Boko Haram: Tysiące ofiar, milion przymusowo przesiedlonych
- Konflikt pomiędzy islamistyczną grupą Boko Haram i nigeryjskimi siłami rządowymi tylko w 2014 roku doprowadził do śmierci ponad 3700 cywilów i przymusowego przesiedlenia miliona osób - podkreśla w rozmowie z Interią Rona E. Peligal, zastępca dyrektora Afrykańskiej Dywizji Human Rights Watch, organizacji pozarządowej zajmującej się ochroną praw człowieka.
Przeprowadzają zamachy bombowe, napadają na wioski, szlachtując i zastraszając mieszkańców. Biją, gwałcą, mordują albo siłą wcielają w swoje szeregi. Porywają młode kobiety, a następnie wykorzystują je seksualnie, zmuszają do ślubu i przejścia na islam. O bestialskich praktykach grupy świat usłyszał przed rokiem, kiedy uprowadzono 276 uczennic. 219 z nich wciąż uważanych jest za zaginione.
Według różnych źródeł z rąk liczącej od czterech do sześciu tysięcy bojowników islamistycznej bojówki Boko Haram zginęło już kilkanaście tysięcy cywilów, w tym - jak podaje Human Rights Watch - aż 3700 tylko w 2014. To oficjalne dane. W rzeczywistości ofiar terrorystów może być znacznie więcej. Najbardziej pesymistyczne statystyki zakładają, że zamordowano nawet trzy razy więcej osób w samej Nigerii, a Boko Haram coraz śmielej zaczyna atakować także mieszkańców Kamerunu, Czadu i Nigru.
Dżihadyści niszczą i palą szkoły (tylko w położonym na wschodzie kraju stanie Borno od 2009 roku zrównali z ziemią ponad 210 placówek edukacyjnych) i tak jak terroryści z samozwańczego Państwa Islamskiego siłą chcą doprowadzić do powstania rozległego "kalifatu", na terenie którego obowiązywałoby rygorystyczne prawo szariatu.
Dariusz Jaroń, Interia: O jakiej liczbie poszkodowanych oficjalnie możemy mówić?
Rona E. Peligal, Human Rights Watch: Toczący się na północnym-wschodzie kraju konflikt pomiędzy islamistyczną grupą Boko Haram i siłami rządowymi, wspieranymi przez lokalne ugrupowania, tylko w 2014 roku doprowadził do śmierci ponad 3700 cywilów i przymusowego przesiedlenia miliona osób.
Boko Haram działa przynajmniej od kilku lat. Kiedy ich terrorystyczna działalność przybrała na sile?
- Latem ubiegłego roku, kiedy Boko Haram zaczęło przejmować kontrolę nad wielkimi skupiskami ludzkimi w północno-wschodniej części Nigerii, gdzie ustanowiło tzw. "kalifat". Grupa odpowiedzialna jest za masowe porwania, w tym 276 uczennic uprowadzonych w kwietniu ubiegłego roku, z których wciąż 219 uznawanych jest za zaginione. Mężczyźni, kobiety i dzieci są siłą rekrutowani przez Boko Haram i wykorzystywani do działań zbrojnych, albo jako samobójcy zamachowcy.
O uprowadzonej grupie dziewcząt było bardzo głośno w zachodnich mediach, ale nie mówi się wiele o pomocy, jaka miałaby być udzielana Nigerii. Czy społeczność międzynarodowa pomaga rządowi w walce z Boko Haram?
- Społeczność międzynarodowa zapewniła Nigerii pomoc wywiadu wojskowego i inne wsparcie, ale postawa nigeryjskiej armii zniechęca zachodnie rządy do udzielenia pomocy militarnej. Obowiązkiem nigeryjskiego rządu i sąsiednich państw, również narażonych na działalność terrorystów, jest zatrzymanie Boko Haram, ale oczywiście inne państwa mogą odegrać w tym procesie pomniejsze role. Mogą też zrobić więcej w zakresie organizowania i udzielania pomocy humanitarnej.
Siły Boko Haram liczą kilka tysięcy bojowników. Nigeryjski rząd i armia są zbyt słabe, żeby zatrzymać taką grupę dżihadystów?
- Naszym zdaniem nigeryjski rząd nie robi wystarczająco wiele, żeby zastopować Boko Haram. Tamtejsza armia ma opinię dość mocnej, ale Human Rights Watch ma dowody na to, że wojsko nie wspiera wystarczająco lokalnych oddziałów. W Nigerii korupcja jest wszechobecna, nie omija też armii. To jeden z wielu problemów tego kraju. Trzeba też powiedzieć o licznych przypadkach łamania praw człowieka przez wojsko, na które rząd przymyka oko.
Czy dostrzega pani możliwość zakończenia konfliktu w dającej się przewidzieć przyszłości?
- Niestety, nie. Boko Haram działa w Nigerii od dekady, tak długo jak będzie powstrzymywane jedynie lokalnie i doraźnie, rząd nie rozwiąże tego problemu i nie powstrzyma rekrutacji kolejnych bojowników.
***
W ubiegłym tygodniu Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała państwa sąsiadujące z Nigerią, by zintensyfikowały działania militarne i skoordynowały swe siły w walce z islamistyczną partyzantką Boko Haram. Na apel odpowiedziały rządy Nigerii, Kamerunu, Czadu, Beninu i Nigru, delegując łącznie 8700 żołnierzy do powstrzymania dżihadystów.