Nikt nie chce szkockiej waluty
Adam Wierzbicki pracował w Szkocji prawie rok. Wypłaty otrzymywał w szkockich funtach. Po powrocie do kraju okazało się, że w całej Łodzi nie może wymienić tej waluty na złotówki - powiadamia "Dziennik Łódzki".
- Czy mam wracać z powrotem, żeby pozbyć się szkockich pieniędzy? - denerwuje się pan Adam. W ostatnim czasie coraz więcej łodzian odwiedza kantory, aby sprzedać szkocką walutę. Właściciele tylko bezradnie rozkładają ręce. - W Łodzi nie da się wymienić tej waluty - mówi Erwin Wiśniewski, właściciel kantoru. - Wynika to z faktu, że banki nie przyjmują szkockich funtów.
NBP i Związek Banków Polskich nie mają wpływu na oferty banków komercyjnych. Członkowie tych instytucji mówią nieoficjalnie, że przyczyna tkwi w... pieniądzach. Obsługa gotówkowa jest bowiem dwukrotnie droższa od elektronicznej. - Jeśli wymiana funtów szkockich będzie dla banków dobrym interesem, to skończą się kłopoty - tłumaczą.
Szkockie banknoty wymienia m. in. jedna z sieci warszawskich kantorów. Odbywa się to jednak po "złodziejskim kursie". Kantory sprzedają dwa rodzaje funtów za podobną cenę, ale w skupie funt brytyjski kosztuje około 5,40 zł, zaś szkocki 4,70 zł.
Funt szkocki to nie jedyny europejski pieniądz, z którym są problemy przy wymianie. W większości łódzkich banków i kantorów nie można wymienić takich walut, jak: turecka lira, islandzka korona, mołdawski lej, macedoński denar, chorwacka kuna, białoruski rubel, czy albański lek. Aby wymienić ruble (rosyjskie i białoruskie) trzeba się natrudzić. Niełatwo jest znaleźć kantor, prowadzący wymianę tych walut. Podobnie jest z ukraińskimi hrywnami, estońskimi koronami, litewskimi litami i łotewskimi łatami.
- Te waluty są mało stabilne - tłumaczy Arkadiusz Krata, właściciel kantoru. - Ich wartość może w ciągu dnia zmienić się nawet o 20 procent. Dla nas to za duże ryzyko, a zysk jest bardzo mały.
INTERIA.PL/PAP