Czy piwo to już konsumpcja?
Czy pod Giewontem można zapłacić za dwa piwa ponad 30 złotych i to wcale nie w barze czterogwiazdkowego hotelu? Taki przypadek spotkał klienta jednej ze znanych zakopiańskich restauracji.
- Wszystkich naszych klientów informujemy o dopłacie za dansing, a picie piwa to nie konsumpcja - odpowiada na zarzuty klienta kierownictwo restauracji.
- Bardzo często przyjeżdżam do Zakopanego i zazwyczaj przy okazji tych wizyt odwiedzam "Watrę" - mówi pan Emil z Krakowa. Niedawna wizyta w tej restauracji może jednak nadwyrężyć sentyment krakowianina do tego lokalu. - Wypiłem dwa piwa i dostałem rachunek na 34 złote - opowiada turysta, wyjaśniając, że dwudziestozłotowa różnica między ceną piw a rachunkiem wzięła się z doliczenia muzyki, która przygrywała bawiącym się tego wieczora w lokalu. Jak przyznaje pan Emil, jako stały bywalec "Watry", wiedział o tym zwyczaju, a także o tym, że dopłata nie dotyczy osób "konsumujących".
- Wcześniej dla świętego spokoju zamawiałem jakąś kwaśnicę czy rybę, ale naprawdę nie mam już więcej na to ochoty. Objechałem cały świat i nigdzie się z czymś takim nie spotkałem. Na dobrą sprawę można wydać na trunki więcej niż kosztowałoby jedzenie - na przykład 300 złotych - i dalej dopłacać te 20 złotych za "konsumpcję". Tymczasem dla mnie konsumpcja to wszystko, co jest w karcie.
Odmowa zapłacenia dodatkowej pozycji z rachunku nie przysporzyła jednak panu Emilowi kłopotów: - Zapłaciłem 14 złotych i obsługa nie robiła mi problemów - przyznaje turysta. Te zaczęły się, gdy po godzinie wrócił on, razem z dwudziestoma złotymi, po rachunek - chcąc, jak wyjaśnia, zainteresować sprawą inspekcję handlową czy rzecznika konsumentów. - Nie dostałem rachunku, zamiast tego kazano mi wyjść i pouczono kelnerki, że "ten pan nie będzie obsługiwany". Ja nie chcę awantur, ale niech oni jasno napiszą, o co chodzi z tą dopłatą i "konsumpcją".
- Nie ma u nas osoby, która stoi przy drzwiach i zbiera opłaty za wstęp do restauracji, gdy trwa dansing, natomiast każdy kelner informuje gości o tym, że jest taka opłata, której nie ponosi się wtedy, gdy konsumuje się kolację - odpowiada na zarzuty klienta kierowniczka restauracji, pragnąca zachować anonimowość. Nie zgadza się ona z pretensjami w sprawie rozumienia "konsumpcji": - Według mnie jest jasne, że konsumpcją kolacji nie może być konsumpcja wyłącznie napojów alkoholowych.
Jak dodaje kierowniczka, dansingi zaczynają się o godzinie 19., a klienci, którzy przyszli do restauracji wcześniej także są informowani o ewentualnej dopłacie. Nie pamięta ona sporu z panem Emilem, zapewnia jednak: - Nikt nie dostaje u nas zakazu wstępu, nie ma takich sytuacji.
LK
Czytaj więcej: