Żona dla rolnika
W Małopolsce na 100 mężczyzn przypada 106 kobiet. Teoretycznie sytuacja wygląda więc dla panów zupełnie nieźle. Niestety, nie dla wszystkich. W ofertach matrymonialnych nie mogą z pewnością przebierać rolnicy. Popyt na żony zdecydowanie przewyższa podaż kandydatek - ubolewa "Gazeta Krakowska".
- Panie z terenów wiejskich nadal szukają partnerów w większych aglomeracjach. Mało która widzi się w roli żony rolnika - mówi Krystyna Szczypczyk z Małopolskiego Centrum Matrymonialnego w Krakowie, oceniając potencjalne szanse rolników na ożenek, na ok. 30 proc. Kiepskie widoki na stworzenie stadła rysują się zwłaszcza przed rolniczymi kawalerami w okolicach czterdziestki.
- Kobiety boją się takich, koło których mamusia dotąd chodziła - wyjaśnia gazecie Krystyna Szczypczyk. Zdaniem prof. Czesława Nowaka z Akademii Rolniczej, sytuacja gdy na gospodarstwie często zostaje syn i stara matka, to swoisty "kompleks Edypa", poważny problem społeczno-ekonomiczny na wsi.
Również w tzw. kącikach samotnych serc zdecydowanie przeważają oferty od mężczyzn. Rolnicy szukający w nich partnerek małżeńskiego pożycia najczęściej nie stawiają przy tym żadnych warunków kandydatkom. Nie wykluczają pań z dziećmi, rozwódek itd. Inaczej mówiąc: niechby piła, niechby biła, byle była - zauważa profesor Nowak.
Im bardziej rolniczy teren, im dalej od miasta, tym mniej kandydatek na żony - ocenia dyrektor Małopolskiej Izby Rolniczej Henryk Dankowiakowski. - Ja to rozumiem, praca w gospodarstwie jest ciężka - dodaje. - We Francji warunek wyjścia dziewczyny za farmera to wszelkie zdobycze cywilizacji w domu, plus terenówka. A u nas taką "terenówką" ma być traktor.
Niekorzystna jest na dodatek struktura demograficzna na terenach wiejskich Małopolski w tzw. wieku mobilnym (18-44 lata): na 105 panów przypada 100 pań. Jeszcze - bo coraz więcej z nich wyjeżdża na saksy. A to oznaczać może dalsze pogorszenie się losu rolniczych kawalerów - ostrzega "Gazeta Krakowska".