"Antypolska" piosenka w Holandii
Hitem tegorocznego holenderskiego karnawału jest piosenka pt. "Een bussie vol met Polen", co tłumaczy się jako "Busik pełen Polaków". Generalnie - jest to jedna z wielu europejskich piosenek na temat narodowych stereotypów.
I wbrew ogólnej panice i świętemu oburzeniu, które bije z alarmujących naszą redakcję listów, nie jest, bynajmniej, "polakożercza", czy "antypolska" i nie jest też częścią "światowego spisku antypolskiego".
Zanim po raz kolejny obrazimy się na cały świat, niczym wyznawcy Mahometa na Duńczyków, i zaczniemy palić holenderskie flagi pod wrażymi konsulatami, zdobądźmy się na odrobinę dystansu do siebie i zastanówmy się przez chwilę. Posłuchajmy:
A oto polskie tłumaczenie tekstu (dokonane z języka angielskiego):
Bus pełen Polaków
Rano, po południu i wieczorem
Przez naszą ulicę przejeżdża autobus pełen Polaków
Patrzcie - jadą, ciekawe skąd pochodzą
Gdzie się chowają
Na polu, na budowie, wszystko im jedno
Są tu wszyscy razem
Za kilka dziesięcioeurówek i puszkę piwa
Przyjeżdżają i pracują, po to tu przyjeżdżają
Widać ich wszędzie, więcej się już nie zmieści
Ale i tak to moi idole
Gdziekolwiek przystanę, to macham
Takiemu busowi pełnemu Polaków
Wynajęli kolejny dom w sąsiedztwie
Bo chcą żyć wszyscy razem
I kiedy wieczorem kończą swą robotę
Włączają polkę na cały regulator.
Straszne? Okropne? Nic, tylko nas na tej obczyźnie wyszydzają, wyśmiewają? Znowu zaczniemy biadolić i jęczeć, jaki to Polak wyśmiewany i pogardzany?
Pomyślmy inaczej. Europejczycy - po prostu - śmieją się z siebie wzajemnie. Nabijają się ile wlezie ze swoich narodowych stereotypów. Anglicy z Niemców,
Francuzi z Belgów, Hiszpanie z Portugalczyków, Szwedzi z Norwegów. I odwrotnie. Stereotyp Irlandczyka podobny jest do stereotypu Polaka: na przemian modli się i pije. Irlandia jednak - jak wiadomo - poczyniła ogromne postępy w rozwoju gospodarczym i cywilizacyjnym. Obecnie - mimo, że stereotyp pozostaje, to jednak wszyscy - i śmiejący się, i obśmiewani - mają do niego duży dystans. Sami Irlandczycy się z niego śmieją. Zresztą, oni w ogóle potrafią spojrzeć na siebie z boku.
Znajomy "Ajrisz", zagadnięty o to, czemu Dublin nie może poradzić sobie z tak podstawowymi sprawami, jak sprawna komunikacja miejska, odparł ze śmiechem: "bo jesteśmy, k..., głupi i cały czas pijemy, zamiast myśleć!".
I ja, i Ajrisz wiemy, że Irlandczycy en masse nie są, k..., głupi i nie piją cały czas, zamiast myśleć. Ajrisz nawiązał jednak do ogólnie znanego stereotypu, który obaj traktowaliśmy jedynie jako zabawny, karykaturalny wizerunek. I to wszystko. I koniec.
Czym byłaby Europa, gdyby wzajemne, stereotypowe postrzeganie nie było rozładowywane przez żarty? Czy dałoby się wyżyć w zakompleksionej Unii, w której państwa obrażałyby się na siebie o każdy "antyniemiecki", "antyhiszpański" czy "antywłoski" dowcip, jak, nie przymierzając, pan prezydent na Palikota, za to, że go "źle przeprosił"?.
Europa się z siebie śmieje, drodzy państwo. I to jest bardzo zdrowy objaw.
"Raj jest tam" - głosi często powtarzany frazes - "gdzie policja jest brytyjska, kucharze - włoscy, kochankowie - francuscy; mechanicy to Niemcy, a rządzą wszystkim Szwajcarzy. Piekło natomiast tam, gdzie kucharze to Brytyjczycy, mechanicy to Francuzi, kochankowie - Szwajcarzy, policjanci - Niemcy a wszystko organizowane jest przez Włochów".
Czy Brytyjczycy obrażają się na stereotyp, że nie mają porzanej kuchni, Francuzi - że nie mogą skręcić samochodu, żeby się nie rozkręcił, Szwajcarzy - że seks z nimi jest nudniejszy od filmów Bergmanna, Niemcy - że są jak nakręcone roboty a Włosi - że mają u siebie burdello bum bum?
Dołączamy, jako Polacy, do europejskiej świadomości, bo wcześniej cała Europa Wschodnia i Środkowa postrzegana była jednakowo: jako kraina, w której w wiecznym błocku chlupią mroczne i brodate postaci w kożuchach, z których kieszeni wystają butelki wódki. Teraz Polaków jest w Europie pełno, i to Polaków na dorobku. I tak jesteśmy postrzegani. Co w tym złego?
Dobrze więc, że jesteśmy dostrzegani. I dobrze, że w żartobliwy sposób. A czegóż się spodziewaliśmy - że Holendrzy w karnawał będą śpiewać o generale Maczku i czerwonych makach pod Monte Cassino? Że będą opłakiwać Orlęta Lwowskie i upadłe Powstanie Listopadowe? Na to też jest czas.
Co takiego, zresztą, negatywnego pokazano w tej piosence. Czy to, że Polacy na teledysku są w kostiumach mechaników czy hydraulików? Przecież wielu Polaków pracuje jako hydraulicy czy mechanicy, i tak są - stereotypowo - postrzegani. A nie robiliśmy, zresztą, przypadkiem kampanii wykorzystującej motyw polskiego hydraulika?
To, że sikają na drzewa? Bo sikają! Że piją piwo? A co, nie pijemy piwa? Europa w ogóle dużo pije, i każdy o tym wie. I każdy się z tego śmieje. Z pijanych Anglików, Szkotów czy Finów, z upalonych Holendrów.
Co jeszcze jest takiego strasznego w tej piosence - że Polacy wynajmują wspólnie domy, a po pracy robią w nich imprezy? Przecież tak właśnie żyją zarobkowi emigranci i jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek uważał to za niegodne, odwrotnie - wielu uważa taki okres swojego życia za czas całkiem dobrej zabawy. Czy chodzi o tych "kilka dziesięcioeurowych banknotów"? Przecież jesteśmy na dorobku.
Pokażmy, że dorośliśmy do tej Europy, że jesteśmy wreszcie dojrzali, i śmiejmy się z własnego stereotypu, tak, jak Niemcy, Francuzi i Irlandczycy śmieją się z własnego. I przestańmy wreszcie z tą antypolskością, bo z tego się dopiero będą wszyscy śmiać.
Ziemowit Szczerek