Uzbrojona formacja przeciw kłusownikom
Nowa, uzbrojona po zęby formacja pojawiła się w lasach województwa łódzkiego. Ubrani w mundury moro, wyposażeni w broń krótką, długą myśliwską, pałki, kajdanki i miotacze gazu, mają prawo zatrzymać podejrzaną osobę, zastosować środki bezpośredniego przymusu, wylegitymować, przeszukać, aresztować, przesłuchiwać, a wreszcie postawić w stan oskarżenia przed sądem. Ich główny przeciwnik to kłusownik - wyjaśnia "Dziennik Łódzki".
Na razie przeszkolono pięciu funkcjonariuszy Państwowej Straży Łowieckiej. To minimalna liczba strażników w jednym okręgu łowieckim (w województwie są cztery). Leśne dukty przemierzają osobowymi samochodami, ale już niedługo przesiądą się do terenówki. Choć ich posterunek uruchomiono w Piotrkowie Tryb., pojawić się mogą w każdym leśnym zakątku woj. łódzkiego.
- Wystarczy popatrzeć na mapę, a już wiadomo, gdzie jest najwięcej lasów i gdzie największe zagrożenie kłusownictwem - Kazimierz Perek, dyrektor wydziału środowiska i rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, wyjaśnia powody, dla których bazę wypadową straży stworzono właśnie w Piotrkowie.
Strażnicy mają uprawnienia podobne do policyjnych, ale mogą z nich korzystać tylko na terenie obwodów łowieckich. Broni, pałek, gazu i kajdanek nie mogą używać np. w mieście. Strażnicy mogą wylegitymować, a nawet zatrzymać podejrzanego o kłusownictwo. Sami go nawet przesłuchają i odstawią do policyjnego aresztu. Poprowadzą śledztwo i skierują akt oskarżenia do sądu.
Mają też prawo ukarać kłusownika grzywną i mandatem oraz zarekwirować należącą do niego broń i skłusowaną zwierzynę. Mogą też strzelać do bezpańskich psów (znajdujących się w odległości co najmniej 200 m od zabudowań) zagrażających zwierzętom żyjącym w lasach. Jednak, by korzystać z tych wszystkich superuprawnień muszą skończyć kursy obsługi broni, szkolenia m.in. w Szkole Policyjnej w Pile lub Szkole Służb Ochrony, przejść pozytywnie badania psychologiczne.
W ciągu dwóch miesięcy działalności udało im się rozpocząć kilka śledztw. Złapali np. kłusownika, który polował używając kuszy. - To bardzo niebezpieczne narzędzie, z odległości 40 metrów rozwala drewnianą deskę w drobne drzazgi - mówi Arkadiusz Szadkowski, jeden z pięciu strażników z piotrkowskiego posterunku.
Cezary Szadkowski, łowczy okręgu piotrkowskiego Polskiego Związku Łowieckiego, cieszy się z tego, że udało się powołać w naszym województwie straż. - Kłusownictwo to plaga i liczymy, że Straż Łowiecka pomoże opanować sytuację, choć jeden posterunek to kropla w morzu potrzeb - mówi Cezary Szadkowski. - Kary dla kłusowników są dotkliwe, ale ważniejsze, by mieli oni świadomość ich nieuchronności.
W piotrkowskim okręgu PZŁ stwierdzono w zeszłym roku: 169 przypadków kłusownictwa z bronią w ręku, zebrano 6.646 wnyków, znaleziono 1.287 dzikich zwierząt zagryzionych przez bezpańskie psy. W pozostałych okręgach (łódzkim, skierniewickim i sieradzkim) było 160 przypadków kłusownictwa.
INTERIA.PL/PAP