"Człowiek-pies"
Odkąd Bart (Bob Hoskins) znalazł na ulicy 4-letniego Danny'ego (Jet Li), traktował go jak zwierzę, tresując niczym psa obronnego. Z czasem Danny dosłownie stał się jego zabójczą bronią.
Pozbawiony kontaktu ze światem Danny musi pogodzić się z życiem bestii. Jego życie odmieni przypadkowe spotkanie z Samem (Morgan Freeman), niewidomym stroicielem fortepianów oraz jego synową Victorią (Kerry Condon).
Dzięki nim odnajdzie w sobie ludzkie odruchy i wspomnienia z pierwszych lat swojego życia. Przemiana Danny'ego nie przypada do gustu Bartowi i jego bandzie, gotowym prędzej pozbyć się pomocnika niż przywrócić mu wolność. Stawką w jego ostatecznej walce będzie jednak nie tylko własna niezależność, ale również bezpieczeństwo tych, których zaczął traktować jak przybraną rodzinę.
"Człowiek-pies" zadebiutował na ekranach polskich kin 15 lipca 2005 roku. O filmie opowiada jego reżyser, Louis Leterrier.
Jak powstał projekt "Człowiek-pies"?
Louis Leterrier: Luc Besson i Jet Li po "Pocałunku smoka" chcieli nakręcić kolejny film razem. Luc Besson wymyślił zatem historię o człowieku o umyśle dziecka, a zwyczajach psa i zaproponował tę rolę Jetowi Li. O ich projekcie usłyszałem po zakończeniu zdjęć do "Transportera". Po filmie, który był czystą rozrywką, miałem ochotę nakręcić coś bardziej osobistego, a "Człowiek-pies" spełniał ten wymóg.
Co pana urzekło w tym scenariuszu?
Siłą historii jest nietypowe połączenie kina sensacyjnego i psychologicznego, przez co wymyka się jasnym podziałom gatunkowym. Tematem jest konfrontacja dwóch światów: brutalnej przemocy i absolutnej niewinności. Z tego zestawienia rodzi się wiele głębokich uczuć ale też i humoru.
Jak przebiegała współpraca z aktorami?
Morgan Freeman jest niesamowity, emanuje z niego siła charakteru, której nie sposób nie podziwiać. Na planie na wszystkie propozycje reagował pytaniem: "Dlaczego?", upewniając się, czy jestem przekonany do swojej wizji filmu. Dzięki temu podejściu potrafił wiele wnieść do filmu, jego pomysłem było na przykład zagranie Sama jako niewidomego. Wymagało to z jego strony sporego poświęcenia, przejeżdżał na plan nie znając scenografii, zamykał oczy, a ja oprowadzałem go za rękę.
Był to jego świadomy wybór podejścia do postaci i dzięki niemu zmienił się nie do poznania. Sprawiał wrażenie bardziej wyciszonego, chodził niemal zgięty w pół, co zresztą było korzystne ze względu na różnice we wzroście między nim a Jetem Li. W "Człowieku-psie" możemy zatem zobaczyć zupełnie innego Morgana Freemana.
Jet Li jest żywą ikoną dla milionów widzów na całym świecie, każdy wie o jego sprawności fizycznej.