Agnieszka Graf gościem Faktów RMF FM
Agnieszka Graf jest członkinią Porozumienia Kobiet 8 Marca.
Tomasz Skory: 8. marca to dla kobiet prawdopodobnie dzień bardzo przyjemny. Dość powszechnie obdarowywane są kwiatami, są traktowane w szczególny sposób. Czemu zatem dzisiaj akurat na ulicach, jak słyszymy, pojawiła się kilkuset osobowa manifestacja - manifa - jak panie to nazywają?
Agnieszka Graf: Myślę, że to nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. To już jest nasza trzecia manifa 8-marcowa, a piąta w ogóle. 8 marca jest dobrym, starym, feministycznym świętem, które zostało przechwycone przez władze PZPR-owskie jako komunistyczne i takie rozmiękczone zrobiło się z tego święto pończoch i kwiatków. Pierwsze obchody były bodajże w 1905 roku w Stanach Zjednoczonych.
Tomasz Skory: Co też panie manifestują?
Agnieszka Graf: Tegoroczna manifestacja odbywa się pod hasłem - "Moje życie - mój wybór" oraz "trzy razy tak" - tak dla edukacji seksualnej, tak dla antykoncepcji i tak dla prawa do wyboru, czyli legalnej aborcji. Poprzednie manifestacje dotyczyły różnych tematów, między innymi przemocy wobec kobiet, dostępu do władzy, dyskryminacji na rynku pracy. My uważamy, że to jest świetny dzień, by pokazać skalę dyskryminacji kobiet w Polsce i przy okazji zobaczyć ile nas jest, a jest nas co roku więcej.
Tomasz Skory: Przynajmniej dwie trzecie tych postulatów - to znaczy: tak dla edukacji seksualnej - to przecież mamy, tak dla antykoncepcji również jest. Prawa do aborcji nie ma.
Agnieszka Graf: Muszę się z panem nie zgodzić. Obecny rząd naobiecywał mnóstwo zmian: uruchomienie poważnego programu edukacji seksualnej w polskich szkołach - to się nie stało. Ja wiem z doświadczeń własnych, bo zdarzyło mi się pomagać w szkole, kiedy dzieciom została zrobiona woda z mózgu za pomocą zupełnie niebywałych materiałów o aborcji. Powiedziałabym, że wręcz niszczących dla psychiki dziecka. Jeśli chodzi o antykoncepcję, to jest ona bardzo droga i nie dotowana. Państwo nie robi nic, by propagować antykoncepcję. A ustawę aborcyjną mamy najbardziej restrykcyjną w Europie oprócz Malty i Irlandii.
Tomasz Skory: W ulotce zapraszającej na manifę piszą panie: "spotkają się tam ci, którzy nie chcą żyć w państwie wyznaniowym". Uważa pani Polskę za państwo wyznaniowe zatem?
Agnieszka Graf: Uważamy, że jesteśmy niebezpiecznie blisko takiej sytuacji, w której ponad głowami obywateli kościół i rząd dogadują się właśnie w kwestii życia prywatnego. Taka jest definicja państwa wyznaniowego, że zamiast demokratycznych decyzji dochodzi do decyzji podejmowanych w imię idei religijnych. Jesteśmy za rozdziałem Kościoła i państwa.
Tomasz Skory: Ale może rządzący muszą się jednak liczyć z opinią osób wierzących, konserwatywnych - tych też jest sporo u nas.
Agnieszka Graf: Jest różnica między liczeniem się z osobami wierzącymi, a paktowaniem z kościołem za plecami kobiet. Gdyby dziś w Polsce doszło do referendum w sprawie prawa do aborcji i doszłoby do takiego wyboru, że Polacy są za restrykcyjnym prawem, my byśmy to z pokorą przyjęli. Do takiego referendum nie doszło, ponieważ kościół je bardzo starannie blokował, wiedząc, że ogromna większość Polaków jest przeciwko restrykcyjnej ustawie. Bycie katolikiem nie jest równoznaczne z byciem zwolennikiem restrykcyjnej ustawy. Jest bardzo wielu katolików za wolnym wyborem.
Tomasz Skory: Panie manifestują dzisiaj pod hasłem "Trzy razy tak - edukacja seksualna, antykoncepcja, prawo do aborcji", tymczasem Forum Kobiet Polskich dokładnie w tych samych sprawach mówi - trzy razy nie. W imieniu mężczyzn powiem, doznajemy dysonansu poznawczego. Gubimy się, ponieważ nie wiemy, czego kobiety chcą.
Agnieszka Graf: Forum Kobiet Polskich to jest grupa, zresztą znacznie mniejsza niż by to się wydawało, bardzo konserwatywnych organizacji, to nie ma nic wspólnego z ruchem kobiecym.
Tomasz Skory: Ale panowie się różnią w tej sprawie, to i panie się różnią w tej sprawie.
Agnieszka Graf: My chcemy, żeby w tej sprawie w Polsce toczyła się publiczna debata. Natomiast jesteśmy w tej chwili w takiej sytuacji, że kiedy mówi się o prawie do wyboru, to zaczyna się nazywać ludzi, którzy używają słowa "aborcja", czy słowa "wybór", morderczyniami. To jest język nienawiści, my się nie godzimy na taką retorykę.
Tomasz Skory: "Moje życie - mój wybór" - to jest hasło pod jakim panie manifestują dziś właśnie. A cóż mogłoby powiedzieć dziecko nienarodzone?
Agnieszka Graf: Dziecko nienarodzone nic by nie mogło powiedzieć, gdyż nie jest ono dzieckiem, jest płodem. Zwolennicy tak zwanej obrony życia w ogóle nie myślą o kobietach, nie myślą o ludziach, którzy już żyją, nic ich nie obchodzą dzieci już narodzone. Nie słyszy się, żeby specjalnie pomagało się kobietom, które zdecydowały się urodzić dziecko. Więc jest to w gruncie rzeczy pusta retoryka. My nie chcemy nikomu narzucać naszej woli. My chcemy, żeby ludzie, którzy mają specyficzne poglądy, dla nas dosyć niepojęte - mianowicie, że zapłodniona komórka ma równą wartość z człowiekiem, z dzieckiem. My chcemy, żeby ci ludzie po prostu przestały nam narzucać po prostu swoje poglądy. Nikt przeciwników aborcji nie namawia do wykonywania aborcji, natomiast przeciwnicy wyboru chcą tego wyboru pozbawić ludzi, którzy mają inne poglądy niż oni. W Europie poza Irlandią, Maltą i Polską, która podobno zmierza do Europy, po prostu takie prawa nie istnieją. Więc może okaże się za kilka lat, że żyjemy w kraju takim jak Irlandia. My chcemy temu zapobiec.