Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Ceny będą rosły

Ceny w Polsce będą rosły do standardów unijnych bardzo powoli - to sprawa na dziesiątki lat, do czasu aż nasze dochody zbliżą się na przykład do dochodów niemieckich - mówi RMF ekonomista, profesor Witold Orłowski.

/RMF

Konrad Piasecki, RMF FM: Po wejściu Polski do UE ceny miały być niczym pitbull albo rottweiler na krótkiej smyczy i z kagańcem. Okazało się, że ów pitbull nas gdzieniegdzie pokąsał.

Witold Orłowski: Tak, ale zdaniem niektórych nasze cen miały być niczym rozszalały ogier i miały rosnąć 10, 20, 30 procent; miały z miejsca się zrównać ceny z zachodnimi.

Nie było tak źle, jak mówili pesymiści, ale nie było też tak dobrze.

Tak, ale nie ma to nic wspólnego z tym, ile poszczególne towary zdrożały, natomiast generalnie oceny były takie, że ceny wzrosną mniej więcej od 0,1do 1,5% w ciągu roku 2004. Ceny rosły też w roku, kiedy nie wstępowaliśmy do UE, czyli efekt unijny to jest tylko przyspieszenie inflacji - inflacja wyniosła trochę ponad 2 proc. i to jest ten efekt, który zawdzięczamy nie tylko UE, ale także drogiej benzynie.

W wersji makro wygląda to może nie najgorzej, ale w wersji mikro - jak spojrzymy na te poszczególne towary - nieco gorzej: ryż 45 proc., cukier tak samo, banany 37 proc. wołowina 38 proc.

Jeśli pan popatrzy na poszczególne produkty, to rzeczywiście jest tak. Czasem nas to zaskoczyło, czasem nie. Ja szacowałem, że ceny cukru wzrosną mniej więcej o 50 proc., więc widać, że mogło być gorzej. Z drugiej strony wieprzowina nie powinna tyle wzrosnąć. Wołowina - tak, mleczne rzeczy - tak.

To co nas zaskoczyło?

Zaskoczyła nas spekulacja - ekonomiści nie traktują tego słowa tak źle, jak brzmi. Nie znaczy to zawsze widok spekulanta w czarnej masce, który chce specjalnie cenę zawyżyć, tylko gwałtowny wykup towarów, co powoduje, że ceny gwałtownie rosną. Trochę się do tego przyczyniła panika ludzka. Mogę podać dwa przykłady. Pierwszy - wieprzowina. Nie powinna była zdrożeć tak mocno. W pierwszych tygodniach zaczęto ją wykupywać - nie tylko Polacy, także firmy niemieckie - i ta wieprzowina zdrożała. Jeśli spojrzy się w dane, to okaże się, że wieprzowina drożała do lipca - to było na czołówkach gazet i potem zaczęła porządnie spadać. Dziś w skupie jest ona tańsza niż przed integracją z UE. Staniał też sprzęt rtv, odzież, obuwie, bilety lotnicze. Nie było jednak wątpliwości, że w dużej części ceny żywności wzrosną.

Co będzie dalej działo się z tymi cenami? Wstrząsy już za nami i czy teraz powoli będziemy zmierzali ku cenowym standardom unijnym?

Bardzo powoli. To, że Polsce dużo cen jest niższych niż w UE, na Zachodzie, to nie wynika z tego, że ktoś tak zadecydował, ale z faktu, że spora część reaguje na poziom dochodów. Fryzjer w Polsce nie jest w stanie zażądać takiej opłaty, jaką bierze fryzjer w Berlinie, bo nikt mu nie przyjdzie. Te ceny będą powoli rosły - to sprawa na dziesiątki lat, do czasu aż nasze dochody zbliżą się np. do dochodów niemieckich.

No właśnie, co z nimi? Mówiło się, że będziemy wyrównywać do standardów UE i tu nie dorównujemy.

To jest bardzo długi proces. W gospodarce to jest tak, że najpierw rusza produkcja, potem - z opóźnieniem - zwiększają się zyski, z opóźnieniem zaczyna spadać bezrobocie i dopiero na samym końcu zaczynają rosnąć płace. Tak działa ten mechanizm. My jesteśmy na etapie, na którym zaczęło powoli spadać bezrobocie, więc przyspieszenie wzrostu płac, to jest sprawa, której możemy się spodziewać za kilka miesięcy.

Zdaje się, że sami jesteśmy trochę winni, bo pracujemy więcej za te same pieniądze.

Tak człowiek jest zmuszany przez sytuację - jest wysokie bezrobocie, to pracuje się dużo.

To co możemy zrobić? Apelować do pracodawców, by podwyższali?

Pracodawcy z własnej woli aż tak chętnie tego nie zrobią. Starajmy się, by gospodarka rosła jak najszybciej po to prędzej czy później zmniejsza bezrobocie, a to zmusza pracodawców do podwyżki płac.

Dziękuję bardzo.

Posłuchaj całego wywiadu:

RMF

Zobacz także