Bukiel: Nie spotkamy się dziś z rządem
W dzisiejszych rozmowach lekarze-rząd Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy udziału nie weźmie - deklaruje w Kontrwywiadzie RMF FM szef tego związku Krzysztof Bukiel. Nie dostaliśmy zaproszenia - dodaje. Rzecznik ministra zdrowia temu zaprzecza i twierdzi, że rząd zaprosił OZZL.
.
Tymczasem Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy został zaproszony na poniedziałkowe rozmowy z rządem na temat sytuacji w służbie zdrowia.
- Oficjalnie w imieniu wicepremiera Przemysława Gosiewskiego zapraszamy OZZL na poniedziałkowe rozmowy ze stroną rządową na godz. 19. - powiedział rzecznik ministra zdrowia Paweł Trzciński.
Zaznaczył, że skoro szef OZZL Krzysztof Bukiel kontaktuje się ze stroną rządową za pośrednictwem mediów, ministerstwo tą samą drogą potwierdza zaproszenie na rozmowy.
- Nasze zaproszenie zamieścimy także na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia. Wymagamy tylko, by na dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania - tak jak w przypadku innych związków - podać skład delegacji, która będzie uczestniczyła w rozmowach - powiedział Trzciński.
- to było właśnie niejako na polecenie pana prezydenta. A teraz pan prezydent, jak dowiedział się, że to jest coś poważnego, to dezerteruje. To tak trochę niepoważnie - uważa.
Posłuchaj:
Kamil Durczok: Porada lekarzy za 70 zł, nie za 8 zł - "Życie Warszawy" pisze, że lekarze mają projekt cennika, który zaproponują NFZ, kiedy zwolnią się ze szpitali i założą własne firmy. Czy taki cennik istnieje?
Krzysztof Bukiel: Pewnie gdzieś tam istnieje. Zarząd OZZL takiego cennika nie opracowywał, ale nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś już zaczął go opracowywać.
Nie zdziwiłby się pan, gdyby operacja przepukliny, za którą NFZ płaci teraz 1700 zł, kosztowałaby np. 3000 zł?
Nie zdziwiłbym się.
Państwo śmiało zakładają, że te pieniądze są w NFZ, ale są gdzieś schowane.
Zakładamy, że są w NFZ fundusze na podwyżki dla lekarzy. A tak w ogóle pieniędzy w systemie opieki zdrowotnej brakuje - pieniędzy legalnych, tak to nazwijmy.
A te nielegalne, to skąd pochodzą? Z kieszeni pacjentów?
Zawsze pochodzą z kieszeni pacjentów albo z innych źródeł i są pieniędzmi nielegalnymi.
Łapówki?
Między innymi.
Ilu lekarzy złoży wypowiedzenia 31 maja?
Trudno powiedzieć. To nie jest tak, że komuś coś nakazujemy. Cała ta akcja ma charakter oddolny, jest spontanicznym wyrazem niezadowolenia lekarzy. Wiem, że lekarze z paru szpitali szykują wypowiedzenia. Zobaczymy, czy dojdzie do skutku.
Dziesiątki, setki lekarzy?
31 maja pięć szpitali, w każdym po kilkuset lekarzy.
Po przerwaniu rozmów z rządem w piątek Donald Tusk powiedział, że jest to próba skłócenia środowiska lekarskiego. OZZL wyszedł, inne związki zostały i trochę wyglądało to tak, że cel - skłócenie związków - został osiągnięty. To nie był błąd?
Czyj?
Państwa.
Nie. Obojętnie, co byśmy zrobili, przez stronę rządzącą byłoby to odczytane źle. Rząd chciałby to na swoją korzyść wykorzystać i tak to było zaplanowane. Prosiliśmy pana ministra, by rozmowy w sprawie strajku lekarzy i płac lekarzy odbywały się w ramach dwustronnych rozmów i oni o tym dobrze wiedzieli. Specjalnie tak zrobili, jak zrobili. Gdybyśmy tam zostali, to zapędzili by nas do narożnika, jak to kiedyś powiedziała pani minister Cegielska. Jak wyszliśmy, to też zostało to ogłoszone jako jakiś afront wobec innych związków zawodowych.
W czym państwu przeszkadzała obecność innych związków?
Gdy pan idzie do sklepu kupować rower, to bierze pan kogoś innego, by panu powiedział, czy podejmuje dobrą, czy złą decyzję?
Oczywiście, że tak. To akurat mało trafione porównanie. Bardzo chętnie korzysta się z rad.
Z rad, ale nie z tego, żeby ktoś panu dyktował. Jak pielęgniarki negocjowały swoje wynagrodzenia i zakończenie strajku, to nikt ani nie zapraszał Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy do tych negocjacji, ani my się tam nie wpraszaliśmy. Jak górnicy strajkują i chcą negocjować swoje płace, to nie zaprasza się nauczycieli ani lekarzy. Jak "Solidarność" w latach 90. strajkowała, to też nasz związek nie brał udziału. To jest najbardziej naturalne prawo człowieka, nie mówiąc już o prawie pracownika, że o swoich sprawach chce decydować sam. Tu nie chodzi o poradę, tu chodzi o pewien przymus czy pewien nakaz z innej strony.
Ale o radzie to pan mówił. Dalsze rozmowy dzisiaj o godz. 18.30?
Nie wiem. Skąd mam wiedzieć?
Jak to pan nie wie? Strona rządowa je zapowiedziała. Nie dostał pan zaproszenia?
Nie. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy nie dostał - bo chodzi chyba o wicepremiera Gosiewskiego - od wicepremiera Gosiewskiego żadnego zaproszenia, w żadnej formie, żadna osoba ze Związku. Być może pan wicepremier nie wie, czym jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, bo zawsze myli tę nazwę i podaje jakieś "porozumienie" - może nas kojarzy z OPZZ. Także trudno powiedzieć. Nasz związek na pewno nie został zaproszony i na pewno nie będzie się wpraszał.
A jak to zaproszenie przyjdzie dzisiaj w ciągu dnia to skorzystacie?
To nie zdążymy pojechać do Warszawy.
Ze Szczecina nie jest tak daleko, proszę nie przesadzać - 400 km.
500 km, 8 godzin jazdy. Ja jeżdżę pociągiem.
A pan prezydent mówi: "Bojkot rozmów, brak mediacji". Pan prezydent nie będzie mediatorem w tym sporze. Czy pan się nie obawia, że w którymś momencie zostaniecie z tym protestem sami?
Sami nie zostaniemy, dlatego, że są pacjenci. A poza tym to, że pan prezydent tak ucieka od problemów ważnych dla ludzi - to mnie dziwi. Podwójnie mnie dziwi, dlatego, że po pierwsze już raz zapowiedział, że będzie "patronem" takiego ponadpartyjnego porozumienia, a my poprosiliśmy o to jego i on się słowami swojego doradcy - pana doktora Tomasza Zdrojewskiego - zgodził na to. Co więcej, nawet polecił nam czy zasugerował, żebyśmy zrobili taką pielgrzymkę po wszystkich ugrupowaniach parlamentarnych, aby przygotować ich do tych rozmów. To, co my robimy właśnie, czyli spotkania z Samoobroną, PSL, z Platformą, z SLD i jutro z LPR - to było właśnie niejako na polecenie pana prezydenta. A teraz pan prezydent, jak dowiedział się, że to jest coś poważnego, to dezerteruje. To tak trochę niepoważnie.
Dziękuje bardzo.