"Odszedł Piotr naszych czasów"
Odszedł Piotr naszych czasów - papież Jan Paweł II. Na pewno na zawsze pozostanie w pamięci wszystkich Polaków. Są tacy, którzy będą go jednak pamiętać w sposób szczególny, jak pani Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, jego przyjaciółka z czasów młodości.
Paweł Karpiński, RMF FM: Urodziła się Pani w Bochni. W 1934 roku Pani rodzice zadecydowali o przeprowadzce do Wadowic. Co było powodem tej przeprowadzki?
Przeprowadziliśmy się do Wadowic z Brzeska, gdzie mój ojciec był profesorem łaciny, awansował i został dyrektorem gimnazjum męskiego w Wadowicach.
Pani uczęszczała do gimnazjum żeńskiego, bo taki był wtedy podział?
W Wadowicach nie było koedukacji i to gimnazjum do którego uczęszczał Karol Wojtyła nazywało się gimnazjum imienia Marcina Wadowity, a moje gimnazjum było prywatne, ale żeńskie. Natomiast łączyła te dwa gimnazja wielka pasja teatralna. W czasie, powiedzmy między 1934 rokiem, a 1938, w czasie którego to zdaliśmy maturę ,w tym samym okresie Karol Wojtyła i ja byliśmy złączeni ogromną pasją teatru szkolnego, który był teatrzykiem na niezłym poziomie. To mogę tak powiedzieć z punktu widzenia mojego dzisiaj.
Właśnie w 1935 roku zagrała pani Antygonę w "Antygonie" Sofoklesa, a Karol Wojtyła Hajmona. Czy to było pierwsze Pani spotkanie sceniczne z Karolem Wojtyłą?
Tak, jeśli idzie o spotkanie sceniczne, to było pierwsze. Mieliśmy dużo prób, poza tym jeszcze nie tyle, że nas łączył teatrzyk szkolny, który wykonywaliśmy wspólnie, ale również dyskusje na temat teatru. Jeździliśmy na szkolne przedstawienia do Krakowa. Teatr szkolny prowadził wtedy Juliusz Osterwa, ale to nie był teatr, gdzie grali studenci, tylko teatr zawodowy skierowany do studentów, którzy zjeżdżali się na te spektakle z różnych części Polski. Bardzo dobry poziom miał ten teatr.
Jak się okazało było to pierwsze, ale nie ostatnie spotkanie z Karolem Wojtyłą Pani na scenie. W 1941 roku zostaje powołany do życia Teatr Rapsodyczny w Krakowie, teatr Mieczysława Kotlarczyka. Czy wcześniejsza znajomość z Karolem Wojtyłą przyczyniła się tego, że i Pani zaistniała w tym teatrze, czy to on Panią do niego "wciągnął"?
Kiedy wybuchła wojna on już mieszkał z ojcem w Krakowie, a ja nadal w Wadowicach z moimi rodzicami w Reichu, bo Wadowice były Reichem. On mieszkał w Generalnej Guberni , ja jeździłam przez "zieloną granicę" do Krakowa i woziłam listy od Karola Wojtyły do Mieczysława Kotlarczyka, który wymyślił ten cały teatr słowa w Wadowicach. To był też człowiek, z którym ja się przyjaźniłam, ale głównie przyjaźnił się z nim Karol Wojtyła i było jasne, że ja, która się interesowałam teatrem będę jednym z pięciorga tych naszych aktorów w teatrze tajnym rapsodycznym, ponieważ przyjaźniłam się z nimi oboma i przecież w Wadowicach byłam znana jako osoba, która chce się poświęcić teatrowi.
Wzięła Pani udział we wszystkich przedstawieniach Teatru Rapsodycznego w czasie okupacji. Wziął w nich też udział Karol Wojtyła. Jakim on był aktorem w czasie okupacji i czy decyzja o przejściu na stan kapłański miała jakiś wpływ na jego aktorstwo?
Może miało wpływ raczej aktorstwo na wykonywanie tego wspaniałego zawodu na arenie światowej, na scenie światowej, bo już umiał mówić bardzo pięknie. Miał, jak powiedziałam, nieskalaną dykcję, umiał nawiązać dialog, miał piękny gest, wiedział co to znaczy pauza. Ale wracając do czasów Teatru Rapsodycznego to on był aktorem, to dziwna rzecz ale był aktorem, który nad dziw wyskoczył nad swój wiek młody. Mianowicie każdą rolę traktował bardzo głęboko. To był teatr słowa. Karol Wojtyła każdą z postaci pogłębiał w kierunku ascetycznym, co było rzeczą niezwykłą u młodego aktora.
W pewnym momencie zdecydowała się Pani na odejście z Teatru Rapsodycznego. Co było powodem tej decyzji?
Ja ciągle ciągnęłam już przez ostatni okres, już powojenny, kiedy Teatr Rapsodyczny był teatrem jawnym kiedy osiadł jakoś, nie tułaliśmy się po tych salonach, tylko już mieliśmy scenę swoją, ja tęskniłam do teatru normalnego, który miałby nie tylko słowo ale gest, dekoracje, kontakt z drugim partnerem. Natomiast cechą Teatru Rapsodycznego było to, że każda postać mówiła te teksty powiedzmy w "Panu Tadeuszu" nie tylko od siebie, jako postać, tylko o sobie jako o postaci.