Kilkudniowe opady szarpnęły niektóre samorządy mocno po kieszeni. Jeszcze większy problem jest z modernizowaną drogą na Kubalonkę. Ksiądz Leszek Czyż, proboszcz parafii ewangelickiej w Wiśle-Malince mieszka w tej części Beskidów od ponad 20 lat. Jak mówi, nie przypomina sobie takich anomalii pogodowych w połowie października. - Nie przypominam sobie sytuacji, kiedy mamy pół metra śniegu w wyższych partiach Malinki, jest tyle połamanych drzew. W niedzielę część wiernych nie dotarła do kościoła. Pierwsze opady zawsze zaskakują. Z upływem czasu ludzie przyzwyczajają się do zimy i radzą sobie coraz lepiej - przyznaje. Dla beskidzkich samorządów tak wczesny atak zimy oznacza same kłopoty. Według wstępnych wyliczeń "akcja zima" w Wiśle pochłonęła już 30 tys. zł. - To bardzo dużo, biorąc pod uwagę fakt, że akcja była prowadzona tylko przez kilka dni. Gdyby akcję na taką skalę trzeba by prowadzić przez cztery, pięć miesięcy, a czasami tak długo trwa zmaganie ze śniegiem, to ogólne koszty byłyby ogromne. Dla porównania, ostatnia zima pochłonęła około 1,2 mln zł - wylicza Jan Cieślar, wiceburmistrz Wisły. Spore koszty poniesie także najwyżej położona gmina w województwie - Istebna. Wójt Danuta Rabin zastrzega, że nie podliczyła jeszcze kosztów, ale sięgną około 20 tys. zł. - W środku zimy odśnieżanie kosztuje nas około 10 tys. zł dziennie. Teraz koszty będą zbliżone, bo akcja była prowadzona, tak, jakby to był grudzień albo styczeń. Jestem coraz bardziej przerażona anomaliami pogodowymi. Choć przypominam sobie taki rok, kiedy śnieg spadł 17 października i utrzymał się do kwietnia - mówi wójt Istebnej. Problemów nie mają jedynie niżej położone samorządy. Piotr Rucki, wiceburmistrz Skoczowa, zapytany o koszty, odpowiada, że jak na razie są minimalne. Atak zimy może także pokrzyżować plany drogowców, którzy remontują drogę na Kubalonkę. Na wiosnę mowa była, że prace zakończą się do końca października. Kiedy zapytaliśmy wówczas Zbigniewa Tabora, dyrektora Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach, który prowadzi inwestycję, co będzie, jeżeli drogowcy nie zdążą przed pierwszym śniegiem, odpowiedział, że będziemy rozmawiać, jak nie zdążą. Wychodzi na to, że robotnicy nie zdążyli. Teraz okazuje się, że to, czy droga zostanie otwarta przed zimą, będzie zależeć głównie od pogody. A telefon rzeczniczka ZDW, Ryszarda Pacera, milczy. Stela