Dirty Americans
Nazwa Dirty Americans z pewnością niewielu coś mówi. Ten pochodzący z przedmieść Detroit kwartet ma na razie na koncie tylko jedną EP-kę i szykuje się do wydania w Europie długogrającego debiutu.
Nosi on tytuł "Strange Generation". Wbrew tytułowi, w muzyce zespołu za wiele udziwnień nie ma. W przeciwieństwie do formacji The Workhorse Movement, w której wcześniej grali późniejsi członkowie Dirty Americans, a która dodawała do swoich kompozycji elementy hip hopu i muzyki soul.
Na "Strange Generation" znajdziemy przede wszystkim solidnego rocka z silnymi wpływami tego gatunku z lat 70., a nawet 60. Okładka może przywoływać skojarzenia z zespołami rocka psychodelicznego i okresem "dzieci kwiatów". O zespole Dirty Americans, scenie muzycznej w Detroit oraz nowej płycie opowiedział Lesławowi Dutkowskiemu gitarzysta grupy, Jeff Piper.
Jeff, jesteście tuż przed wydaniem pierwszej płyty. Sądzę, że wielu fanów w Europie niewiele jeszcze o was wie. Powiedz więc w skrócie parę słów o zespole.
Wszystko zaczęło się od zespołu The Workhorse Movement, w którym grali trzej członkowie obecnego Dirty Americans, czyli Myron [wokalista - red.], ja i Pete [basista]. Ta grupa rozwiązała się z wielu powodów. Czuliśmy jednak potrzebę założenia nowego projektu. Kiedy The Workhorse Movement się rozpadł. zrobiliśmy sobie kilka miesięcy przerwy, potem zebraliśmy się i znaleźliśmy nowego perkusistę z okolic Detroit i tak zaczęła się działalność nowego zespołu. Zależało nam na tym, by grać muzykę bliższą naszym sercom.
Ten perkusista to jak sądzę Jeremiah Pilbeam?
Tak. Znaleźliśmy go przez przypadek. Szukaliśmy kogoś, a tak się złożyło, że on był pierwszym, na którego trafiliśmy.
Czytałem, że wy i Jeremiah zamieściliście ogłoszenia w tym samym miejscu w sieci.
Dokładnie. I napisaliśmy w nich niemal dokładnie to samo. My szukaliśmy pałkera, który grałby głośno i w stylu z lat 70., w stylu Keitha Moona, a on z kolei szukał zespołu, którego muzyka byłaby inspirowana dokonaniami Led Zeppelin i tym podobnymi.
Starałem się dowiedzieć czegoś więcej o The Workhorse Movement i udało mi się ustalić, iż wasza muzyka pozostawała pod wpływem hip hopu.
To prawda, choć ten zespół był pod wpływem bardzo zróżnicowanej muzyki. Pod koniec działalności mieliśmy dwóch wokalistów. Trochę to przypominało muzykę zespołów z wytwórni Motown, lecz również hip hop.