Byłem kolegą Karola Wojtyły
W domu Wojtyłów panowała autentycznie religijna atmosfera. Wychowanie w klimacie patriotycznym i religijnym miało ogromny wpływ na Lolka - tak nazywali przyszłego papieża Jana Pawła II koledzy i przyjaciele w wadowickim gimnazjum. Matka pierwsza nauczyła go znaku krzyża. O dzieciństwie i młodości Karola Wojtyły - powiedział Tygodnikowi "Niedziela" Eugeniusz Mróz, emerytowany prawnik, gimnazjalny kolega Karola Wojtyły.
Słowo "przyjaciel" jest wielkim słowem. Jeśli chodzi o mnie, to raczej uważam się za kolegę z ławy gimnazjalnej, bo przez kilka lat dzieliliśmy troski, niepokoje i radości w wadowickim gimnazjum.
W latach gimnazjalnych Karol do wszystkich odnosił się jednakowo, po koleżeńsku. Nasi koledzy byli synami urzędników, kupców, rzemieślników, kilku chłopców było ze wsi. Mieliśmy trzech kolegów wyznania mojżeszowego. Do wszystkich odnosił się tak samo - po przyjacielsku, serdecznie, jak do swoich rówieśników. Takim najbliższym przyjacielem Karola Wojtyły być może był Zbyszek Siółkowski. Już w siódmej lub ósmej klasie bardziej się zaprzyjaźnili. A później, kiedy Karol został wyświęcony, uroczystość z tej okazji odbyła się w mieszkaniu Zbyszka w Wadowicach. Na pogrzebie żony Zbyszka, Hanki, w 1978 r., był obecny już jako biskup. Po zamachu w 1981 r., odbywając rekonwalescencję w Castel Gandolfo, zaprosił Zbyszka do siebie.
W domu Wojtyłów panowała autentycznie religijna atmosfera. Wychowanie w klimacie patriotycznym i religijnym miało ogromny wpływ na Lolka - będę tak go nazywał, bo jak sądzę, gdyby Ojciec Święty to usłyszał, na pewno by się nie pogniewał, tak też nazywaliśmy go przez cały czas naszej wspólnej nauki w wadowickim gimnazjum. Matka pierwsza nauczyła go znaku krzyża. Często czytała mu wyjątki z Biblii.
Później, po odejściu matki w 1929 r., ogromny wpływ na wychowanie Lolka miał ojciec, który doskonale spełniał ojcowskie zadanie, a także zastępował mu matkę, był jego najbliższym przyjacielem i znakomitym wychowawcą. Również brat Lolka, Edmund, odegrał swoją rolę. Mimo że był starszy o 14 lat, bardzo się przyjaźnili. Edmund był znakomicie zapowiadającym się lekarzem, pracował w Bielsku-Białej, gdzie zaraził się szkarlatyną. Niestety, nie udało się go uratować i po kilku dniach zmarł. Śmierć brata była dla Lolka kolejnym, po stracie matki, wstrząsem. Ojciec Lolka najpierw odbywał służbę w wojsku austriackim. Przeszedł do Legionów, a po utworzeniu Wojska Polskiego służył w nim jako oficer. W 1927 r. w randze porucznika odszedł na emeryturę. Miał więc sporo czasu, aby zająć się rzetelnym wychowaniem swoich synów.
Tak się złożyło, że byłem nie tylko kolegą gimnazjalnym Karola Wojtyły, ale również przez pewien okres jego sąsiadem. Mieszkaliśmy w kamienicy czynszowej - Rynek 2. Obecnie to jest Kościelna 7. Lolek wraz z rodzicami zajmował dwupokojowe mieszkanie. Wejście do niego było z ganku na pierwszym piętrze, najpierw do kuchni, potem były dwa pokoje. Właściciel domu - Chaim Bałamuth i jego żona Rozalia prowadzili sklep z różnymi artykułami. Sprzedawali kryształy, aparaty fotograficzne, preparaty chemiczne, a także rowery. Wchodziło się do ich sklepu od rynku, a nad sklepem wisiała reklama: "Rower za 100 złotych na 100 lat"...
Archiwum
Tygodnik Katolicki "Niedziela"