiecuję, że zrobię wszystko, by je spełnić.
Zacznę od dróg. Chyba nikt, kto często jeździ autem po kraju, nie zaprzeczy, iż hasło wyborcze Platformy Obywatelskiej - "Polska w budowie" - nie jest czczą gadaniną. Buduje się naprawdę dużo, choć z pewnością nie tak dużo, i nie tak szybko, jak tego chcielibyśmy. Jednym z najważniejszych zadań mojego rządu w obecnej kadencji będzie dokończenie budowy podstawowej sieci nowoczesnych, bezpiecznych, godnych XXI wieku dróg, łączących główne miasta w Polsce. Tak, aby mieszkaniec Wrocławia nie myślał z przerażeniem o czekającej go podróży samochodem do Warszawy, a nazwa" zakopianka" przestała kojarzyć się z wielogodzinnym tkwieniem w korkach.
W pierwszym kwartale przedstawimy ostateczny, realny program budowy autostrad i dróg ekspresowych z podaniem źródeł finansowania i dokładnego harmonogramu jego realizacji. To będzie nasz absolutny priorytet na najbliższe lata i nawet najgłębszy światowy kryzys gospodarczy nie może nam przeszkodzić w urzeczywistnieniu tych planów. Proszę mi wierzyć - jesteśmy naprawdę zdeterminowani.
Wprowadzimy ustawowe zapisy, gwarantujące, że ani jedna złotówka z puli przeznaczonej na budowę dróg nie zostanie wydana na inne cele.
Równolegle z budową dróg szybkiego ruchu będziemy modernizować te dla nich alternatywne, a także drogi lokalne. Stworzymy specjalny fundusz, wspierający remonty ulic w miastach.
Wprowadzimy zmiany w prawie o zamówieniach publicznych, tak by uniknąć sytuacji, że inwestycje drogowe są realizowane przez firmy bez odpowiedniego doświadczenia i potencjału, czy dziwne, tworzone ad hoc konsorcja, o których z góry wiadomo, że nie poradzą sobie ze stojącymi przed nimi zadaniami. Tacy wykonawcy będą eliminowani już w pierwszej fazie przetargów. Dopiero w drugim etapie podstawowym kryterium stanie się cena proponowana przez oferenta. Niech wygrywają najtańsi, ale najtańsi z najlepszych! Nie stać nas na zatrudnianie partaczy.
Jednocześnie radykalnie wydłużymy okres odpowiedzialności wykonawców za ich dzieło. Nie widzę żadnych racjonalnych powodów, dla których gwarancja na nowe drogi jest krótsza niż na wiele jeżdżących po tych drogach samochodów.
W ramach nowej, rozszerzonej rękojmi, wykonawca nie tylko będzie musiał usunąć wszelkie niedoróbki, ale także zrekompensować finansowo wycenione przez biegłych straty, wynikłe z ponownego zamknięcia drogi lub ograniczenia na niej ruchu.
Powyższe zmiany powinny doprowadzić do zaostrzenia nadzoru technologicznego, wzrostu dyscypliny i lepszej ochrony placów budów przed plagą kradzieży, która obecnie skutkuje m.in. karygodną podmianą stosowanych do konstrukcji dróg materiałów.
Obok wielkich celów stawiamy sobie również te mniejsze, ale jakże ważne dla naszego codziennego życia. Wydajemy zdecydowaną wojnę dziurom w jezdniach. To wstyd, by w europejskim kraju stan tak wielu dróg i ulic przypominał trakty z czasów Średniowiecza. 10 proc. funduszy drogowych będzie przeznaczanych na bieżące naprawy nawierzchni, dokonywane jednak z sensem, skutecznymi, zapewniającymi trwały efekt metodami. Koniec z prowizorką. Z polskiego krajobrazu musi zniknąć widok ekip w pomarańczowych kamizelkach, łatających dziury rozprowadzaną łopatami masą asfaltopodobną.
Następnym ważnym zadaniem w rozpoczynającej się właśnie drugiej kadencji rządu będzie wyraźna poprawa bezpieczeństwa na polskich drogach. Nie chcemy, by te działania sprowadzały się do stawiania kolejnych fotoradarów, znaków ograniczających prędkość pojazdów, do kupowania nowych radiowozów z wideorejestratorami czy wydawania pieniędzy na wątpliwe akcje propagandowe.
Wiadomo na przykład, że znaczną grupę wśród ofiar wypadków drogowych stanowią piesi. Będziemy budowali chodniki - wszędzie tam, gdzie ich wciąż brakuje - i bezpieczne przejścia dla pieszych, w najbardziej ruchliwych miejscach w formie kładek lub tuneli. Wprowadzimy przepis, nakazujący umieszczanie w sprzedawanej odzieży elementów odblaskowych. Zaostrzymy kary nakładane na pieszych, stwarzających zagrożenie na drogach: nietrzeźwych, wkraczających na jezdnie w niedozwolonych miejscach itp.
Zintensyfikujemy walkę z plagą pijaństwa za kierownicą. Kierowca przyłapany na prowadzeniu pojazdu pod wpływem alkoholu będzie karany nie tylko utratą prawa jazdy, grzywną i karą pozbawienia wolności, dziś, jak wiemy, najczęściej zawieszaną, ale także zostanie zobowiązany do wykonywania długotrwałej, nieodpłatnej pracy na rzecz lokalnego środowiska - czyszczenia rowów odwadniających drogi, przeprowadzania dzieci przez jezdnie w pobliżu szkół, czy pomoc osobom, które stały się niepełnosprawne wskutek wypadków komunikacyjnych. Recydywiści oraz ci, którzy pomimo odebrania im prawa jazdy nie zrezygnowali z prowadzenia pojazdów, będą obligatoryjnie co najmniej na pół roku trafiali do więzienia.
Do zmniejszenia liczby ofiar na drogach powinna przyczynić się także masowa budowa bezkolizyjnych ścieżek rowerowych, wspierana z budżetu państwa w ramach akcji "Bicykl", którą zainaugurujemy już na wiosnę.
To nasz plan działania na najbliższe miesiące i lata, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że dla poprawy bezpieczeństwa najważniejsza jest wspomniana na wstępie budowa nowoczesnych dróg i remontowanie tych już już istniejących.
Najwyższy czas, aby państwo polskie przestało traktować zmotoryzowanych jak dojne krowy i nakładać na nich coraz to nowe daniny. Doskonale wiem, że w dzisiejszych czasach samochód nie jest przedmiotem zbytku i wyznacznikiem zamożności. Dla ogromnej większości Polaków to nie żaden luksus, lecz element warunkujący normalne życie czy wręcz narzędzie pracy. Zobowiązałem ministra finansów do przeanalizowania w ciągu trzech miesięcy wszystkich podatków obciążających zmotoryzowanych w tym również tych, wpływających na ceny paliw. Moim marzeniem jest, by benzyna w Polsce kosztowała tyle, co w Stanach Zjednoczonych. Niestety, jest to nierealne, ze względu na potrzeby budżetu, ale także z powodu przepisów Unii Europejskiej. Wcale to jednak nie oznacza, że niemożliwe są pewne, istotne ruchy cen w dół.
Analiza, o której mówiłem, ma objąć również problem opodatkowania przedsiębiorców. Trzeba raz na zawsze skończyć z żenującym zamieszaniem wokół tzw. kratek w samochodach osobowych, z absurdalnymi przepisami, skłaniającymi do przekształcania luksusowych limuzyn w pseudociężarówki. Z drugiej strony, każdy przedsiębiorca powinien mieć prawo do odliczania całego podatku VAT zarówno przy kupnie pojazdów rzeczywiście wykorzystywanych w działalności gospodarczej, jak i przy zakupie paliwa zużywanego przez te samochody.
Polska ma jeden z najstarszych w Europie parków samochodowych. Będziemy dążyli do zmiany tej sytuacji przez tamowanie importu najstarszych, najbardziej wyeksploatowanych pojazdów używanych z jednoczesnym wprowadzeniem instrumentów finansowych, zachęcających do kupowania samochodów fabrycznie nowych.
W 2012 r. zostaną wprowadzone - wzorem innych państw - specjalne ulgi podatkowe dla nabywców pojazdów szczególnie przyjaznych środowisku naturalnemu: elektrycznych i hybrydowych.
Na koniec tej części mojego expose pragnę poinformować, że już jutro podpiszę decyzję, powierzającą wicepremierowi Waldemarowi Pawlakowi misję skompletowania zespołu, złożonego z najzdolniejszych polskich inżynierów i plastyków, także tych, którzy dzisiaj pracują za granicą. Zadaniem tej grupy będzie skonstruowanie i wdrożenie do produkcji w warszawskiej FSO pierwszego od wielu lat nowego, polskiego, popularnego samochodu osobowego. Trawestując znane słowa poety: "Niechaj narodowie wżdy postronne znają, iż Polacy nie gęsi i swe auto mają"!
Wymiar lokalny
Trzeba wreszcie skończyć z podziałem na tzw. Polskę A i Polskę B. Nie może być takich dysproporcji gospodarczych i społecznych między nimi, jak obecnie. Niestety, na dzień dzisiejszy pięć województw Polski wschodniej: warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, świętokrzyskie, podkarpackie, należy do jednych z najbiedniejszych regionów w UE.
To powinien być problem całego kraju, a nie tylko tych, którzy rządzą na szczeblu lokalnym. Bo bez pomocy państwa tzw. Ściana Wschodnia skazana będzie na dalszą marginalizację, a my - na bycie w szarym ogonie unijnych statystyk.
Konieczne jest także wspieranie rozwoju lokalnej i regionalnej przedsiębiorczości. My dla państwa, państwo dla nas - takie przekonanie powinni mieć - bez względu na to, w którym województwie mieszkają - obywatele.
