- Dwa pierwsze koty wzięłam do domu, bo chciałam mieć własne mruczki - mówi kocia mama. - Pozostałe trafiały pod moją opiekę przygarnięte z ulicy, ze schroniska, przyniesione przez ludzi, którzy znaleźli je porzucone, ale sami nie mogli się nimi zająć. Czyste, zadbane zwierzęta krok w krok chodzą za swoją wybawicielką, łaszą się i proszą o pieszczoty. W mieszkaniu dostosowanym do potrzeb kotów są specjalne drapaczki, wielka kuweta z piaskiem i miski z jedzeniem. Każdy zwierzak ma swoje miejsce, ale najbardziej ulubione to łóżko ich pani, gdy ta kładzie się spać. Wtedy cała mrucząca gromadka układa się wokół niej i na niej. I tak wspólnie przesypiają całą noc. - Nie potrafię przejść obok cierpiącego zwierzęcia, a wiele z moich kotów zostało po prostu porzuconych przez właścicieli - dodaje Anna Marciniak. - Przez wiele lat byłam inspektorem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, a teraz kiedy jestem już na emeryturze mogę cały swój czas poświęcić kotom i zadbać oto, by było im dobrze i żeby nikomu nie przeszkadzały. Pani Anna codziennie gotuje dla swoich podopiecznych półtora kilograma kości z mięsem i ryżem, zmienia piasek (jednego dnia zużywa 5 litrów specjalnego żwirku dla kotów) i pamięta, żeby kupić dla nich specjalną suchą karmę.