Krakowskie szpitale nie pełnią już ostrych dyżurów laryngologicznych ani okulistycznych. Od 1 lutego te zadania przejęły szpitalne oddziały ratunkowe - informuje "Dziennik Polski". Pacjenci czują się zlekceważeni, ale... wszystko odbywa się zgodnie z przepisami. - Wymagania dotyczące szpitalnych oddziałów ratunkowych, ściśle określone umową, zapewniają pełną opiekę w stanach zagrożenia życia i zdrowia - wyjaśnia Jolanta Pulchna z biura prasowego małopolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Placówka, w której funkcjonuje SOR, musi tak zorganizować pracę, żeby możliwe było realizowanie w nim wszystkich czynności koniecznych do zabezpieczenia pomocy w stanie nagłym. Mieszczą się w tym także czynności z zakresu okulistyki, laryngologii czy urologii. Wykaz tych procedur jest częścią umowy i zawiera ponad 170 punktów, wśród których znajduje się np. płukanie oka, usunięcie ciała obcego z oka czy założenie opatrunku. Jeżeli chory pilnie wymaga leczenia specjalistycznego i takiego specjalisty nie ma na miejscu, SOR musi, po zabezpieczeniu pacjenta, zapewnić mu transport do odpowiedniej placówki. - Nasi lekarze dyżurujący w SOR są wyszkoleni w zakresie pierwszej pomocy okulistycznej - zapewnia Krzysztof Kłos, dyrektor Szpitala im. Rydygiera. - Jeżeli natomiast jest to konieczne, chory jest hospitalizowany na oddziale okulistycznym. NFZ nie wymaga jednak, aby na oddziale okulistycznym dyżurował lekarz. Dlatego w Szpitalu Rydygiera pozostaje on w tzw. gotowości, czyli "pod telefonem". Andrzej Ślęzak, dyrektor Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie uważa, że system jeszcze nie funkcjonuje dobrze. - Często zdarza się tak, że lekarze rodzinni odsyłają do SOR-u pacjentów z przewlekłą chorobą albo pacjenci sami zgłaszają się z jakimiś błahymi sprawami - mówi dyrektor.