Przeciwdziałanie degradacji społecznej i ekonomicznej niektórych miast lub dzielnic tych miast - by nie było już tych lepszych i tych gorszych - to także powinno znaleźć się na "rządowej" liście zadań do wykonania. Najważniejsze jest jednak to, bez czego nie uda się realizacja nawet najlepszych pomysłów - zapewnienie jawności i transparentności procedur oraz wzmocnienie i usprawnienie administracji samorządów województw, odpowiedzialnej za realizowanie tych działań.
Nie wolno także zapomnieć o bolączkach zwykłych obywateli. Nie może być tak, że na wizytę u lekarza trzeba czekać kilka miesięcy, a na zabieg - np. wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego - nawet kilka lat. Nie może też być tak, że szpitale już we wrześniu nie przyjmują pacjentów, bo NFZ im nie płaci.
Należy zmienić zasady podziału pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia, bo dotychczasowe kryteria podziału środków pomiędzy poszczególne województwa nie zdały egzaminu. Co więcej - przyczyniają się do systematycznego zadłużania szpitali, a co za tym idzie - do ich powolnej agonii.
Kolejną ważną sprawą jest kwestia edukacji. Mieszkańcy różnych regionów Polski, zarówno miast jak i wsi muszą mieć taki sam dostęp do edukacji przedszkolnej i szkolnej. Dobrze działające przedszkola i żłobki są szansą na to, by młode matki mogły wrócić do aktywności zawodowej. Nie może być tak, że rodziców nie stać na posłanie dziecka do przedszkola. Opłaty muszą być adekwatne do poziomu zarobków rodziców.
Szczególną opieką należy objąć dzieci biedne, wykluczone, niepełnosprawne, bo tylko dzięki wsparciu mają one szanse nauczyć się, jak funkcjonować w społeczeństwie.
Samorządy, które nadzorują pracę szkół nie mogą w tym obszarze zostać pozostawione same sobie. Muszą mieć pełne wsparcie państwa i rządu.
Trzeba poważnie zająć się ochroną przeciwpowodziową. Kataklizm, który tak często nawiedzał nasz kraj w ostatnich latach pokazał, że Polska nie jest dobrze przygotowana na takie wydarzenia. Wiadomo, że w 100 proc. przed powodzią zabezpieczyć się nie da, ale trzeba zrobić wszystko, by maksymalnie zmniejszyć ryzyko i straty z nią związane.
Ważnym elementem systemu ochrony przeciwpowodziowej musi być budowa zbiorników retencyjnych, kanałów ulgi i polderów oraz budowanie nowych i umacnianie starych wałów przeciwpowodziowych.
Nie może też dochodzić do sytuacji, że urzędnicy wydają pozwolenia na budowę domów czy mieszkań na terenach zalewowych.
Trzeba też wprowadzić system wczesnego ostrzegania przed kataklizmem, by już nigdy nie powtórzyła się sytuacja, że mieszkańcy w ostatniej chwili dowiadywali się o grożącym im niebezpieczeństwie.
Nowe technologie i innowacyjność
Dostęp do internetu w krajach bogatego Zachodu nie jest już niczym niezwykłym, a w niektórych państwach uznawany jest nawet za niezbywalne prawo każdego człowieka, zapisane w konstytucji. Polska niestety do tego grona nie należy i pod względem dostępu do sieci wciąż wleczemy się w ogonie Europy. Co prawda liczba szybkich łączy światłowodowych systematycznie rośnie, niemniej dla wielu Polaków możliwość korzystania z dobrodziejstw sieci wciąż jest niedostępnym luksusem.
Zapowiedziałem przed wyborami utworzenie w strukturach rządu nowego resortu, odpowiedzialnego za cyfryzację kraju. Zadaniem ministerstwa powinno być przede wszystkim stworzenie ułatwień dla rozbudowy sieci szerokopasmowego internetu nie tylko w największych miastach, gdzie z dostępem do sieci jest względnie dobrze, ale również w mniejszych gminach i na wsiach.
Nowe ministerstwo może działać w oparciu o doświadczenia zespołu "Polska Cyfrowa", który powołany został już w 2009 roku i realizuje założenia przyjętej rok później ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci szerokopasmowych w telekomunikacji.
Przed wyborami obiecywaliśmy dokończenie inwestycji związanych z projektem sieci szerokopasmowej Polski Wschodniej. Zapewniliśmy również, że na obszarach słabo zaludnionych będzie możliwe zagwarantowanie dostępu do internetu w technologii bezprzewodowej - służyć temu mają wolne lub zwalniane przez wojsko częstotliwości. Dotrzymamy obietnic. Kolejną zapowiedzią była wreszcie budowa lub modernizacja infrastruktury, zapewniającej utworzenie co najmniej 1,2 mln nowych łączy szerokopasmowych. I tej dotrzymamy.
Jest oczywiste, że budowa nowoczesnej infrastruktury w skali całego kraju wymaga czasu i dużych nakładów finansowych, niemniej realna jest realizacja - nazwijmy to - planu minimum, w ramach którego dostęp do internetu (darmowy lub wiążący się z symboliczną opłatą) zapewniony byłby w budynkach użyteczności publicznej, centrach największych miast czy (w przypadku niewielkich miejscowości) urzędach gmin.