Bardzo dziwna retoryka anty-, antysemitnika!
Przed tygodniem p. Krzysztof Różycki zrobił wywiad z p. prof. Jerzym Eislerem, który powiedział ni mniej, ni więcej, tylko tak:
Trzeba uczciwie powiedzieć, że w znacznej części polskiego społeczeństwa istniał tzw. antysemityzm nieuświadamiany. Ktoś, kto mówi: "Jaka ładna Żydóweczka" (...) czy "zaradny Żydek" wygłasza zdanie anty-semickie.
Coś takiego! "Anty-semityzm nieuświadamiany"! Zupełnie jak słynna w Związku Sowieckim, popularna wśród dysydentów i "leczona" w psychuszkach "paranoja bezobjawowa". Rzeczywiście - nie uświadamiałem sobie...
Do głowy mi też nie przyszło, że śpiewając np.: "Znałem Cyganeczkę Zosię, kazali mi ją poślubić, lecz me serce nie pozwala, mojej Cyganeczki lubić" objawiam "nieuświadomioną anty-cygańskość".
Śpiewałem też wszystkim dzieciom: "Jedzie jedzie pan - pan! Na koniku sam - sam! A za panem chłop - chłop Na koniku hop-hop! A za chłopem Żyd-Żyd Na koniku hyc-hyc! A za Żydem Żydóweczki Pogubiły patyneczki A za nimi Żydowięta Pogubiły pantoflęta Aj - waj-mir! (tu dziecko, huśtane na nodze, trzeba zrzucić na podłogę...), czyli szerzyłem anty-semityzm.
Podobnie śpiewając: "Te opolskie dziouchy, wielkie paradnice, Kazały se poszyć czerwone spódnice" ...demonstrowałem zapewne nieuświadomioną wrogość do Opolszczyzny. A p. Andrzej Rosiewicz ze swoim: "...Gdybym miał za żonę Czeszkę - umarłbym ze śmiechu!" Anty-czechita, jak nic!
P. prof. Eisler jest zawodowym anty-anty-semitnikiem. Są takie dwie kategorie, które bez siebie żyć nie mogą: anty-semici i anty-anty-semitnicy. Obydwie te grupy węszą wszędzie: jedni Żyda, drudzy - anty-semitę. P. Eisler należy do tych drugich.
P. Eisler mówi na koniec wywiadu: "Anty-semityzm ciągle się w nas tli. Nie tylko wśród zwykłych ludzi, lecz także w sporej grupie przedstawicieli Kościoła i części politycznych elit. Z anty-semickich dowcipów nadal śmiejemy się i w fabrykach, i na uczelniach, i w Sejmie".
Tu zadajmy sobie pytanie: co to jest "dowcip anty-semicki"? Dowcip, w którym śmiejemy się z Żyda? Dowcipy o Żydach są masowo kolportowane i wydawane w wielkich nakładach - głównie przez Żydów. Niektóre z nich p. Eisler może uznałby za "anty-semickie" - a niektóre może nie. Ale przecież - panie Profesorze - w szkołach, fabrykach, i w Sejmie opowiada się całą masę dowcipów anty-rosyjskich, anty-niemieckich, a nawet anty-czeskich (mało jest anty-litewskich i anty-ukraińskich - a już w ogóle nie znam anty-słowackich) - dlaczego miałbym przejmować się akurat anty-semickimi? Dlaczego miałbym przejmować się tym, że w Polsce opowiada się dowcipy anty-semickie, kiedy zupełnie nie przejmuję się tym, że w Ameryce opowiada się znacznie więcej dowcipów anty-polskich?! Nota bene: "Polish jokes" to są zazwyczaj przeróbki angielskich dowcipów o Irlandczykach - w Polsce znane jako dowcipy o milicjantach.
Od opowiadania dowcipów nikt jeszcze nie umarł. Przeciwko dowcipom o Żydach nie protestują Żydzi - bo są to zazwyczaj ludzie mający poczucie humoru i umieją śmiać się z siebie. Oburza to tylko anty-anty-semitników - żyjących z wykrywania i tępienia anty-semityzmu. Niech się Pan uśmiechnie - panie Profesorze! Antysemici jakoś wytrzymują z Żydami - da się wytrzymać i z anty-semitami. Anty-semici też ludzie! O: niech Pan wymyśli jakieś witze o anty-semitach!
janusz@korwin-mikke.pl