'Dwa za cenę jednego', '50 proc. taniej' - takimi sloganami brytyjskie domy handlowe rozpoczęły okres poświątecznych wyprzedaży. Zdarza się jednak, że markowe ubrania można kupić nawet 70 proc taniej. Przed świętami obroty w sklepach były tak małe, że poświąteczne wyprzedaże w niektórych sklepach ruszyły jeszcze... przed świętami. Według analityków, Brytyjczycy wydali mniej pieniędzy w obawie przed recesją i konfliktem w Iraku. Nad Sekwaną poświąteczne wyprzedaże ruszą na całego ósmego stycznia i potrwają mniej więcej miesiąc. Przed niektórymi francuskimi butikami już wcześnie rano ustawiają się długie kolejki. Wiele pań, dzień przed rozpoczęciem wyprzedaży, przymierza stroje i zaznacza metki tak, aby jako pierwsze dotrzeć do kasy ze swoim wymarzonym, o połowę tańszym ciuchem. W USA nawet kalendarz nie sprzyjał w tym roku handlowcom. Sezon zakupów między Świętem Dziękczynienia, a Bożym Narodzeniem był aż o 6 dni krótszy niż w ubiegłym roku. Dlatego sieci handlowe, chcąc pozbyć się towaru decydują się na nawet 75-procentowe obniżki cen. Od kilku lat poświąteczne wyprzedaże stały się popularne także w polskich sklepach. Nie ma tam co prawda liczyć na tak wysokie obniżki jak na Wyspach czy w USA, ale 30-procentowe obniżki także przyciągają sporo klientów. Posłuchaj relacji poznańskiego reportera RMF Dariusza Golińskiego: